Selfie Project #BravePanda, Oczyszczająca maska na tkaninie 

Lubię wszelkiego rodzaju maseczki w płachcie, więc często testuję różne firmy w tym temacie. Maseczka zachęca nas do kupna swoim ślicznym opakowaniem, jeśli ktoś lubi maseczki z nadrukami zwierząt, to tutaj taką znajdzie. Dobrze się trzyma na twarzy, płachta jest dość cienka, ale nie przeszkadza to w aplikacji produktu. Nie zauważyłam oczyszczenia twarzy, ot taka codzienna maseczka, która mi po prostu nie zaszkodziła. Raczej do niej już nie wrócę.

Rzadko stosuję takie maseczki (w płachcie). Wydają mi się zbyt drogie jak na jednorazowe użycie, ale tą akurat dostałam w prezencie ;) Zacznę od początku- maseczka bardzo obficie nawilżona, nie problemu z trzymaniem się na twarzy. Ciekawy design pandy ale to akurat dla mnie nie ma znaczenia. Optymalnie ponacinana, raczej da się ją dopasować do twarzy. Niestety tuż po nałożeniu maski bardzo zaczęła mnie piec skóra. Już chciałam ją ściągnąć, bo robiło się to nie do zniesienia i za to odejmuję gwiazdkę! Na szczęście to uczucie minęło. Po ściągnięciu maski resztę produktu wmasowujemy w skórę - bardzo przyjemne uczucie :). Zapach przepiękny, świeży, orzeźwiający. A skóra następnego dnia wręcz idealna! Trudno mi było uwierzyć, ale twarz naprawę była porządnie oczyszczona, gładka, napięta, nawilżona! To efekt super! gdyby tylko nie to pieczenie tuż po nałożeniu...

Maska wygląda ładnie i dobrze oczyszcza oraz ładnie pachnie. Dodatkowo jest bardzo dobrze nawilżona, a płachta jest dopasowana do wielkości twarzy. Efekty są nawet dobre.

Jestem ogromną fanką maseczek zwłaszcza w plachcie. Te dodatkowo mają świetne rysunki i po nałożeniu na twarz stajesz się takim misiem. Co do samej maseczki to bardzo ładnie ona oczyszcza buzię, buzia staje się bardzuej nawilżona i od razu wygląda lepiej.

Doprowadziłam cerę do bardzo dobrego stanu, nie pamiętałam już co to wyprysk. Niestety zachciałam wieczorem z chłopakiem zrobić sobie spa ze zwierzęcymi maseczkami. Następnego dnia zarówno on jak i ja obudziliśmy się z masą wyprysków z którymi walczymy od tygodnia... maseczki mrowiły, wyglądały tragicznie.

To, co zadecydowało o kupnie tego produktu, to oczywiście ciekawość co do uroczego designu pandy. Po otwarciu od razu można wyczuć dość ładny, świeży i mocny zapach, który po użyciu maski utrzymuje się na buzi przez cały dzień. Produkt jest bardzo dobrze nasączony oraz idealnie przylega i wpasowuje się w twarz. Nie spada o nie zsuwa się. Podczas stosowania można odczuwać lekkie szczypanie. Jeżeli chodzi o działanie, to maska świetnie nawilża, cera prezentuje się lepiej (jest m.in. ładnie wygładzona), ale jak dla mnie, to samo oczyszczenie mogło by być trochę lepsze. Zauważyłam, że zniknęło mi parę przebarwień, co oczywiście oceniam na plus.

Maseczka znajduje się na tkaninie. Po otwarciu ma bardzo przyjemny zapach świeży, lekko owocowy. Maseczka jest bardzo mocno nasączona. Z łatwością zakłada się ją na twarz. Nie odstaje, idealnie przylega aż do upływu czasu. Po zdjęciu jej skóra jest lekko wilgotna. Pozostałości esencji nie zmywamy tylko wmasowujemy w skórę. Niedoskonałości po maseczce są przygaszone skóra odżywiona i długo utrzymuje mat już po pierwszym zastosowaniu. Jedyny minus jest taki, że pozostają na twarzy ciemne oprawki z kształtu pandy i niestety trzeba to zmyć. Maseczkę najlepiej nie wykonywać przed samym wyjściem, bo może pobrudzić. Jednak ja jestem bardzo zadowolona i to nie moje ostatnie opakowanie.

