Zakupiłam w zamian za szampon z Hairy Tale do chelatowania włosów.
Oczywiście mając świadomość,że jest to produkt o mniejszej zawartości intensywniejszych kwasów,niż Hairy Tale,ale akurat będąc a drogerii i widząc promocję na niego zdecydowałam się, że w końcu go wypróbuje.
W szamponie Anwen w składzie mamy mocniejszy detergent czyli sodium laureth sulfate, glukonatkon, ficynę, kofeinę oraz ferment z gruszki. Glukonatkon i ficyna,to dużo łagodniejsze kwasy do złuszczania naskórka.
Ficyna jest często składnikiem peelingów enzymatycznych,to skuteczny składnik,ale w opcji szamponu zależne jest to od potrzeb i okoliczności w jakich go używamy.
W szamponie Hairy Tale mamy za to dużo łagodniejszy detergent oraz kompleks kwasów AHA: mlekowy, glikolowy, winowy, jabłkowy, winogronowy i żurawinowy.
Czy będę go kupować w zamian do Hairy Tale? Nie.
Czy kupię go czasem jako oczyszczający szampon? Być może.
Mój problem z tym szamponem polega na tym,że kiedy używam go wedle zaleceń producenta,czyli raz w tygodniu zostawiając go na skórze na kilka minut, to owszem skóra po zmyciu wręcz skrzypi, ale dzień później zaczyna się nadmierne przetłuszczać.
Na początku pomyślałam,że to kwestia uregulowania skalpu, w końcu kiedy używamy kwasów skóra się oczyszcza i często na początku nadrabia, tylko,że używając w podobny sposób szamponu Hairy Tale takiego problemu nie miałam.
Oba te szampony oparte są na innym detergencie.
Wydaje mi się,że dla mojego skalpu,a zaraz opiszę jaki jest,połączenie sodium laureth sulfate z tymi kwasami i zostawienie go na kilka minut, po prostu mu nie służy. Być może takie połączenie go podrażnia.
Skalp mam skłonny do przetłuszczania, ale nie nadmiernego,bywa też wrażliwy, szampony z sls lub po prostu mocniej oczyszczające używam raz,dwa razy w tygodniu,zależnie od potrzeb.
Szampon Hairy Tale,zamiennie do peelingu z Aromase używałam około 1,5roku, tak,1,5 roku..przy używaniu go raz na tydzień,bywało,że raz na dwa tygodnie.
Warto zaznaczyć,że myje włosy metoda na dwa razy, dzieląc na mniejszą ilość szamponu jednorazowo, pierwsze mycie traktuje jako wstępne mycie,nie przejmując się słaba piana, bo przy drugim jest już intensywna.
Niestety ten sposób, w połączeniu z trzymaniem szamponu Anwen Wake it up przez kilka minut na głowie u mnie się nie sprawdza.
Coś tu mój skalp nie akceptuje, wydaje mi się,że najwidoczniej kombinacja składników,a nie składniki same w sobie są nie dla niego.
Także po pierwszych użyciach byłam w szoku,że dzień później na głowie masło, a na głowie zaczęły się gromadzić grudki,w ilości większej niż zazwyczaj,trochę nie wierzyłam w to co czuje pod palcami.
Było blisko już do swędzenia skalpu,co szybko niwelowałam umyciem włosów już innym szamponem i nałożeniem serum z Biovax trychologic na wzmocnienie włosów,bo oprócz właściwości wpływu na wypadanie i porost lagodzi też skalp.
Co warto zaznaczyć przy pierwszych testach nie dawalam tego serum na skalp, żeby przekonać się w pełni o działaniu szamponu, w końcu ten szampon używa się raz w tygodniu,także nie było to za specjalnym poświęceniem.
Niestety w moim przypadku po jego użyciu na dzień następny trzeba było umyć głowę raz jeszcze.
Szukałam więc na niego innych sposobów, nie trzymałam go na skalpie zbyt długo, myjąc dwukrotnie tylko nim lub najpierw myłam nim, a potem łagodzącym szamponem z delikatnym detergentem.
