Przepadam za zapachem cytrusów w kosmetykach, działa na mnie energetyzująco i orzeźwiająco, dlatego nie mogłam oprzeć się cytrynowej masce. Zapach zasadniczo mnie nie zawiódł - pomimo obecności kilku innych ekstraktów owocowych na liście składników, to cytryna z limonką grają pierwsze skrzypce. Intensywniejszy aromat czuć jednak głównie na początku, przy nakładaniu płachty, później zaczyna się ulatniać, choć minimalnie wyczuwalny jest przez cały czas.
Esencja, którą nasączony jest materiał jest... zimna. Nie delikatnie chłodząca jak przy wielu maskach, ale znacznie mocniejsza, otrzeźwia od razu. Płyn oceniam pozytywnie, bardziej wodnisty niż lepiący, a płachta jest nim solidnie nawilżona. W saszetce nie zostaje przesadnie dużo, ale wystarczy na wmasowanie w szyję i dekolt.
Wielkość maski nieszczególnie dobrze zgrała się z moją twarzą. Gdy pieczołowicie rozłożyłam materiał na obliczu okazało się, że na dole zostało sporo płachty, którą po prostu zawinęłam pod brodę.
Być może powinnam zacząć niepokoić się faktem, że łepetyna kurczy mi się do rozmiarów zasuszonej makówki ;)
Relaks (u mnie w pozycji leniwie leżącej) z maską Mediental przebiega bardzo sympatycznie, z czasem chłodek traci na sile, ale nadal jest to przyjemna cytrusowa świeżość. Maleńki dyskomfort wkradł się pod koniec - na samym skraju materiału (głównie przy czole i żuchwie) czułam przez chwilę coś jakby szczypanie. Zapewne kwasy owocowe mają z tym coś wspólnego, ale po pierwsze wrażenie szybko minęło, a po drugie nie miałam później na twarzy zaczerwienienia ani innych podrażnień. Po zdjęciu płachty wklepałam resztę esencji, która ku mojej uldze nadal nie była gęsta czy klejąca. Rozprowadza się jak wodne serum, pięknie sunie po skórze. Seans cytrynowo-limonkowy zafundowałam sobie późnym wieczorem i nie nakładam na twarz już niczego więcej. Kładłam się po około pół godzinie i byłam spokojna, że nie przykleję się do poduszki. Wprawdzie na tłustej cerze niewiele kosmetyków wchłania się całkowicie i tutaj również tak nie było, ale taka lekka warstwa zupełnie mi nie przeszkadza. Do rana skóra wypiła wszystko, co bardzo sobie chwalę.
Ale do brzegu, co z efektami?
Zdecydowanie podobało mi się to, co widziałam w lusterku. Buzia jak po solidnej dawce kremu nawilżającego, gładka, wyglądająca na świeżą, wypoczętą, młodszą. Wiem, że cytryna ma właściwości rozjaśniające, ale i tak zaskoczył mnie ładnie wyrównany koloryt oraz po prostu jaśniejsza, bardziej promienna twarz. Nie tylko tuż po zabiegu, ale nawet rano.
Jeśli nie macie wrażliwej skóry, którą cytruski mogłyby podrażnić, polecam bardzo serdecznie. Maska Mediental zafundowała mi odświeżenie, rozjaśnienie, nawilżenie. A to wszystko w asyście energetyzującego zapachu i chłodu, który na pewno dodał swoje trzy grosze do uczucia rześkości. Przymykam oko na drobne szczypanie oraz niekompatybilność twarzy z materiałem. Korzyści jest dużo więcej - polubiłam i będę wracać.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie