Opakowanie tego tuszu wizualnie bardzo przypadło mi do gustu, czarne, błyszczące, dosyć ciężkie z wytłoczoną nazwą marki i samego produktu. W środku 6,9 gram czarnej mazi. Szczoteczka ma jakby dwa oblicza, z dwóch stron jest bardziej wklęsła, z dwóch pozostałych nieco bardziej wypukła.
I teraz kilka słów na temat samego używania. Pierwsze wrażenie było tragiczne, sklejał, zostawiał grudki, a efekt końcowy wołał o pomstę do nieba. Myślałam, że dam mu szansę jeszcze kilka razy, ale nawet po kilku razach miałam ochotę wyrzucić go do kosza. Jednak używałam go dalej. Chyba za tym względem przeważyła jedynie cena, bo żal mi trochę było wyrzucić do kosza prawie pełny produkt, który do najtańszych nie należał. W każdym razie używałam dalej i efekt na rzęsach zaczął być prawie ok, myślę, że to dzięki temu, że tusz trochę podsechł. Szczoteczkę używa się dość wygodnie, ale trzeba uważać, bo można sobie nią zrobić krzywdę. Wielokrotnie zdarzyło mi się umazać wcześniej wymalowaną starannie powiekę (co mnie wkurzyło, bo jak wiecie tusz nie schodzi z gotowego makijażu zbyt łatwo). Aplikacja wymaga staranności, uwagi i co najmniej trzech warstw. W dodatku mam wrażenie, że przy nakładaniu bardzo mało tuszu "wchodzi" na rzęsy i trzeba się z nimi cackać i paprać, dokładać i cudować, co za tym idzie zabiera to mnóstwo czasu, którego ja rano przed pracą najzwyczajniej w świecie nie mam zbyt wiele i przez cackanie się z tuszem czasem braknie mi czasu na róż na policzki, bo już muszę wychodzić z domu. Ale to jeszcze nie wszystko. Po tej zabawie wynik na rzęsach również nie jest super, na końcówkach rzęs tworzą się takie dodatkowe włókienka, które się wyginają w różne strony, nie zdarza się to mega często, ale skoro to recenzja, to chciałam o tym wspomnieć. Aplikacji na dolne rzęsy w ogóle nie polecam, bo tusz się kruszy w ciągu dnia i odbija pod dolną linią rzęs, dlatego po kilku dniach noszenia pandy pod oczami zrezygnowałam z nakładania go na dolne rzęsy i nakładałam tylko na górne, ale dla mnie to trochę kpina. Z tymi górnymi w ciągu dnia się nic nie dzieje, nie ma kruszenia, efektu ksero też nie, tusz nie zanika, po prostu rzęsy są podkreślone, ale efekt nie jest kompletnie wart ceny, jaką za ten tusz trzeba zapłacić. Jest jakieś pogrubienie, wydłużenie też, ale bardzo malutkie, oczy są podkreślone, ale niestety znam tusze, które podkreślają rzęsy lepiej i bez bawienia się i robienia pandy w ciągu dnia. Efekt końcowy nie jest najgorszy, ale na pewno nie wart tracenia na uzyskanie go więcej czasu, niż przy innych tuszach. Dlatego ja już do niego nie wrócę. Będąc całkowicie szczera powiem Wam, że lepszy efekt uzyskuję Max Factorem 2000 Calorie z podkręconą szczotką, także to mówi samo za siebie.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie