Purito Seoul Centella Green Level Recovery Cream Regenerujący krem z wąkroty azjatyckiej

Lubię ten krem ze względu na łagodne działanie, ziołowy zapach i przyjemną "nieżelową" nieobciążającą konsystencję. Poleciła mi go kosmetyczka jako ratunek dla BHL, miałam go stosować naprzemiennie z innym kremem (lipidowym) oraz zawsze w duecie z serum ceramidowym. Kosmetyki koreańskie nie czynią cudów na mojej skórze (niestety) i nie lubimy się z żelową konsystencją wielu koreańskich specyfików, więc podjęłam wyzwanie tego kremu głównie ze względu na jego kremową/emulsyjną konsystencję i dużą dawkę centella asiatica tj. preparatu, który lubię. Rzeczywiście, ten krem w duecie z serum stanowi dobry balsam dla skóry szukającej ukojenia, jednak sam/stosowany solo może być za lekki i za słaby. U mnie sprawdził się całkiem dobrze, właśnie w duecie z dobrym serum ceramidowym, a czasem jeszcze w treściwym kremem na noc. Takie kombo stosowane od czasu do czasu świetnie podratowuje osłabioną BHL. Stosuję go już ponad rok, zużyłam kilka opakowań, na pewno nadal będzie u mnie na półce. Polecam

Po krem sięgnęłam skuszona pozytywnymi recenzjami. Swego czasu był na niego ogromny szał, w końcu skusiłam się też i ja. Krem zamknięty jest w typowej dla marki tubce. Nie jest to mój ulubiony typ opakowania, ale jest higieniczne. Wizualnie wygląda średnio, zwykła plastikowa tubka z mało atrakcyjną szatą graficzną. Sam krem jest biały, średnio gęsty i ma specyficzny zapach- niby ziołowy, ale mi najbardziej kojarzy się ze świeżo zebranymi grzybami. Czuć go jednak tylko podczas aplikacji, na twarzy jest już niewyczuwalny. Krem nie współpracuje z każdym serum. Używałam go z dwoma, na jednym fajnie się rozprowadzał i wchłaniał, ale na drugim mazał się po twarzy. Krem jest dość lekki, ale zostawia na twarzy tłusty, mocno błyszczący film. Mimo, że mam suchą skórę na policzkach i normalną w strefie T, to nie użyłabym go na dzień. Jeśli chodzi o efekty, to nie zauważyłam nic specjalnego. Skóra rano jest nawilżona, ale nic poza tym. Nie zauważyłam żadnego blasku czy odżywienia. Po prostu krem jak krem. Na plus fakt że nie zapycha ani nie powoduje wysypu. Podsumowując, krem jest w porządku, krzywdy nie robi, ale spektakularnych efektów też nie ma. Cena również nie jest niska, więc chyba już po niego nie sięgnę.

Krem nawilża bardzo dobrze, mimo, ze jest dosc jest lekki. Ponadto ma ciekawy sklad i przyjemna konsystencje. Nie odpowiada mi natomiast ziolowy zapach, ktory jest zbyt intensywny.

Jestem w trakcie używania drugiej tubki tego kremu i do tej pory ciężko jest mi wymienić inny krem, który by idealnie mi pasował. Zapach jest oczywiście kwestią gustu - ja uwielbiam kosmetyki z wąkrotą azjatycką, zapach jest dla mnie uzależniający. Posiadam cerę mieszaną w kierunku tłustej, płytko unaczynioną, skłonną do podrażnień. Ten krem służy mi zarówno na dzień (niewielka ilość, a później dokładam krem z SPF50), jak i na noc. Po jego użyciu moja skłonna do podrażnień (nawet od poduszki) skóra jest wygładzona, ukojona i po prostu szczęśliwa... Idealny jako krem-opatrunek. Działa w moim przypadku idealnie również na pojedyncze zaczerwienienia - po jego użyciu po chwili znikają. Krem uwielbiam, ciągle w międzyczasie próbuję innych, ale nadal nie znalazłam niczego lepszego.

Moja skóra jest bardzo, bardzo wybredna: płytko unaczyniona, wrażliwa, skłonna do podrażnień i alergii. Ach, gdyby tylko TEN krem był tańszy… z chęcią zostawiłabym go w codziennie pielęgnacji. ;) Obecność ekstraktu z wąkrotki azjatyckiej i wyciągniętych z niej dobroci to coś, do czego można wzdychać nocami

Mam cerę mieszaną. Krem mnie nie zapchał, wygładził skórę, stała się bardziej promienista i zdrowo wyglądająca. Bardzo ją tez uspokoił, a miałam kilka problemów jak np. przesuszające się partie, podrażnienie. Chyba jedyny minus tego kremu to to, że pod koniec tubki trochę zaczęła przetłuszczać strefa T, więc stosowałam zamiennie z innym kremem. Zaczęłam go używać w lato i na tę porę roku polecam, na zimę jest ok, ale czasem odrobinę za słabo nawilża. Zapach jest specyficzny, ziołowy. Na pewno nie każdemu będzie pasował. Krem jest mega wydajny. Zamknięty w tubce, więc higieniczny. Tubka jest też na tyle miękka, że nie zostaje go dużo (po przecięciu na sam koniec używałam go jeszcze 3-4 dni, więc krótko w porównaniu z innymi kremami tubkowymi). Pewnie kiedyś do niego wrócę, ale z oferty Purito wolę jednak pomarańczową wersję (sea buckthorn) dla dobrego codziennego nawilżenia, a granatową (deep see pure water) dla napompowania skóry wodą.

Zużyłam kilka próbek przed decyzją o zakupie pełnowymiarowego opakowania i muszę powiedzieć, że go nie kupię. Krem pachnie nieprzyjemnie, bardzo słabo nawilża nawet nałożony na serum nawilżające, wchłania się praktycznie od razu. Nie jest do suchych cer. Od razu po użyciu widać było, że mnie zapchał, pojawiały się pryszcze do wyciśnięcia. O ile markę uwielbiam, tak ten krem zupełnie nie przypadł mi do gustu. Co do zapachu to nie wiem czy jest on taki faktycznie, czy dostałam jakieś zepsute próbki, ale po nałożeniu twarz pachniała starym podkładem. ;p Bardzo nieprzyjemne doznanie.

Kupilam ten produkt z polecenia blogerki, zreszta mam wrazenie, ze ta marka ostatnio byla dosc czesto reklamowana w blogosferze. Niestety dla mnie to kompletny niewypal... Nie moge o tym produkcie napisac za wiele dobrego, zadna z obietnic producenta sie w moim wypadku nie sprawdzila. Nie dal mi uczucia glebokiej regeneracji ani nawilzenia w zasadzie zadnego nawilzenia. Skora po uzyciu byla nie milo spieta, wydawala sie nawet bardziej przesuszona. Moze sie sprawdza w wypadku skor mieszanych badz tlustych,ale moja sucha skora sie z nim nie polubila. Rozczarowanie!

Zakupiłam sobie ten krem z Purito w szale eksploracji nowej strony (tak jak w innych recenzjach marek azjatyckich gorąco polecam stronę YESSTYLE, gdzie produkty standardowo są około 50% taniej w stosunku do cen polskich, np. za ten krem dałam 55 zł, a do całego zamówienia miałam 5$ rabatu. Polscy dystrybutorzy stanowczo przesadzili z wywindowaniem cen, więc pomagajmy sobie wzajemnie zadbać o siebie i nasze piękne skóry!). Najpierw krem przyjechał, a potem przeczytałam na stronie skincarisma (też gorąco polecam, jest łatwiejsza w obsłudze niż czytanie składu tu, na wizażu), że krem ma pewne składniki, których moja skłonna do trądziku tłusta cera może nie polubić. No ale ten kwas stearynowy był nisko w składzie, to sprawdziłam krem na twarzy, początkowo robiąc dzień przerwy między aplikacją. To, co ten krem robi jest cudowne. Nie wiedziałam, że mam tak podrażnioną skórę, dopóki nie nałożyłam tego kremu. Najbardziej mi to przypomina efekt zadziałania tabletki przeciwbólowej przy migrenie- takie "uffff, teraz dopiero wiem jak mnie bolało". No i on mi pokazał, jak bardzo bolało. To niesamowite ukojenie, zrelaksowanie i nawilżenie jakie on zapewnia, było dla mnie niewyobrażalne przed jego użyciem! Jestem naprawdę w szoku. Jak już wspomniałam, początkowo używałam kremu co drugi wieczór, ale okazało się, że moja cera bardzo ładnie na niego reaguje i nie jet to potrzebne. Mogę z powodzeniem i wielką przyjemnością stosować go codziennie i nie widzę większego zapychania porów. Mało tego, przez wzmocnienie bariery hydrolipidowej, skóra produkuje nawet mniej wyprysków (szczególnie tych malutkich od podrażnień). Podoba mi się prosty design, który warto podkreślić w tej recenzji. Krem jest zapakowany w tubkę na wzór pasty do zębów i w kartoniku w pełni nadającym się do recyklingu (kartonik nie jest powleczony plastikiem, nie ma nadmiaru tuszu na nim). Łatwo dozować krem z tej tubki, a więc nie marnujemy go. Nie jestem pewna, czy sprawdzi się cerom łojotokowym i superwrażliwym (krem i cała ta seria ma w składzie olejek lawendowy i w innym produkcie z serii zdarzają mi się podrażnienia, w tym nie, ale moja cera nie jest wrażliwa). Całej reszcie- jak najbardziej polecam, szczególnie tym, które nie wiedzą, co się dzieje z ich twarzą. U mnie na dni "co tu się stao" właśnie ten krem jest odpowiedzią i rozwiązaniem problemu :) Od rana nie mogę doczekać się, aż użyję go wieczorem!

Długo szukałam azjatyckiego kremu, który naprawdę okaże się kremem, a nie kremo-żelem i w końcu się udało. Krem Purito z Centellą jest dość bogaty i bardzo przyjemny i aksamitny w nakładaniu. Ładnie łagodzi i nawilża. Aktualnie stosuję na noc, jednak sprawdza się też na dzień. Skład, jak to Purito, idealny. Na pewno zostanie ze mną na dłużej!