Wibo Let Yourself Bloom Liquid Blusher Płynny róż do policzków

Uwielbiam stosować płynne róże do policzków. Moim zdaniem całe konturowanie na mokro znacznie lepiej prezentuje się niż te tradycyjne, jest bardziej naturalne i spójne z całym makijażem, a dodatkowo pozwala na uzyskanie lżejszego efektu. Zdecydowanie należę do fanek testowanie nowości z tej kategorii i często wybieram dla siebie propozycje, które akurat z jakiegoś powodu mnie sobą zainteresowały. Tak samo było w przypadku kosmetyku od marki Wibo, który od razu po wejściu na rynek wywołał niemałe zamieszanie i pojawiło wiele recenzji na jego temat. Trzeba przyznać, że kosmetyk ten został zamknięty w naprawdę bardzo ciekawym opakowaniu, które bardzo mi się podoba. Jest przeźroczyste i wykonane z plastiku, dlatego też doskonale widzimy nasz kosmetyk. Na opakowaniu umieszczono logo producenta i nazwę różu. Rączka ma intensywnie różową barwę i została zakończona bardzo ciekawym aplikatorem w formie gąbeczki. Cena regularna kosmetyku wynosi około trzydziestu siedmiu złotych. Dostępny jest w dwóch odcieniach, ja posiadam ten z numerkiem dwa, ponieważ jedynka wydawała mi się za bardzo cukierkowa. Mój kolor jest dalej mocno intensywnym różem który wpada w nieco pomarańczowe tony. Sama konsystencja tego kosmetyku wydaje się lekka, natomiast jego ogromną wadą jest pigmentacja. Jest tak zabójcza, że jedna mała kropeczka wystarczy na intensywne pokrycie nawet dwóch policzków. Jak dla mnie jest za mocna, ja nie lubię takich kosmetyków ponieważ bardzo łatwo idzie sobie nimi zrobić krzywdę. Dodatkowo bardzo szybko zastyga, więc praca z tym różem nie należała na najprzyjemniejszych. Kosmetyk bardziej osiada na podkładzie niż współpracuje z nim, prezentuje się na policzków bardzo nienaturalnie a dodatkowo lubi odklejać fluid. Róż od marki Wibo zawiódł mnie bardzo mocno. Oprócz pięknego opakowania i ciekawego aplikatora nie oferuje nam nic ciekawego. Jest bardzo plamisty i ma zdecydowanie zbyt mocną pigmentację, z którą trudno się pracuje. Absolutnie nie mogę go polecić i nie mam zamiaru więcej go używać.

Róż do policzków z najnowszej kolekcji Wibo zakupiłam przez Internet w cenie 37 zł, więc jak na róż drogeryjny wcale nie tanio. Skusił mnie aplikator. Wybrałam kolor 02, który reklamowano jako ciepły, truskawkowy. Niestety nie miałam okazji sprawdzić na żywo, więc zamówiłam w ciemno. Kolor ten jest bardzo ciemny i wcale nie taki ciepły. Jest bardzo mocno napigmentowany i trudno o ładny, delikatny efekt posiadając jasną karnację. Te kolory są po prostu sztuczne. Ten róż niestety jest brzydki, po prostu brzydki. Ciemny, przybrudzony. Zamiast upiększać to uroku odejmuje. Plus za trwałość i aplikator.