Kremów do rąk z tej serii miałam już naprawdę sporo i można je określić jako delikatne nawilżacze, idealne do stosowania podczas prac biurowych czy nawet domowych kiedy nie mamy czasu czekać aż kosmetyk się wchłonie. Już od dłuższego czasu ich nie zamawiam, ponieważ staram się przejść całkowicie na naturalną stronę mocy. Jednak Oriflame nie dał o sobie zapomnieć i kremik z awokado trafił w moje ręce jako prezent.
Moja skóra na rękach jest bardzo sucha, atopowa, a w skrajnych przypadkach popękana i podrażniona, dlatego dobry krem do rąk, to u mnie tak ważny kosmetyk, jak krem do twarzy. Jednak przy papierkowej robocie preferuję lżejsze specyfiki, które nie będą wpływały na jakość pracy.
W tym przypadku mamy przyjemną, kremową konsystencję, zwartą, ale łatwą w aplikacji. Zielonkawy kolor oraz fajny, świeży zapach a'la awokado, który zdecydowanie uprzyjemnia stosowanie.
Kremy z tej serii bywały wodniste, ten taki nie jest, ale za to potrzeba go odrobinę więcej użyć, żeby dokładnie nasmarować dłonie. Dobrze się rozprowadza, nie zbija się w grudki przy dłuższym masowaniu, a także oczywiście ekspresowo wchłania bez filmu, który utrudniałby powrót do zwykłych czynności.
To już wiemy, że dobry z niego pomocnik biurowy, a jak u niego z tym nawilżaniem? Z pewnością przynosi ulgę skórze ściągniętej po myciu. Zmiękcza i uelastycznia naskórek, czyniąc go bardziej odpornym na uszkodzenia. Nawilża w przyzwoitym stopniu, bo nie jest to twardy zawodnik, który z miejsca pomoże mocno suchej skórze. Czasami nawet musiałam ponawiać aplikację albo sięgnąć po coś mocniejszego, bo zawsze mam taki krem w pogotowiu. Jednak w normalnych warunkach albo przy mniej problematycznej skórze będzie ok. Ja osobiście bardzo go polubiłam. A moja koleżanka biurko obok zamawia regularnie.
Skład, jak to w Oriflame, nie powala. Przed kompozycją zapachową jest wyłącznie gliceryna i emolienty, tworzące na skórze warstwę okluzyjną. Wartościowe substancje aktywne występują tu w homeopatycznych ilościach, a są to masło shea, olej ze słodkich migdałów, olej z oliwek, olej z awokado i wit. E. Poprzetykane z resztą całą masą kiepskich konserwantów.
Krem znajduje się w miękkiej, matowej tubce w kolorze ciemnej zieleni oraz z naklejoną etykietą z wizerunkiem awokado. Tubka jest zakręcana szeroką nakrętką. W pracy bardziej leżałoby mi zamknięcie na zatrzask, ale to już taka drobna uwaga.
Cena w promocji potrafi być bardzo atrakcyjna, no ale trzeba mieć dostęp do konsultantki.
Ja z kremu jestem zadowolona, chociaż niewystarczające dla mojej skóry działania oraz słaby skład powodują, że wracać nie będę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie