Franck Provost Keratin Miracle, Mask Maska wzmacniająca i odbudowująca do włosów cienkich i łamliwych

Maska bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, myślałam że będzie typową drogeryjną maską ale okazała się ciekawa. Pachnie bardzo ładnie i intensywnie. Włosy po umyciu miałam błyszczące ale nie powodowały obciążenia. Wraz z szamponem z tej samej serii daje bardzo fajny efekt ;)

Wydając tyle pieniędzy na maskę do włosów, mamy prawo spodziewać się jakichś konkretnych efektów. Nie tym razem. Ta maska swoim działaniem dorównuje co najwyżej średniej jakości odżywkom, które z powodzeniem można kupić za 15zł w hipermarkecie. Trochę ułatwia rozczesywanie, całkiem ładnie pachnie i na 10 minut lekko wygładza. To by było na tyle, a używałam jej regularnie przez kilka tygodni (naiwna) myśląc, że może coś się jeszcze zadzieje :) Co prawda, przeznaczona jest do włosów cienkich i łamliwych, a moje są bardzo gęste i grube, ale nie będę jej tym usprawiedliwiać, bo nie widzę w tym większego sensu. Pieniądze wyrzucone w błoto.

Zawsze omijałam produkty tej marki w drogerii. Szkoda mi było pieniędzy :p W grudniu dostałam w prezencie maskę i odżywkę, które zużyłam dopiero teraz. Jestem zachwycona. Produkty ten zostawia piękny zapach na włosach, odżywia włosy, są po niej gładkie i sypkie.

Nigdy więcej nic z tej marki , to kolejny produkt na którym się zawiodłam . Przede wszystkim nie spełnia swoich podstawowych funkcji jako maska/odżywka. Nie robi kompletnie nic z włosami a mam wrażenie ,że je PRZESUSZA. To jedna z najgorszych masek jakie używałam a są o wiele tańsze i o wiele lepsze,. Jedynynm plusem jest zapach i to ,że jest w miarę wydajna.

Kiedy kupuję produkt do włosów określany mianem "maski", nieco zbyt poważnie podchodzę do tematu pielęgnacji swojej czupryny. Nigdy bowiem nie traktuję takiego kosmetyku jako odżywki do włosów, którą tak naprawdę można już po chwili spłukać. Podobnie było w przypadku tego produktu, sygnowanego nazwiskiem francuskiego fryzjera Franck'a Provosta - za każdym razem po umyciu włosów szamponem z tej serii, nakładałam na nie obficie maskę, zwijałam włosy w ślimaczka, przywdziewałam foliowy czepek, a na końcu owijałam łepetynę ciepłym ręcznikiem. Tak opatulona spędzałam kolejne 20-25 minut na relaksie, malując paznokcie lub czytając książkę. Za chwilę zdradzę, jak maska zachowała się po tak "profesjonalnej" aplikacji. Najpierw chciałabym opowiedzieć o moich wrażeniach podczas jej stosowania. Przede wszystkim na pierwszy rzut pójdzie opakowanie - to wygodna, dość miękka tuba, z pomocą której łatwo wyciśniemy pożądaną ilość produktu. Co ważne, można postawić je "do góry nogami" przez co łatwo zużyć kosmetyk aż do samego końca. Niestety, trzeba na to opakowanie trochę uważać, gdyż zawartość lubi z niego samoczynnie uciekać (podobnie jak w przypadku szamponu). Maska nie jest przesadnie gęsta, dlatego też łatwo opuszcza tubę nawet wtedy, gdy nie wywieramy nacisku ;). Zapach jest śliczny - przywodzi na myśl francuskie perfumy o dość mocnej, ale bardzo kobiecej nucie. Jest naprawdę długo wyczuwalny na włosach, otulając je swoją słodyczą. Maska dobrze rozprowadza się na włosach i równie sprawnie się z nich spłukuje. Pozostawienie jej na włosach przez około 20 minut pod czepkiem i ręcznikiem sprawiło, że włosy stały się wyjątkowo miękkie i przyjemne w dotyku. Zostały również pięknie wygładzone, dzięki czemu nie puszyły i nie elektryzowały się. Przy rozjaśnianych, suchych włosach to bardzo istotna sprawa :). Maska jest emolientowa, dlatego też bardzo przypadła im do gustu. Odnoszę również wrażenie, że mniej wypadały i nie łamały się. Działanie kosmetyku oceniłabym bardziej jako doraźne - zarówno stan jak i kondycja włosów nie została jakoś szczególnie poprawiona. Od razu po umyciu, zaaplikowaniu maski i wysuszeniu włosów, prezentowały się one przepięknie, lekko, były sypkie, błyszczące, dociążone. Efekt utrzymał się jednak tylko do następnego mycia. Jak na produkt, który kosztuje nieco ponad 40 złotych - bez szału, prawda? :)

Produkt kupiłam jak tylko pojawił się na półkach w Rossmannie. Wybrałam maskę, z myślą aby używać "coś mocniejszego" zimą. Wiadomo, że różnica temperatur i suche powietrze nie służą włosom. Zdziwiła mnie konsystencja maski, wodnista, nawet jak na odżywkę, mało treściwa. Działanie niestety nie wyprowadziło mnie z błędu. Dla mnie to przeciętna odżywka. Nie wygładza dostatecznie włosów, nieco obciąża. Mam więc strąki, jakby tłuste, ale wcale nie jakoś super odżywione. Nie ma w tych włosach życia. Brakuje mi elastyczności. Reasumując nie jest to totalne dno, ale do ideału daleko. Zdecydowanie lepiej wypada John Frieda czy Toni&Guy. O Kevinie Murphy nie wspominam. Przy dość wysokiej cenie produktu mogę dać 3 ***.

Ta maska to taka odżywka, bo nie trzeba jej tak długo trzymać na włosach, a i tak działa cuda.Maska ma idealną konsystencję, nie jest lejąca, nie przecieka przez palce, ani nie jest też bardzo zbita. Niewielka ilość wystarcza na odżywienie moich długich włosów.Zwykle nakładam ją od ucha w dół, żeby niepotrzebnie nie obciążyć włosów. Za każdym razem włosy są nawilżone aż po końcówki, miękkie w dotyku, wyglądają na zdrowe i zadbane. Odżywka ułatwia rozczesywanie włosów, zajmuje mi to chwilkę i mogę cieszyć się piękną, lejącą taflą.