Jest bardzo dobrze... ale nie rewelacyjnie
Rozpiszę się nieco o tym kremie BB, bo trochę go kocham, a trochę nie lubię.
Na początku przetestowałam miniaturkę pomarańczowego kremu BB Skin79 i wówczas wydał mi się bardzo w porządku, dlatego zdecydowałam się na kupno wersji pełnoformatowej. Mimo wszystko, ostatecznie postanowiłam dać szansę nie pomarańczowemu, a fioletowemu bratu, ze względu na zawartość kwasu hialuronowego, oraz podobno nawilżające właściwości.
Co robi największe wrażenie w tym kremie? Oczywiście krycie, które wypada naprawdę, ale to naprawdę bardzo dobrze i naturalnie. Spokojnie można go na tym polu porównać z podkładami wysokiej klasy. Nakładam go dużym, płaskim pędzlem do podkładu i rezultat jest taki, że pięknie stapia się z cerą, wygładza nierówności i ujednolica jej koloryt, również pod oczami. Rzadko kiedy musiałam się tutaj wspomagać korektorem, i to tylko w sytuacjach typu paskudnie zaczerwienione skaleczenie na twarzy. Jest poza tym totalnie bezproblemowy w aplikacji, myślę że nawet osoby stawiające pierwsze kroki w makijażu nie byłyby w stanie zrobić sobie nim krzywdy. Jeśli chodzi o współpracę z różem czy bronzerem, to również jest bez zarzutu.
Kolor fioletowego BB jest bardzo neutralny, nie wchodzi znacząco ani w ciepłe, ani w chłodne tony. Co ciekawe, wypada chyba najciemniej w całej gamie, co na początku mnie odrobinę przestraszyło, jako że jestem bladziochem (tutaj wielkie dzięki dla Hebe za brak testerów i panią, która przekonywała mnie, że wszystkie wersje kremu maja identyczny kolor ...) ale ostatecznie okazało się, że wtapia się w skórę na tyle dobrze, że niemal nie odcina się od mojej bladej szyi. A latem, po złapaniu opalenizny już w ogóle jest idealny. Nie oksyduje, ani nie ciemnieje.
Kolejna zaleta - wysoki filtr przeciwsłoneczny. Nic dodać nic ująć. Jest zbawieniem dla naszej skóry i podstawowym dodatkiem w kosmetykach koreańskich. Marzy mi się, żeby był równie powszechny w produktach ogólnodostępnych marek. Krem BB Skin79 posiada również oznaczenie PA+++, co oznacza bardzo wysoką ochronę również przed promieniowaniem UVA. Brawo.
Na plus liczę mu także wydajność. Jest go więcej niż większości drogeryjnych podkładów, a na dodatek wystarcza naprawdę na długo . Swój egzemplarz kupiłam w lutym tego roku, a gdy piszę te recenzję (połowa września) została mi jeszcze końcówka. Dodam, że używam go 3-4 razy na tydzień.
Lubię jego opakowanie. Jest oryginalne i bardzo porządnie wykonane z wysokiej jakości tworzywa. Długo mi to zajęło, ale w końcu zaskoczyłam, że można wyciągnąć jego główną część i zobaczyć pod światło ile jeszcze produktu nam zostało :) Trzeba tylko nacisnąć złoty element pod wylotem pompki i pociągnąć do góry. Przydatny patent, gdy chcemy wyczyścić okolice pompki, które potrafią się czasem zapaćkać. Jedyna wada to to, że opakowanie jest spore gabarytowo i totalnie nieergonomiczne przez walcowaty kształt, więc zajmuje mnóstwo miejsca w kosmetyczce.
Ok, po zaletach pora na wady. Po pierwsze, producent chwali się działaniem pielęgnacyjnym kremu, ale szczerze mówiąc jak dla mnie to pic na wodę. Nie robiłoby mi to różnicy gdybym oceniała zwykły podkład, od którego nie oczekuję poprawy jakości cery, ale jako, że chodzi o azjatycki krem BB, który z założenia powinien w ten sposób działać, jest dla mnie sporym minusem, że nie robi w tej kwestii zupełnie nic. Niczego nie poprawił, ale przynajmniej niczego nie popsuł. Jednak polecam bardzo dokładnie czyścić po nim twarz bo potrafi zapchać, a to dlatego, że wysoko składzie mamy kilka różnych silikonów, podczas gdy wszystko to, co ma być naturalne i odżywcze znajduje się na szarym końcu. Więc uważałabym z nazywaniem tego kosmetyku pielęgnującym, skoro zawiera taką ilość składników mających za zadanie tylko wizualnie wygładzić naszą cerę, a co gorsza, potrafiących zaszkodzić.
Dodatkowo, nie ma co tutaj oczekiwać jakiegokolwiek matowienia cery. Krem owszem, daje azjatycki „glow”, ale jest to glow troszkę śliski i jakby oleisty, a przez to odejmuje trwałości. Muszę zabezpieczać go pudrem, ale nawet wtedy w ciągu dnia odbija mi się na dłoniach i ekranie telefonu. Oczywiście, najszybciej schodzi z nosa. A to wszystko na mojej suchej twarzy z lekko tłusta strefą T. Nie wyobrażam sobie stosować tego kremu na prawdziwie przetłuszczającą się cerę.
Absolutnie nie nazwałabym go ciężkim, ale jednak odrobinę „czuć” go na twarzy.
Podsumowując, mimo wszystko lubię krem BB od Skin79 i pewnie kupię go ponownie, być może w innej wersji. Jest to solidny kosmetyk, na który warto przynajmniej raz wydać pieniądze, bo wizualnie naprawdę funduje efekt wow.
Jednak ze względu na skład nie polecałabym go do codziennego stosowania, zwłaszcza dla osób o tłustej cerze. I wielka szkoda, bo dzięki temu jak upiększa twarz, dodatkowo chroniąc ją przed promieniowaniem słonecznym miałby potencjał zostać idealnym kosmetykiem na codzień i od święta.
Zalety:
- filtr SPF 40!
- Cudne krycie i wygładzanie cery
- naturalny efekt, zero maski
- łatwo się nakłada
- kolor dopasowuje się do twarzy
- wydajność i pojemność ( aż 40 ml )
- ciekawe, pomysłowe opakowanie
Wady:
- mógłby być bardziej trwały
- nie zauważyłam działania pielęgnacyjnego
- zero matowienia
- grozi zapychaniem (silikony)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie