Lime Crime Venus II Palette Paleta 8 cieni do powiek

Z całej serii mniejszych palet Lime Crime numer dwa zawsze budził we mnie najwięcej mieszanych uczuć. Była to jedyna paleta, przy której musiałam pomyśleć budując looki. Po bawieniu się z nią miesiąc odkryłam, że jest cudowna samoistnie, jak i w połączeniu z innymi paletami z mojej kolekcji. Nieoczekiwanym ulubieńcem jest odnień "Boots", który tworzy idealną bazę pod cut crease jak i pięknie buduje się przy smokey eye. Tworzy elektryzujące looki. Paletę kupiłam za około 160 PLN i uważam, że przy standardzie cieni i pigmentacji, pięknym opakowaniu i wegańskiej formule 20 PLN za cień, nie jest wysoką ceną.

zacznę od tego że wszystkie cienie oprócz "pigeon" i "fly" to dla mnie porażka.. o ile pierwszy wspomniany ładnie się mieni to... bez światła jest bardzo ciemny i używanie go ma sens tylko wiedząc że będziemy w słońcu.. "Filter"... to bardzo ładny kolor. jeśli ma się czas go budować, blenduje się okropnie on właściwie znika przy blendowaniu "marsh" prakrycznie tak samo jak filter, jak jest cienka warstwa wygląda jakby nam spleśniało oko. plus ten już się sypie i nie do końca łatwo jest go omieść żeby nie został ślad. Filter i Marsh praktycznie używam już tylko na dolnej powiece bo nie chce mi się marnować czasu na ich budowanie na górnej "Mustard" to przecudowny kolor, ale robi takie plamy... używam go bo kolor niebo ale przyjemności z używania żadnej...jak próbuje się go zblendować z "Mud" to wychodzi dosłowne błoto. "Fly" to bardzo ładny...złoto- zielono- dziwny kolor, jest naprawdę jeśli chodzi o konsystencję najlepszym tutaj cieniem, rozważam wyciągnięcie go i wyrzucenie reszty palety... "Jam"...mam wrażenie że trudniej go zbudować niż filter bo okropnie nie chce się trzmać jak już jest jedna warstwa, ciężko się blenduje i się sypie. bardzo. "Mud" ...zależy. jeśli to jest jedyny cień którego używamy na całą powiekę to jest fajnie, da się go wyblendować nawet okej jak poświęci się na to dużo czasu... ale jeśli próbuje się go zblendować z jakimkolwiek innym cieniem z tej czy innej palety to wygląda jakby się nakładało na wierzch biały cień..? "Boot" to jeden wielki znak zapytania dla mnie. niby czarny ale bardzo słabo napigmentowany, okropnie się sypie no i wcale nie jest taki czarny. dodatkowo... ma jakiś dziwny brokat? ale to loteria czy akurat się go trafi czy nie, fioletowo- niebiesie drobinki? nie udało mi się go nigdy ładnie wyblendować w kąciku zewnętrznym, czasem tylko na szybko przyciemniam nim linię rzęs na górnej powiece.. Większość cieni tutaj jest trasznie sucha oprócz tych dwóch brokatów, i o ile tylko niektóre się osypują na twarz tak opakowanie jest całkowicie brudne po jednym użyciu. W tej cenie.. bardzo żałuje że ją kupiłam + przesyłka ze stanów ale trudno.

Jak w tytule-paletka jest nijaka. Pigmentacja jest całkiem w porządku, jeżeli chodzi o cienie matowe. Nieźle się blendują, co ważne-nie osypują się. Cienie błyszczące to jakaś pomyłka totalna, odcień "boot" to czerń, z której czasem wybije się jakaś niebieskawa, brokatowa plamka. Kolor "marsh" wygląda na brudny, a "pigeon" wcale się tak pięknie nie mieni. Niby "widziały gały, co brały", ale jednak nie do końca. Podsumowując-nie polecam, jest naprawdę wiele paletek, czy też cieni pojedynczych lepszej jakości. Mimo wszystko daję trzy gwiazdki, bo musztarda jest cudowna.