SVR Sensifine AR Creme Krem o działaniu termoregulującym

Krem poznałam dzięki poleceniu Pani ekspedientki w aptece. Posiadam wrażliwą, skłonną do zaczerwienień cerę i dlatego szukałam kosmetyku, który przyniesie mi ulgę oraz ukojenie. Muszę przyznać, że ten krem spisuje się rewelacyjnie! Dosłownie czuję jak chłodzi moje rozgrzane policzki, dzięki zielonemu pigmentowi redukuje zaczerwienienia, łagodzi podrażnienia, skutecznie nawilża i niweluje uczucie ściągnięcia. Nie pozostawia tłustej warstwy, szybko się wchłania- nieraz wydaje mi się, że aż za szybko i dlatego nie jest bardzo wydajny. Na duży plus, że twarz po nim się nie wyświeca. Jest to kosmetyk, którego efekty są długotrwałe i widoczne gołym okiem. Z miejsca stał się moim ulubionym i niezastąpionym kremem do twarzy bez którego nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji.

Nie mam trądziku różowatego, ale dużą skłonność do zaczerwienień. Krem jest bardzo przydatny w pielęgnacji takiej cery. Po jego nałożeniu czuje się jakby chłodzenie i przez chwilkę kojarzy się to z minimalnym mrowieniem. Kosmetyk bardzo dobrze nawilża skórę. Buzia jest po nim miękka, gładka i delikatna, jakby wyciszona. Nie posiada zapachu, ale dla celów medycznych to dobra opcja. Nie zapycha, nie podrażnia i nie uczula. Krem w tubce jest bardzo wydajny, przez wąski otwór nabieramy produktu tyle ile nam dokładnie potrzeba. Polecam!

Teraz gdy już go skończyłam widzę, że jednak fajnie koił skórę na policzkach. Teraz gdy szukam czegoś nowego i parę dni nie używałam nic typowo do cery naczynkowej rumień jest intensywniejszy. Krem ten fajnie otula skórę warstwą ochronną, bardziej nadaje się na zimę niż lato. Parę razy użyłem go na całą twarz i makijaż na czole i nosie nie prezentował się zbyt dobrze. Szybko wyświeciły się te miejsca. Może kiedyś do niego wrócę, na razie mam parę innych marek które chce przetestować.

Krem ma być termoregulujący i do cery naczynkowej z efektem lekkiego nawilżenia. Owszem, nie zapycha mojej cery która jest mieszana i wrażliwa ale kupiłam go z myślą o używaniu na noc i średnio się sprawdził. Jak się go nałoży to jest takie uczucie chłodzenia na twarzy, nie uczula mnie, nie szkodzi mi w żaden sposób ale nie robi też nic innego.. nie zauważyłam różnicy przed używaniem i po używaniu, może poza uczuciem chłodu na twarzy co może delikatnie wpłynęło na zaczerwienienia. Opakowanie zużyłam do końca ale skóra jaka była przed nim taką pozostała po nim.

Na wstępie chcę zaznaczyć, że dla mnie najważniejszą rzeczą jest skład i działanie. Jeżeli te dwie cechy są zachowane, to krem może kosztować 1000 zł i być z końskiego jelita, to i tak go kupię. Dostałam kilka próbek tego specyfiku. Słysząc pozytywne opinie o nim, ochoczo zabrałam się do testowania. W oko wpadła mi jego zielonkawa barwa, która po nałożeniu pięknie wtapia się w skórę, redukując zaczerwienienie. Nie będzie działać jak laser, i nie naprawi lat zaniedbań (halo drogie Panie, żaden krem tego nie zrobi!), więc nie ma co oczekiwać cudów, że z dnia na dzień nasza cera zostanie pozbawiona pajączków hodowanych miesiącami. Ale do rzeczy. Bez wątpienia krem reguluje czerwienienie się, również spowodowane wysiłkiem fizycznym, co bardzo mnie się podoba i z chęcią poleciłabym go moim kolegom z siłowni, których twarze przypominają czerwone placki. U mnie również się sprawdzić podczas wystawiania na mróz. Zostało to skutecznie ukrócone. Działanie mogło by być nieco lepsze, regenerując i nawilżające. Po nałożeniu kremu twarz zachowywała swój naturalny kolor, ale nie czułam, by była ona wyjątkowo zaopiekowana, nawilżona czy ustabilizowana. Wysoko w składzie jest masło shea i gliceryna, co o nim dobrze świadczy. Skład oceniam jako bdb. Po nałożeniu na usta zaczął mnie piec. Nie wiem dlaczego. Nie wiem, czy go kupię, ale zdecydowanie zasługuje na 5 gwiazdek. Robi to co powinien, ma dobry skład, cena tez jest ok. Mieszam go z bardziej odżywczym kremem i wtedy spełnia moje oczekiwania w stu procentach.