Efekty były zbliżone, może trochę mniejsze przetłuszczenie,ale nadal większe niż zazwyczaj,szybciej gromadzące się grudki.
Mój skalp,dobrze traktowany,kiedy jest w równowadze, można spokojnie myć co dwa,trzy dni, ja myje go co dwa dni, bo wiem,że włosy pochłaniają zapachy i alergeny, zbyt rzadkie mycie włosów sprzyja też rozwojowi różnych żyjątek na głowie, które w przypadku skalpu skłonnego do przetłuszczania też średnio są w równowadze.
Mikrobiom skóry głowy jest równie ważny jak skóry twarzy czy ciała. Skalp czy skóra skłonne do produkcji sebum mają go zachwiany, także trzeba się trochę cackać i zbyt inwazyjne traktowanie nie jest dla nich dobre.
Jeśli chodzi o wydajność tego szamponu, to jest tragiczna, naprawdę starałam się używać go metodą na dwa razy jak wspominałam wcześniej, do tego raz w tygodniu, po dwóch miesiącach podchodów zużyłam pół butelki....jest to pojemność 200 ml, Hairy Tale 250 ml, teoretycznie przy użyciu zazwyczaj raz, a na drugie mycie inny szampon pokazał dno po 1,5 roku, jak nie więcej, chociaż ten zdarzało mi się użyć go na dwa razy, ale to naprawdę kiedy włosy były mocno przekarmione....po prostu jego mała ilość jest skuteczniejsza od większej ilości Anwen.
Teoretycznie można moje rozważania podważyć tym, że w końcu Anwen kosztuje w regularnej cenie 30 złotych a Hairy Tale 60, ale skoro po używaniu szamponu Anwen, raz w tygodniu, czasem myjąc nim dwukrotnie głowę, czasem jeden raz plus inny szampon, gdzie przy Hairy ta częsototliwość była zbliżona, to tu mam pół butelki po 2 miesiącach a tam pół miałam po około 8 miesiącach. W gruncie rzeczy Hairy Tale stał na mojej półce dwa lata, ale używałam go mniej więcej 1,5 roku, bo bywało, że sięgałam po coś innego.
Co do wpływu na włosy, jest lepiej, niż w przypadku Hairy Tale, nie jest to w końcu typowo chelatujący szampon, który restartuje to co się na nich nagromadziło do zera, bardziej oczyszczamy tu skalp.
Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że włosy umyte Anwen wcale takie super domyte już nie były.
Nie raz zdarza się mieć na włosach sporo dobroci, przychodzi moment, że trzeba to zmyć, dla przykładu suchy szampon i bogata maska plus serum, Anwen trochę nie do końca z tym sobie radził. W gruncie rzeczy włosy domywał inny szampon użyty po nim.
Za to włosy nie są po nim suche i splątane i lekko zakwaszone, więc dla nich jest całkiem łagodny.
Mam mieszane odczucia co do niego, najwidoczniej mój skalp nie toleruje dobrze takiego połączenia, podrażnia się i zaczyna bardziej przetłuszczać.
Może być, że moja skóra kwasy toleruje raczej z łagodnym detergentem.
Wcześniej trafił do mnie szampon Masil 5 probiotics, oparty na łagodnych detergentach, ale z kwasem salicylowym i nie miałam takich odczuć.
Opakowanie jest ładne, estetyczne, zapach przyjemny, rzeczywiście taki kawowy. Konsystecja raczej rzadka.
Coś mi mówi, że niewielka szansa, że do niego wrócę, tym bardziej, że mocując się z nim i tracąc cierpliwość zakupiłam kolejne opakowanie Hairy Tale.
Trochę brakuje mi koncepcji jak go zużyć, czy nadal próbować, czy odpuścić, prawdopodobnie oddam go dalej.
W moim subiektywnym odczuciu to szampon na 3, może być trudnym zawodnikiem dla skalpów przetłuszczających się, ale skłonnych do podrażnień.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie