Bardzo lubię kosmetyki Lirene, a ten krem to kolejne cudeńko z tej firmy.
KOLOR, ZAPACH, KONSYSTENCJA
Ma jasno pomarańczowy kolor, jest nieprzeźroczysty, dość gęsty. Wygląda jak krem, nie żel. Pachnie nektarynkowo-brzoskwiniowo, delikatnie, na tyle, że jestem w stanie wyczuć jego zapach podczas aplikacji.
NAKŁADANIE
Wystarczy odrobina, żeby wklepać go pod oczy. Natychmiast się wchłania, ale pozostawia na skórze delikatną warstwę, która nie jest tłusta ani silikonowa - to tylko naturalne, odżywcze wykończenie kremu. Nie wpływa na trwałość kosmetyków kolorowych, a wręcz sprawia, że lepiej "przyklejają się" do skóry i ładniej leżą.
DZIAŁANIE
Krem nawilża, odżywia i odświeża. I robi to na piątkę z plusem. Po dłuższym czasie używania (po ok. 1-2 tygodniach) zauważyłam, że skóra pod moimi oczami jest ładniejsza: rozjaśniona, wygładzona, jędrna, młodzieńcza. Przestałam mieć mocne cienie i przebarwienia, delikatnie spłyciły mi się zmarszczki mimiczne.
Zanim go używałam, moja skóra pod oczami to był dramat - była przesuszona, zmęczona, miałam wrażenie, że mam o wiele więcej zmarszczek niż moja własna mama :) A dzięki nawilżeniu i odżywieniu po tym kremie moja skóra jest mięciutka i świeża. Wyglądam znowu jak ja, jakbym się idealnie wysypiała.
Nie chcę przesadzić z entuzjazmem, żeby żadna z Was po zakupie nie była rozczarowana. Pamiętajmy, że to jest jednak tylko krem pod oczy za 19 zł. Cały czas mam malutkie zasienienia w dolinie łez i widoczne zmarszczki pod oczami, Ale są o wiele mniejsze niż wcześniej i ogólnie dzięki temu kremowi wyglądam ładniej.
Moim zdaniem tylko kremy z Vichy działają lepiej, bo skuteczniej zwalczają zmarszczki - ale krem Lirene nie jest o wiele gorszy. Gdyby był sprzedawany pod marką Vichy, mogłabym nie zauważyć różnicy, jest tak mała.
NIE SZKODZI
Mam ekstremalnie wrażliwe oczy i wiele kremów odpada u mnie w przedbiegach, bo nie jestem w stanie wytrzymać z nimi w ciągu dnia.
A krem z Lirene jest CAŁKOWICIE neutralny. Dosłownie nie czuję, że go nałożyłam. Nie mam po nim mgły przed oczami, nie czuję podpuchnięcia dolnych powiek, nic nie łzawi, nie piecze, oczy nie robią się czerwone. Bez problemu czytam i pracuję. Po dłuższym czasie nie pojawiły mi się wypryski na skórze pod oczami. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek miałam tak komfortowy kosmetyk.
OPAKOWANIE
Zakochałam się w tym kremie od pierwszego wejrzenia. Kartonik, w którym go kupiłam, był w uroczym, brzoskwiniowo-różowym kolorze. Skromny, ale ładny.
Natomiast tubka... to szczyt zachwytu. Ma mocny, brzoskwiniowy kolor, idealny kształt, końcówkę w kształcie "dzióbka", zakręcaną zakrętkę, jest matowa w dotyku, idealnie miękko-twarda (nie za miękka, nie za twarda). Wygląda bosko i ułatwia używanie kosmetyku - dzięki niej wydobywam z opakowania odrobinę kremu, która wystarcza, żeby nałożyć go pod oczy.
CENA
Kupiłam go w hipermarkecie za 19 zł. Co jest trochę nie do wiary zważywszy na to, że używam go z taką samą przyjemnością, jak kremów Vichy, które są prawie 10 x droższe.
PODSUMOWANIE - PRZYJEMNOŚĆ UŻYWANIA
Ogólnie wszystko w tym kremie działa: od przepięknej tubki, poprzez prześliczny kolor i zapach, łatwość nakładania i rewelacyjne działanie, aż do braku podrażnień. Jego używanie jest przepotężnie przyjemne. Codziennie łapię się na tym, że nie mogę się doczekać mycia twarzy rano i wieczorem, bo wiem, że potem nałożę ten krem.
Niech najlepszą rekomendacją będzie, że to jest JEDYNY krem pod oczy, którego używam codziennie rano, po każdym myciu twarzy i przed snem - non stop, nie omijając żadnej aplikacji ;)
Naprawdę polecam :)))))) Moim zdaniem nie ma sobie równych, a lepsze są już tylko kremy pod oczy z Vichy.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie