Chloe Nomade Nuit d'Egypte EDP 

Zdecydowanie perfumy na wieczór. Kupiłam próbkę ze względu na wanilię, którą w perfumach uwielbiam. No i... klapa. Nie czuję jej tam. Jest coś lekkiego na początku, potem nieco duszące kadzidełko, ale do wytrzymania. A później nic. Koniec. Przestaję czuć cokolwiek i otoczenie również tego nie wyczuwa. Trwałość więc kiepska.

Kwiatowo-orientalny flanker Chloe Nomade, wydany w 2024, nie mający jednak nic wspólnego z pierwowzorem. Brak tu wspólnego DNA. Ta wersja jest ciepła, otulająca i stanowi dobrą opcję na jesień/zimę. Nutami głowy jest tu mirra, cynamon i imbir. Zapach NIE JEST absolutnie słodko-ulepny, bardziej wytrawny i zamszowy, aczkolwiek słodkie nuty waniliowe subtelnie wybrzmiewają. Nie są one jednak natrętnie męczące, tylko aromatycznie budyniowe. Zapach ma niesamowitą głębię i jest bardzo złożony. Słodkość jest przełamana aromatem żółtych kwiatów (m in. pomarańczy). Idealny dla wielbicielek Prady Paradoxe, La vie est belle Lancome i Good Girl Herrery. Po czasie wyczułam też pewne podobieństwo do Poison Girl Diora, który miałam lata temu. Buteleczka PIĘKNA (jak w całej rodzinie Nomade), żłobienia we flakonie i niebieska zamszowa wstążeczka, a także dobór składników to wyraźny ukłon w stronę Egiptu. Projekcja: zadowalająca. Ja nie czuję, otoczenie komplementuje.

chloe ahhh chloe przepiękna zapach schowany w tradycyjnej ale z lekkim pazurem flakoniku który prezentuje się bardzo ładnie na toaletce . kolor perfumu bursztynowy , przypominający o lecie choć zapach raczej na zimowe -jesienne wieczory gdyż jest bardzo mocny , ciepły , wręcz taki otulający bursztynem…. zapach powiedziałabym piżmowy z pomieszaniem jaśminu , zdecydowanie prawdziwe EDP trwałość niesamowicie długa jeszcze kilka dni po użyciu perfum czuję na ubraniach. uwielbiam , będę wracać z pewnością , gdyż pięknie łączy się z moja skóra.

Zapach jest wyjątkowy. Nadaje się w sam raz na jesień i zimę. Ciepły, miodowy, nieco kadzidlany, ale nieprzesłodzony. Czuję w nim także wanilię i nuty ambrowe. Na początku można odbierać zapach jako ciężki, raczej nienadający się na dzień. Gdy jednak rozwinie się na skórze, ciężkie nuty stają się nieco lżejsze. Zapach jest wtedy ciepły i otulający, bardziej kwiatowy. Trwałość jest zadowalająca. Bardzo podoba mi się flakon. Granatowy rzemyk dodaje uroku. Zapach Chloe Nomade Nuit d'Egypte jest bardzo podobny do Yves Saint Laurent Libre Le Parfum.

Fanką serii Nomade nie jestem, raczej obojętne są mi te pachnidła. Jednak zaintrygowała mnie wersja Nuit D'Egypte, a że cena nie była zaporowa, zdecydowałam się na zakup, oczywiście w ciemno. Było to o tyle ryzykowne, że do jaśminu podchodzę bardzo ostrożnie, zdecydowanie nie jest to moja ulubiona nuta zapachowa. Nie lubię zwłaszcza jaśminu ostrego i zarazem obezwładniającego, przywodzacego na myśl odświeżacze powietrza. Tutaj mamy jaśmin miękki, niemalże maślany, współgrający z kwiatem pomarańczy i innymi białymi kwiatami. Być może mirra sprawia, że zapach faktycznie ma w sobie egzotycznego ducha, ja mam skojarzenia z nocą w oazie na pustyni. Zapach jest miękki i otulający, pięknie wybrzmiewa i towarzyszy słotną jesienią. Używany latem nie pokazał swego piękna w całej okazałości i szybciej uciekał że skóry, zatem jego czas to jesień. Flakon ładny, elegancki i poręczny. Parametry na piątkę. Nosi się świetnie i cieszę się, że to takie przyjazne dla mnie oblicze jaśminu.

Cała ta seria Nomade jest ciekawa ale to co czuje w tym flakonie to istna mieszanka dla mojego nosa. Dawno nie wąchałam tak cudownych perfum. Ciężko mi napisać co w nim czuję bo to zapach kameleon! Co godzinę inaczej wybrzmiewa na mojej skórze i wyłaniają się kolejne poszczególne nuty. Flakon w stylu marki, gruby, solidny, nie banalny wokół niego niebieski rzemyk, kojarzy się z wakacjami, przygodą a jednocześnie z nieznanym.. Tak naprawdę to dla mnie biało flagowiec kojarzy mi się z suknią ślubną, pełną przepychu salą bankietową. Wg mnie dominuje tu naręcze białych kwiatów z jaśminem na czele, tuberozą, gardenią i kwiatem pomarańczy który dodaje tu świeżości. Bo po pierwszym niuchu wyczuwać można.... świeżość i pranie, jak te nuty rozgoszczą się nie ciele to na prowadzenie wychodzi ciepła wanilia i upojna ambra która otula niczym ciepły puchaty i lekki kocyk. Kompozycja jest tak świetnie ukręcona, że aż mi brak tchu.. Świeżość zastąpiona po czasie słodyczą. Ale nie cukierkowym ulepkiem, to nie ta słodycz.... Widzicie jak to się zmienia ? To zapach cudownej namiętnej przygody splecionych dłoni, ciała przyklejonego do rozgrzanych kamieni ..może faktycznie to porównanie do Egiptu jest strzałem w dziesiątkę? Ja osobiście się zakochałam. Piękny, elegancki i uzależniający. Blisko skórny i trwały. Nic dodać nic ująć. Już dawno nie było tak dobrego wypustu. Musicie wypróbować !