Jakoś nigdy nie sięgałam po maseczki tej marki. Ale skusiło mnie do zakupu te urocze opakowanie z pandą i wrzuciłam do koszyka. :) Była w całkiem dobrej cenie, około 10 złotych, czyli tyle ile najczęściej płacimy za maski na tkaninie. To co spodobało mi się od razu to właśnie ta tkanina. Maseczka ma dla mnie idealny rozmiar i perfekcyjnie pasuje do buzi. Ma odpowiednie skrojenie, otwory są wycięte w odpowiedniej wielkości i w odpowiednich miejscach, a to już jest połowa sukcesu. Jednak dla mnie jest troszkę za słabo nasączona, mogłaby mieć zdecydowanie więcej esencji, przez co miałaby lepsze działanie nawilżające. Co do działania tej maseczki mam bardzo mieszane uczucia... Przede wszystkim miała być to maseczka oczyszczająca. Ja żadnego oczyszczania niestety, ale nie zauważyłam. Nie zwężyła mi również porów. To jest dla mnie dość spory minus, dlatego że nie spełnia po prostu swojej funkcji. Spodziewałam się czegoś lepszego. Nawilżenie niby jakieś jest, ale dla mnie za słabe, a moja cera nie jest jakaś szczególnie wymagająca. Dodatkowo podczas użycia maski da się odczuć mało komfortowe szczypanie. Zapewne ma ona tak działać, ale efektów tego działania i tak brak, więc szkoda. Trochę się zawiodłam, ale myślę, że spróbuję jeszcze innych masek tej firmy. Do tej już raczej nie wrócę.

Maska jest bardzo dobrze skrojona, co się zdarza rzadko. Nasączenie jest średnie. Oczyszczanie twarzy maseczkami w płachcie różnie się kończy, ponieważ wolę jednak kremowe wersje do takich zabiegów. Tutaj efekt jest zauważalny, cera prezentuje sie lepiej, pory nie sa całkowicie oczyszczone, ale to jest maska, więc trzeba mieć to na uwadze. Składniki zawarte w produkcie, na pewno przyczynią się do antybakteryjnego działania.

Podczas aktualnej promocji w Rossmannie - zauważyłam okazję wypróbowania maseczek na płachcie marki Selfie Project. Skusiły mnie ładne i bardzo estetyczne opakowania, a także skład. Postanowiłam wypróbować wszystkie trzy typy maseczek dostępnym w drogerii - #bravepanda, #luckseal i #socure. Choć był to pierwszy zakup maseczek - całkowicie spełniły moje oczekiwania i się nie zawiodłam. Zauważyłam bardzo dobre odżywienie, nawilżenie, odświeżenie skóry. Po kilkukrotnym użyciu w odstępie kilku dni i stosowaniu mojej codziennej pielęgnacji - zauważyłam jej wygładzenie. Maska jest delikatna, w moim przypadku nie spowodowała żadnych podrażnień ani pieczenia.

Używałam już kilku innych masek tej firmy zanim sięgnęłam po wersję oczyszczającą. Mam problematyczną skórę skłonną do trądziku, raczej mieszaną, ale zarazem dojrzałą. Maska jak zwykle z tej firmy - nie testowana na zwierzętach, z dobrze wyciętymi otworami, łatwa w aplikacji. Nie wysycha i nie zsuwa się, nie cieknie też po szyi. Niestety niezupełnie oczyszcza - stosowałam maski nawilżające tej samej firmy i efekt jest dosłownie identyczny, może skóra jest nieco bardziej wysuszona.

Maseczke kupiłam na promocji w Rossmannie za 5.69, nastawiając się do niej pozytywnie. Maseczka ma dosyć specyficzny zapach, który nie należał do moich ulubionych. Jej działania prawie w ogóle nie widać. Do otworzenia opakowania potrzebne są nożyczki, a tkanina nie jest wykonana z dobrej jakości. Na tkaninie mamy mieć nadrukowaną pandę, która przypomina bardziej psa. Działanie jakieś jest, ale za tą cenę spodziewałam się czegoś lepszego. Jednak za cenę tej maseczki mogłabym kupić conajmniej 2 o wiele lepszym działaniu.

