Moja recenzja raczej będzie się wyróżniać na tle innych, bo ja po prostu jestem z tego serum niezadowolona. Uwielbiam produkty z witaminą C i bardzo służą mojej skórze, ale ten produkt to jeden z gorszych w tej kategorii. Tak naprawdę to muszę się mocno wysilić, żeby stwierdzić co mi się tutaj podobało, bo i wydajność kiepska, zapach i konsystencja też raczej na minus, działanie na skórze minimalne. Całość prezentuje się raczej mało atrakcyjnie i jeśli szukamy serum z witaminą C w składzie to moim zdaniem lepiej wybrać coś innego niż akurat ten kosmetyk.
Serum znajdujemy w plastikowym opakowaniu z pompką. Pompka zawsze na plus, ale całe opakowanie jakoś nie powala jakością. Jest wykonane z cienkiego plastiku, po jakimś czasie przy naciskaniu pompki zaczęło coś tam zgrzytać i piszczeć, ogółem sprawia wrażenie mało trwałego. Nie mam za to zastrzeżeń co do samej pompki, bo naprawdę dobrze działała przez cały czas używania i dozowała dokładnie tyle ile chciałam.
Konsystencja jest według mnie nie do końca trafiona, bo to taki rzadki krem, a nie serum. Zupełnie nic nie mam do bogatszych formuł, sama takie lubię, ale tutaj zachowanie na skórze i wykończenie jest typowe dla kremu. Jest to lejąca się emulsja w lekko żółtym kolorze, która w dotyku jest jakby nieco mokra i klejąca, przez co kiepsko się rozprowadza na oczyszczonej skórze. Podczas rozsmarowywania bardzo się smuży, ja tak naprawdę wklepywałam serum, bo to była jedyna opcja, żeby nie zostać z zastygniętymi smugami na twarzy. Dobrze się wchłania, ale nadaje takiego tępego, matowego wykończenia, na który potem też ciężko nałożyć krem. U mnie wiele razy kolejno nakładany krem się rolował (i to nawet po upływie np. 30 minut po nałożeniu serum). Byłam w stanie nałożyć na skórę jedynie lekki krem-żel, inaczej po jakimś czasie na skórze pojawiały się wiórki i zrolowane resztki kosmetyków. Musiałam mocno uważać przy nakładaniu makijażu, bo serum sprawiało, że na skórze zostawała tępa powłoka, która mocno utrudniała nie tylko nałożenie kremu, ale i jakiegokolwiek innego produktu do makijażu.
Nie było też zachwytów jeśli chodzi o zapach. Czuć w nim lekko cytrusy, ale jako całość jest mdły, jakiś taki dziwny, chociaż nieprzyjemny to by było za duże słowo. Po prostu średnio ładny, chociaż akurat zapach to tutaj najmniejszy problem.
A największym jest według mnie to, że serum wyczuwalnie wysusza skórę. Gdy używałam go regularnie, w pewnym momencie zaczęłam mieć suche skórki, ściągniętą skórę i wręcz szorstką w dotyku. Musiałam po nim używać mocno nawilżającego kremu, aby zniwelować te efekty uboczne. Zaraz po nałożeniu na twarz serum nieco ściąga i delikatnie napina twarz, niby nic nieprzyjemnego, ale zawsze czułam wtedy lekki dyskomfort. Nie zauważyłam działania na przebarwienia czy wyrównanie kolorytu. Kiepsko wygładza, właśnie po nim czuć taką kredowo-matową powłokę na skórze, a nie przyjemną gładkość. Kiepsko współpracuje z innymi kosmetykami do pielęgnacji i makijażu. Nie poprawia kondycji skóry, nie daje jej zastrzyku energii. Jedyne co to faktycznie delikatnie napina i sprawia, że widoczne linie i zmarszczki nieco się spłycają, no ale marny to efekt mając na uwadze jakim kosztem to wszystko się odbywa.
Wyłamię się więc spośród wielu pozytywnych opinii. Być może to indywidualna specyfika mojej skóry, która po prostu nie polubiła tego serum. Na przestrzeni ostatnich miesięcy miałam jednak okazję wypróbować wiele produktów z witaminą C i szczerze mówiąc - to od Alkmie to jedno z najsłabszych. Nie tyle, że mało skuteczne, ale mało skuteczne ORAZ niefajne w użyciu.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie