Tony Moly Whale Moisture Boost Eye Cream Krem pod oczy

Produkty z wielorybkiem od Tony Moly chodzą za mną już od dawna, ale cenowo mnie niezbyt zachęcały. Natomiast przy okazji wizyty w ...TK Maxx, znalazłam ostatnią sztukę żel-kremu pod oczy za 35zł. Super deal! Opakowanie jest przecudowne - bardzo oryginalne, nie spotykane, choć być może mało praktyczne, i totalnie nie travel-friendly. Po odkręceniu łebka (hehe) wielorybka mamy pojemniczek z zaślepką wypełnioną po sam brzeg. Jest to żelowa konsystencja - dla mnie bomba - ale niech Was to nie zmyli - jest to dość treściwy żelek, który naprawdę dobrze nawilża cienką skórę pod oczami. Wchłanianie jest dość szybkie co mi się podoba, i co dla mnie bardzo wygodne - idealny pod makijaż - cienie się nie rolują, korektor wygląda idealnie. Na noc pozwalam sobie czasem (gdy skóra tego wymaga) na bardziej bogate, gęste i tłuste kremy pod oczy, ale moje serce wciąż bije mocno do żelowych konsystencji. Produkt jest bardzo wydajny, wystarczy naprawdę niewiele by pokryć powieki i dolinę łez. Wiadomo - sposób aplikacji wydaje się mało higieniczny, więc możemy poratować się patyczkiem higienicznym lub szpatułką, ja natomiast wolę umyć ręce i nałożyć palcem, by nie marnować zbyt wiele produktu. Zanim go kupiłam miałam lekkie podrażnienie w jednym miejscu pod okiem i ten niepozorny żel mnie wtedy ukoił, nie szczypał jak inne kremy. Krem, a w zasadzie żel, bardzo mi się podoba, i szkoda, że jest taki drogi w cenie regularnej. Natomiast gdy trafi mi się jeszcze okazja to chętnie skorzystam, bo naprawdę warto! Ideał na lato i pod makijaż! :)

Po skończeniu 22. roku życia, zaczęłam powoli rozglądać się za jakimiś kremami pod oczy. Wiadomo, że prewencyjnie najlepiej skupić się właśnie na tych rejonach twarzy (jak już pojawią się pierwsze zmarszczki, to właśnie tam). Na ten żel trafiłam przypadkiem w Tk Maxxie przy okazji poszukiwania jakiegoś kremu do twarzy. Nie będę ukrywać, że pierwsze co mnie przyciągnęło do tego produktu to OPAKOWANIE. Jestem już zaznajomiona z koreańskim marketingiem i wiem, jakie chwyty wykorzystują na konsumentkach. Dlatego to nie strona wierzchnia zachęciła mnie do kupienia, a... Cena. Żel ten zwykle można kupić za 100 zł, a mi udało się go nabyć za ok. 40 zł. Aż żal było nie skorzystać z takiej okazji. Czy jednak było warto? Za te 40 zł może odrobinkę, ale gdybym miała nabyć go w cenie regularnej to chyba bym się załamała. Tak więc przechodząc do jego działania... Żel jest bardzo lekki i nadaje się pod makijaż. Korektor, czy też podkład nigdy mi się nie zważył. Dosyć szybko się wchłania, co też jest sporym plusem. Skóra po nałożeniu może nabierała jakiejś tam świeżości, ale na pewno nie odczułam napięcia. Po wykorzystaniu całego pudełeczka (a zajęło mi to dobre kilka miesięcy), nie zauważyłam większej różnicy. PONADTO w czasie największych mrozów wokół oczu zaczęła schodzić mi skóra, a żel ten w żaden sposób tego nie załagodził. Niestety, ale jak dla mnie to bubel. I nikomu nie polecam. Nie za taką cenę.

MOJA SKÓRA: Bez widocznych zmarszczek, bez cienki pod oczami. Żel zamknięty w uroczym opakowaniu pięknie ozdabia toaletkę. Po otwarciu zapach jest niemal niewyczuwalny - bardzo świeży, trochę kwiatowy. Konsystencja jest gęsta, jednak pod wpływem ciepła skóry rozpływa się, dzięki czemu rozprowadzanie jest super wygodne. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby pokryć skórę wokół oczu. Kosmetyk pozostawia na skórze delikatną, niewyczuwalną warstwę. Dobrze sprawdza się na dzień, pod makijaż. Działanie nie daje efektu WOW, jednak skóra jest zauważalnie napięta i świeża.