Trawiaste Krem koloryzujący `Rozkwitaj piękna – jasna promienna` 

Cieszę się, że ten krem został umieszczony na Wizażu w grupie kremów tonujących, a nie podkładów- mimo odważnych deklaracji producenta,że to podkład o średnim kryciu. Krem mnie zaskoczył pozytywnie, jednak im dłużej go stosowałam, tym zachwyt powoli mijał (kupiłam kilka próbek). Opakowanie- pełnowymiarowy krem jest w słoiku. Dla mnie to minus, bo słoikowe kremy są mniej higieniczne, a do tego sprzyjają nakładaniu kosmetyku w nadmiarze. Jego konsystencja jest jednak na tyle zwarta, że mógłby zatykać wąską pompkę. Konsystencja - w słoiku jest dość zwarta, nie lejąca. Rozsmarowuje się bardzo dobrze. Nie zastyga i nie roluje się. Kolor- ziemisty, glinkowy. Na twarzy nadal jest szary ale po skończeniu aplikacji ta szarość nieco zanika. Dla mnie to ogromny plus, największy tego kremu- mam chłodne, różowe podtony w skórze, wszystko jest zazwyczaj na mnie albo za żółte albo za pomarańczowe. Tutaj kolorystyka to dla mnie strzał w dziesiątkę. Aplikacja - jest dość wydajny do nałożenia jednej warstwy. Kilka razy nałożyłam drugą ale wtedy jest go za dużo, a efekt kolorystyczny jest taki sam - krem tylko bardziej się świeci. Wykończenie - lekko błyszczące ale nie tak jak np w podkładzie skin Equal Madary. Czuć go na skórze i to w dwojaki sposób - w pierwszych chwilach mam wrażenie takiej jakby otulającej kołderki, po dwóch godzinach jest mi już ciężko, skóra czuję się ściągnięta. Krycie - na pewno nie średnie. Nie wiem czy producent testował krem na cerach problematycznych, z przebarwieniami ( a moja taka bywa). Krem nie przykrywa świeżych przebarwień potrądzikowych, te posłoneczne już trochę lepiej. Odradzam osobom z aktywnym trądzikiem - ta szarość jeszcze bardziej podkreśli czerwone wypryski ( zdarzyły mi się dwie czerwone krostki w czasie użytkowania). Osoby z gładkimi, porcelanowymi twarzami powinny być zachwycone - krem świetnie wyrównuje te delikatne różnice w kolorycie. Ale do średniego krycia mu daleko, nie wiem dlaczego producent tak uważa. Faktem jest, że krem czuć na skórze. Nie lubi konkurencji- musi sam błyszczeć swoim blaskiem, po przypudorwaniu czymkolwiek podkreślone sat wszystkie suchości skóry, wygląda to tragicznie. Solo i na pielęgnację nie wchodzi w pory i zmarszczki, choć może się gromadzić w zagięciach skóry ( pewnego dnia nałożyłam na szyję i tak siedziałam zgięta przy biurku przez pół godziny - miałam potem szarą kreskę). Pielegnacja- tlenek cynku jest na drugim miejscu w składzie i to właśnie ten składnik mocno czuć na skórze. W miejscach podrażnionych ( mam rzuty AZS) świąd był mocno wzmożony. Na pewno nie ukoi i nie uspokoi cer wrażliwych. Cena- dla mnie za wysoka, a na kosmetyki sobie nie żałuję. Ogólnie - bardzo dobry krem prawdziwie tonujący, dla cer odżywionych, gładkich, niewrażliwych. Kolor zdecydowanie chłodny. Jest ciężki, czuć go na twarzy z każdą godziną mocniej.

Mam cerę raczej normalną w kierunku suchej, lekko wrażliwą, ze skłonnością do zaskórników i okazyjnych hormonalnymi wypryskami. Wraz z innymi kosmetykami Trawiaste kupiłam próbkę ich podkładu - starczyła mi na 4 użycia. 2 razy używałam na kremie miira wisnia Trawiaste i 2 razy na lekkim kremie rokitnikowym Sylveco. Ogólne wrażenia: niesamowite, ze udało się tej malutkiej firmie stworzyć podkład z samych surowych naturalnych składników! Kolor jest W PUNKT! Idealnie beżowy, bez tych wszędobylskich mocno żółtych lub różowych tonów z drogeryjnych podkładów, tak jakby nie istniały typy neutralne… kolor jest tak dobrze dobrany, ze przez to gorzej widzę jak się rozprowadza, bo się stapia :). No właśnie, na skórze wyglada swietnie!! Ładnie się rozprowadza, wypełnia pory, jest czas by nim pracować, czuć pod palcami mikrodrobiny ziół, ale to nie przeszkadza. NIESTETY… podkład ma naturalny ale baaardzo intensywny ziołowy zapach, który utrzymuje się cały dzień i zaczyna przeszkadzać. Do tego lekko piecze po aplikacji, szczególnie w okolicy nosa, ust, policzków. Zdecydowanie nie dla mocnych wrażliwców. Nie ma jednak po nim czerwonych plam, przeciwnie - ten produkt koi podrażnienia! Ale jednak po dniu noszenia skóra broni się mocniejszym wydzielaniem sebum. To skoncentrowane zioła w końcu. Jeśli chodzi o KRYCIE: to dla mnie raczej lekkie niż średnie. Mnie ten podkład nie zapchał, ale miałam tylko próbkę. Raczej się wchłania w skórę niż ściera :o Na lekkim kremie mirra: Po kilkunastu minutach podkład się wchłania niemal do matu. Trzeba i tak pudrować, bo inaczej się rozmaże tusz. W ciągu dnia wyświeca się stopniowo, osuszałam się lekko chusteczką. Na lekkim rokitnikowym: tu już czuć warstwy, podkład się swieci i nie wchłania całkiem, trzeba mocniej pudrować. Lepiej używać jak zaleca producent- na kremie mirra lub jakimś innym bardzo lekkim. Ogolnie produkt jest zdecydowanie wart swojej ceny - skład jest absolutnie innowacyjny, bez dwutlenku tytanu, surowy, robiony ręcznie! Mnie jednak drażnią (węchowo i fizycznie) olejki eteryczne w nim zawarte. Gdyby nie to, to na pewno kupiłabym pełne opakowanie choćby ze względu na kolor <3 choć wolałabym z pompką.