Maseczki w płachcie to mój ulubiony typ maseczek ze względu na łatwość użycia. Panda ma dodatkowo uroczy nadruk na tkaninie. Opakowanie dość trudno rozerwać, ale da rade to zrobić bez nożyczek. Zapach jest według mnie za mocny, nie lubię tak silnie perfumowanych kosmetyków. Działanie maseczki daje się odczuć od razu. Kosmetyk trochę szczypie, co ma dzlalanie pobudzające, gdy się stosuje rano. Po zdjęciu czuć oczyszczenie skóry. Nie ma takiego efektu ściągnięcia, jak w przypadku maseczki tygryska tej firmy. Skóra po aplikacji wymaga nałożenia kremu nawilżającego. Mam po tym kosmetyku bardzo rozszerzone pory. Jednak mnie osobiscie taki efekt nie satysfakcjonuje.

Maseczki od selfolie Project kupiłam kiedyś na promocji ,wybrałam kilka różnych zwierzątek. Cena regularna jest spora jak na jednorazową maseczkę ale nienajdroższa. Maseczki zamknięte są w białym opakowaniu z narysowanym zwierzątkiem jakie akurat posiadamy. Wizualnie bardzo mi się to podoba ,ponieważ nie jest za pstrokato a jednak inaczej i ciekawie. Minus że ciężko otworzyć opakowanie potrzebuje do tego nożyczek. Trzeba uważać żeby nie uszkodzić zawartości. Maska jest bardzo dobrze nasączona ,ale z niej nie cieknie. Dokładnie i bezproblemowo przylega do twarzy. Akurat panda ma jak dla mnie najbardziej dopasowane otwory. Ładnie, świeżo pachnie. Nie spada, nie zsuwa się. Po pary minutach faktycznie czuć delikatne szczypanie. Ściąga się bez problemu, pozostawiając na skórze sporą ilość Płynu który wmasowuje w skórę. Rano skóra jest zamówiona,uspokojona zaskórniki jakby mniejsze. Podoba mi się jej działanie jednak żeby otrzymać dobre efekty trzeba stosować ja częściej co wychodzi bez promocji drogo.

Pierwsza maseczka w płachcie, którą testowałam. Cena trochę mnie nie przekonała, ale raz spróbować przecież nie zaszkodzi. Próbowałam też kilka innych kosmetyków z tej firmy i jeszcze nigdy się nie zawiodłam.

Ostatnio miała okazję wpaść w moje ręce i jestem zadowolona. Maseczka fajnie odżywia twarz, po ściągnięciu czułam się świeżo, twarz była wygładzona, delikatna w dotyku. Mimo że troszkę czułam mrowienie i szczypanie po nałożeniu, nie podrażniła mi skóry, choć mam dużą skłonność do alergii. Zapach mógłby być trochę mniej intensywny, ale mimo wszystko jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało. Fajnym pomysłem są różne nadruki :)

Co prawda maska nie poprawia błyskawicznie kondycji skóry jak obiecuje producent, ale z pewnością pomaga w oczyszczaniu. Ma przyjemny zapach - chociaż w tej kwestii zdania są podzielone, podczas użycia buzia trochę mnie piekła i czułam mrowienie. Po ściągnięciu pozostaje jeszcze nadmiar serum, które wsmarowuję w twarz, szyję oraz dekolt. Skóra jest widocznie oczyszczona, pory lekko ściągnięte i cała buzia jest ładnie rozjaśniona.

Nie ma szans, żeby po jednej "sesji" z oczyszczającą maską pozbyć się pierdyliarda zanieczyszczeń z porów i trądziku, o tym warto pamiętać. Dobrze się jednak sprawdza, gdy raz na jakiś czas ją nałożę, jak skóra zacznie mi się niemożebnie tłuścić. Uwaga - może szczypać i na 90% będzie szczypać. Jeśli chodzi o zapach, to też kwestia gustu. Ja go zniosę, ale do przyjemnych niestety nie należy. Mieszana i tłusta cera mogą się po niej błyszczeć, ale będzie dość dobrze oczyszczona. Warto wcześniej przemyć twarz peeligiem, po czym zmyć zwykłym lekkim żelem, a dopiero potem nałożyć maskę. Wtedy może dać lepszy efekt. Po zdjęciu maski, po prostu biegnę po krem nawilżający, bo bardzo mocno ściąga skórę.