Mam cerę naczynkową, skłonną do trądzika różowatego. W stanach pogorszenia stosuję leczenie od dermatologa, a dodatkowo pielęgnację dermokosmetykami. dotąd moim ulubieńcem był Ruboril. Przy okazji zakupów otrzymałam próbkę kremu SVR Sensifine AR. Byłam z niego tak zadowolona, że w aptece internetowej zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie. Krem bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia żadnej tłustej lub lepkiej warstwy. Natychmiast "gasi" rumień i uspokaja cerę. Pięknie trzyma się na nim makijaż. Ma ładne i wygodne opakowanie. Jestem bardzo z niego zadowolona, zakupiłam też wodę micelarną z tej serii. Polecam!

Kremu używałam rano pod makijaż przez prawie miesiąc. Ma zielonkawą barwę, która nie wpływa finalnie na barwę cery. Po nałożeniu tworzy delikatny, lekko tłustawy film. Teraz latem mam wrażenie, że buzia z tego powodu bardziej się świeciła po kilku godzinach. W chłodniejszych miesiącach może tworzyć dobrą ochronę przed czynnikami zewnętrznymi. Myślę że może być dobrym zamiennikiem do Biodermy Sensibio

Moja cera nie znosi wysokiej temperatury, po prysznicu jest podrażniona, rozgrzana i mocno się czerwieni. Nic tak jak ten krem nie jest w stanie jej uspokoić. To jest krem dla skóry, która potrzebuje ukojenia, nawilżenia i regeneracji. Jest konkretny, treściwy, gęsty. Ma lekko zielonkawy kolor, ale czy redukuje zaczerwienienia? Raczej nie, on je poprostu łagodzi przez co mogą się wydawać mniej widoczne. Dobrze sprawdza mi się też jako krem pod makijaż. Ja polecam

Mam słabość do SVR, także i ten kosmetyk przewinął się przez moje ręce gdy atakowałam apteki na fali fascynacji produktami marki. Używałam go latem, gdy na mojej twarzy często pojawia się rumień spowodowany wiecznym przegrzaniem (bo powyżej 15 stopni już nie mogę funkcjonować ). Nieźle nawilża, faktycznie przy nakładaniu przez moment czułam delikatne chłodzenie i...to właściwie tyle. Bardzo chciałam, żeby działał tak jak opisuje to producent, a niestety po zużyciu całego opakowania (co zajęło mi bodajże 3 miesiące) nie odnotowałam nic nowego. Krem ma lekko zielonkawy kolor, ale raczej nie tuszuje on zaczerwienień. Opakowania jak to u SVR - ładna szata graficzna, wygodne i lekkie.

Zauważyłam, że drogie apteczne kremy do cery naczynkowej z reguły nie działają. Przetestowałam ich naprawdę sporo i nic, za każdym razem zero efektów. Z tym kremem to samo, czyli absolutne nic. Niby ma łagodzić zaczerwienienia, a po nałożeniu skóra lekko piecze i się czerwieni... Zużyłam całe opakowanie, choć naprawdę nie miałam do niego serca i wciąż myślałam, że potrzebuje czasu, żeby jakiś efekt był. Ale nic takiego się nie stało. Żadnego zmniejszenia zaczerwienienia, żadnego ograniczenia nadreaktywności skóry, żadnego ukojenia. Więcej zdziałał u mnie taniutki krem z Ziai niż to coś. Nie polecam.