Oj, kiedy tylko zobaczyłam miniaturę tego produktu bez wahania stwierdziłam
"biere". Wówczas było to moje pierwsze zetknięcie z taką formą maseczki. Co prawda, widziałam kilka bąbelkujących testów koreańskich masek w płacie, ale nie uśmiechało mi się płacić 30 zł za jedno użycie, wolałam zapolować na chwaloną przez wielu maskę z Sephory, ta zaś wiecznie wykupiona. W końcu Clinique przyszedł z pomocą.
Za miniaturę maski o poj. 15ml, zapłaciłam 30 zł.
Pojemność standardowa to 50ml. Koszt ok. 130 zł.
Muszę przyznać, że bardzo mocno zdziwiła mnie wydajność produktu.
Tubeczka wystarczyła mi na 7-8 użyć produktu tylko na twarz.
Wow. Naprawdę, jestem pod wrażeniem.
Co wpłynęło na tą wydajność?
Na pewno forma aplikacji, czyli opakowanie z pompką. Produkt uda nam się wycisnąć aż do dna, przy czym nic z tuby nie wycieka.
Warto też wspomnieć o konsystencji, która ma postać żelową. Wystarczy pokryć twarz niewielką ilością produktu aby po kilku minutach móc cieszyć się obfitą pianą. Zauważyłam, że wiele osób, z przyzwyczajenia lubi nakładać maski "na bogato" może stąd tak różne opinie dot. wydajności. Uwierzcie mi. W tym przypadku, naprawdę wystarczy cienka warstwa.
Producent zaleca trzymanie maski przez 3 minuty (maseczka łatwa, szybka i przyjemna) aczkolwiek ja trzymałam ją na twarzy dłużej, koło 5-10 min. do momentu aż przestała rosnąć, bąbelkować. W początkowej fazie wzrostu pęcherzyków powietrza maska staje się jakby kremowa, a piana mięciutka, gęsta. W apogeum wzrostu jest już jej naprawdę sporo, robi się luźniejsza, po pewnym czasie poprostu powoli znika z twarzy.
Jakie to uczucie? No miłe. Czujemy lekkie, delikatne mrowienie wynikające z namnażania pęcherzyków powietrza. Bąbelkowanie jest dość ciche. Kąpielowa piana, na pewno daje więcej hałasu, jeśli tak to mogę określić.
I co ważne. Maseczka nie łaskocze. Nie drażni, a spotkałam się kiedyś z opinią jednej z koleżanek która po użyciu koreańskiej maski bąbelkowej nie mogła znieść drażniącego dla niej uczucia bąbelkowania.
I nie wiem czy to zasługa jej własnego progu wrażliwości, czy "wina" maski.
Clinique daje nam przyjemne doznania.
A teraz coś o efektach.
No cóż. Bedę z Wami szczera. SZAŁU NIE MA.
Jeśli liczycie na dogłębne, porządne oczyszczenie twarzy, to ta maska Wam w tym nie pomoże. Znacznie lepiej sprawdzą się jakiekolwiek maski na bazie glinki.
Ale... jeśli chcecie spróbować "czegoś innego", przekonać się jak to jest, pobudzić się trochę, zrelaksować to polecam. Maska delikatnie oczyszcza przy czym dość dobrze matuje. Przyjemnie relaksuje twarz.
Obecnie mając porównanie do maski Clinique i bąbelkowej serii AA muszę przyznać, że o ile efekty są podobne to jednak większą przyjemność stosowania daje maska Clinique. Jest znacznie wydajniejsza, piana utrzymuje się o wiele dłużej i rośnie w sposób kontrolowany. Jest też bardziej zbita, gęsta, kremowa. No i wydajniejsza.
Aaaa i jeszcze kwestia zapachu, który jest specyficzny dla tych wszystkich produktów bezapachowych. Coś czuć. Ale nie wiadomo co i czy na pewno.
Czy warto kupić i sprawdzić?
Myślę, że tak. Dla zaspokojenia ciekawości, bąbelkowego relaksu.
Czy ja kupię ponownie?
Nie wiem, być może.
Czy żałuję zakupu?
W żadnym wypadku. Miło było.
Zalety:
- atrakcyjne i wygodne opakowanie z pompką
- wydajność, wystarczy cienka warstwa
- przyjemne uczucie na twarzy
- w sprzedaży dostępna wersja pełnowymiarowa i miniatura
- piana gęsta, zbita, kremowa, nie znika w ekspresowym tempie
- płynne fazy wzrastania i opadania piany
- nie podrażnia, nie wysusza skóry, nie ściąga cery
- całkiem dobrze radzi sobie z matowieniem cery (cera mieszana)
- szybka, łatwa i przyjemna
- cena przy tej wydajności i jakości piany do przyjęcia
Wady:
- no cóż, raczej słabo oczyszcza, jeśli już to tylko "po łepkach", powierzchniowo, skóra nie jest ani rozświetlona, ani wygładzona, to bardziej taki przyjemny bajer, który jednak ma coś w sobie, bo mimo braku obiecanego działania nie potrafię ocenić go niżej niż 4-.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie