Make Me Bio Lekki krem nawilżający SPF 25 

Krem nawilżający z SPF był baaardzo wydajny, mimo, że używałam go codziennie to wystarczył mi na kilka dobrych miesięcy. Dawał lekkie nawilżenie, ale bez szału, zapach niekoniecznie mi podpasował, no i w sumie wolałabym chyba krem w opakowaniu airless, zwłaszcza z SPF.

Trochę dziwny produkt... Zaczęłam go używać wczesnym latem i prawie natychmiast zauważyłam, że w ciepłe dni skóra na twarzy strasznie się poci. Nie wykorzystałam produktu do końca, postanowiłam zrobić drugie podejście jesienią i stał się cud :)Problem, z którym się zmagałam i który powodował u mnie prawie bezsenność, zniknął od razu. Poza tym krem jest naprawdę dobry. Ma świetny skład, ładnie nawilża skórę, nadaje się pod makijaż. Jest bardzo wydajny no i to szklane opakowanie - cudo!

Uwielbiam nawilżające kremy z marki make me bio (zwłaszcza pomarańczowy i rózany). Z tego względu skusiłam się na zakup lekkiego kremu, w celu przetestowania pod makijaż. Krem znajduję się w ładnym szklanym słoiczku (jak wszystkie kremy tej marki) i posiada lekki prawie niewyczuwalny zapach. Niestety nawilżenie skóry po zastosowaniu tego kremu jest dość średnie. Jak na lekki krem to ciężko się rozsmarowuje i długo się wchłania. Moim zdaniem, nie wart swojej ceny.

Jak dla mnie jest to produkt raczej na nie. Mam cerę mieszaną. Jak na lekki krem ma dość gęsta konsystencję i to czuć to w trakcie nakładania i po nałożeniu. Na mojej twarzy powstawał jakiś tępy film. No i niestety moja skóra bardzo szybko się po nim przetłuszczała w strefie T, natomiast na policzkach nie nawilżał wystarczająco i czułam ściągnięcie. Opakowanie ładne, konsystencja bardzo średnia, efekt nawilżenia bardzo słaby.

Moja skóra jest mieszana - zwykle świecąca się w strefie T, z okazjonalnymi niedoskonałościami oraz czasem suchymi skórkami. Kupiłam krem z myślą o lecie. Stosowany solo w lecie u mnie w ogóle się nie sprawdza - jak przygrzeje mocniej słońce, na twarzy tworzy mi się maślana papka (w mniej upalne dni jest ok). Pod makijaż sprawdza się całkiem fajnie - trzeba uważać żeby nie nałożyć zbyt dużo. Nie podoba mi się efekt na skórze jaki zostawia - niby mat, niby bez tłustej powłoki ale pozostawia jakiś taki dziwny film na twarzy u mnie szczególnie w okolicach brody - nie wiem o co chodzi, pierwszy raz się z tym spotkałam.

Kupiłam go na wiosnę po wcześniejszej udanej przygodzie z Garden Roses tej samej firmy. Zacznę od tego, że krem wchłaniał się do matu, czego nie lubię. Skóra w dotyku była tępa. Rolował się gdy probowałam nakładać na niego jakiś konkretniejszy makijaż. Jednak ze względu na matowe wykończenie dobrze wygląda solo, nadaje się dla osób, które nie noszą podkładu. Odnośnie kondycji skóry - ani jej nie poprawił ani nie zaszkodził. Wyglądała dobrze, ale mogłaby lepiej.

Krem byłby moim ideałem: nawilża, ma filtr przeciwsłoneczny, świetnie współgra z moją cerą. Jest lekki i szybko się wchłania, skóra wygląda po nim na odświeżoną. Niestety posiada proteiny jedwabiu (nie doczytałam składu!), które dla mnie go przekreślają.

Moja cera jest cerą normalną, z lekką tendencją do powstawania przebarwień oraz świecenia w strefie T w gorące dni. W związku z tym, nie byłam przekonana czy krem make me bio sprawdzi się u mnie w letnie dni. Moje wątpliwości okazały się niepotrzebne. Krem sprawdza się zarówno nałożony pod makijaż, jak i wieczorem przed pójściem spać. Świetnie nawilża, wchłania się całkowicie po około 10 minutach i nie pozostawia tłustej warstwy. Nie zaobserwowałam ważenia się, ani wyświecania w ciągu dnia. Podkład trzyma się na bazie z kremu doskonale przez cały dzień

Kupiłam krem za pośrednictwem drogerii internetowej. Pomyślałam, że taki skład nie może zawieść mojej mieszanej cery. Nawilżający, lekki, z filtrem - super. Tylko niestety rzeczywistość okazała się inna. Krem totalnie ze mną nie współgra. Zapycha mi pory, nie nawilża, nie odżywia. Próbowałam różnych kombinacji - na dzień, na noc, na hydrolat, bez niego. Niestety, nie dogadaliśmy się.

Kupiłam ten krem w lecie, gdy było bardzo gorąco, ponieważ jest to kosmetyk naturalny z SPF. Na początku byłam bardzo z niego nie zadowolona, ponieważ nie dość, że pojawiła mi się krostka (a nigdy nie mam problemów ze skórą, więc pojawienie się jej było dużym zdziwieniem) to gdy nałożyłam ten krem gdy było ponad 30 stopni to topił mi się na skórze i wyglądałam jakbym była oblana potem, co wcześniej się nie zdarzało. Wtedy na parę miesięcy zostawiłam ten krem i wróciłam do niego jakoś od listopada lub grudnia gdy już było chłodno. Chciałam zużyć krem bo termin ważności był do 6 miesięcy od otwarcia, ponieważ jest to kosmetyk z naturalnym składem. I od tego czasu zaczął mi się sprawdzać rewelacyjnie. Skóra była bardzo odżywiona i ładnie wyglądał na twarzy nie powodując żadnych zmian skórnych. Jest bardzo treściwy i wystarczy niewielka ilość na twarz, więc wydajny. Dlatego na początku był totalnym bublem, a później ulubieńcem.

poszukiwałam lekkiego kremu z filtrem na jesień Niestety produkt z make me bio to była porażka. Zapchał mi twarz niemiłosiernie. Nie wchłaniał się. Powodował ogromne świecenie w ciągu dnia. Rolował się z innymi produktami. Używany jako krem do rąk pozostawiał niewchłanialny nieprzyjemny filtr. Nawet raz nakremowałam nim włosy - tragedia - tyko jest spuszył i zmatowił. Na koniec już smarowałam nim tylko łydki... Nie polecam. Może dla ultrasuchej skóry, ale dla mieszanej i tłustej porażka

Szukanie kremów dla cery tłustej/mieszanej w kierunku suchej jest sporym wyzwaniem. Borykam się z tym od kiedy pamiętam, bo moja cera jest bardzo wybredna. Jeśli wybieram krem regulujący sebum, odwdzięcza mi się wydzielaniem go podwójnie. Jeśli wybiorę coś za bardzo nawilżającego cera się zapycha i jest jeszcze gorzej. Śledzę wiele blogów i profilów, gdzie dziewczyny mają podobny problem do mojego, ten krem znalazłam na jednym z nich. Przed zakupem tego kremu znałam markę, ale nigdy nie próbowałam, więc ten krem to było przetarcie się z tą marką jak i działaniem kremu. W Internecie czytałam skrajne opinie jedni zachwyceni działaniem, drudzy rozczarowani konsystencją. Ja jestem zadowolona z tego produktu zarówno jeśli chodzi o działanie jak i jego formułę. Ale od początku, mamy krem w szklanym ciemnym słoiczku. Nie jest to nigdzie napisane, ale podjerzewam, że producent wybrał ciemny kolor szkła, aby jak najmniej światła dostawało się do niego i mogło mu ewentualnie zaszkodzić. Jest to zwykły, poręczny słoiczek. Jeśli chodzi o formułę kremu, w moim odczuciu jest to mus-pianka, który na mojej cerze bardzo szybko się wchłania, dając cerze cynkowe wykończenie. Wchłania się do matu, aż pięknie popatrzeć! Nie każdy, lub prawie żaden krem nawilżający(!) nie wchłaniał się u mnie całkowicie, aż do tego. Wiele osób uważa konsystencję tego kremu za tępą, i nie współpracującą z cerą. Zupełnie nie widzę takiego efektu u siebie, u mnie pod wpływem ciepła skóry, krem przyjemnie się rozprowadza. Używam tego kremu codziennie rano od około 2 miesięcy (!) bo słoiczek zawiera aż 60ml i jest bardzo wydajny. Nie wiem nawet czy zdenkuję go przed upływem terminu ważności. Jeśli chodzi o działanie, jestem zadowolona. Krem pięknie ujednolica koloryt skóry, rzadziej niż przed użyciem wyskakują zaskórniki czy niedoskonałości. Krem nawilża skórę jednocześnie jej nie obciążając, można niemal po chwili wykonać makijaż bez obawy, że podkład się zważy. Ten krem uwiódł mnie swoją prostotą, naturalnym składem a także rzeczywistym efektem nawilżenia skóry. Jest to krem z którym moja buzia się polubiła i prawdę mówiąc gdybym miała wybierać to skuszę się na niego ponownie. Warto dodać co jest ważne, krem ma SPF 25 więc dla mnie jako bladzioszka jest to duży plus, kiedy mam dzień no make-up bądź eksponuje twarz na słońcu. Warto spróbować.

Zaczęłam go używać w lato, i właśnie wtedy pojawiła się ta "dziwność". Po nałożeniu go w ciepły dzień skóra zaczyna się pocić. Doslownie mam mokrą twarz. Problem nie pojawia się przy stosowaniu jesienią i zimą. Poza tym krem naprawdę dobry. Wspaniały skład, dobrze nawilża, nadaje się pod makijaż. Szkoda że tak dziwnie działa w lato bo SPF właśnie wtedy najbardziej jest potrzebny. Bardzo wydajny i przyjemny w stosowaniu. Mega plus za szklane opakowanie!

Moja skóra nie polubiła tego kremu. Już po pierwszym użyciu pojawiły się wypryski na twarzy i szyi. Kompletnie nie nadaje się pod makijaż dla cery mieszanej. Sprawia, że makijaż pływa.. Krem nie jest lekki, ciężko go nałożyć na twarz, roluje się, tworzy smugi. Brak zapachu jest dla mnie jego wadą. Niestety po kilku próbach trafił do kosza!

Jest pełnia lata, więc wypadałoby zainwestować w krem z filtrem. Długo szukałam dobrego kremu. Większość miała SPF 50 i było przeznaczone raczej na plażę, a nie do codziennego stosowania, gdzie krem ma również odżywiać. Mam cerę mieszaną więc bałam się, że taki krem będzie mnie zapychał. Jednak nic takiego się nie stało. Krem mimo tego, że w składzie (który btw jest świetny) ma dużo oleji nie jest ciężki. W słoiczku wydaje się zbity i zbyt ciężki dla skóry. Jednak po nałożeniu na skórę przyjemnie się rozprowadza i wchłania. Dobrze nawilża, nie obciąża, moich porów nie zapycha. Stosuje go również pod oczy. Jest naprawdę dobry!

Krem nie tylko jest "tępy" i ciężko się rozprowadza, ale niemiłosiernie ściąga skórę oraz powoduje wysyp niedoskonałości i zaskórników. Co istotne, niby firma naturalna, a w składzie mocno drażniąca substancja. Nie nawilża, nie nadaje się pod makijaż, a już na pewno nie wyobrażam sobie stosować go na noc. Jakby nie było, pieniądze wyrzucone w błoto.

Wszystkie kremy od Make Me Bio są pięknie zapakowane, w ciemny, ciężki szklany słoiczek :). Na produkcie znajduje się etykieta z wszystkimi niezbędnymi informacjami, nawet skład jest przetłumaczony na język polski, brawo! Krem dość szybko się wchłania, sprawia że skóra staje się nawilżona i bardzo gładka. Zauważyłam, że regeneruje podrażnienia. Mimo wszystko jest trochę ciężki dla mojej mieszanej cery, niestety jest skłonna do zapychania więc używanie kremu ograniczam do minimum.

Kupiłam ten krem jesienią zmęczona tradycyjnymi aptecznymi kremami. Jest to krem na bazie aloesu, więc liczyłam na nawilżenie i ukojenie. Sprawdził się średnio. Konsystencja bardzo miła. Wchłania się jakieś 5 minut na mojej skórze. Przy drugiej warstwie zaczyna się to niemiłe rolowanie na skórze. Zalecam przechowywać ten krem w lodówce. Przy obniżeniu temperatury współpracuje nieco lepiej ze skórą. Jest to krem naturalny i niestety jak większość takich produktów powoduje na mojej skórze problemy z nałożeniem podkładu. Obecnie używam go głównie na noc. Wyprysków i podrażnień brak. Działania SPV nie sprawdziłam. Opakowanie przyjemne, dość ciężkie. Wspomniane rolowanie raczej sprawi, że do niego nie wrócę.