Złe dobrego początki.
A nawet złe cudownego początki. Bo to, co robi ten okład ze skórą, to jakaś magia.
Ale zacznę może od tego, że jest to najgorszy pod względem konsystencji kosmetyk ever. Nigdy nie miałam maski, kto®ej tak bardzo nie lubiłabym używać, jak tej. Jest to po prostu dramat i koszmar, ale cierp ciało, jakżeś chciało. To cierpię, i smaruję się ta mazią. A potem podziwiam efekty w lustrze ;)
Bo efekty są niesamowite. Ta maska to faktycznie okład - tłusty, mazisty. Fenomenalnie łagodzi wszelkie podrażnienia takie jak stany zapalne, jakieś syfki, jakieś czerwone plamki, jakieś łuszczące się z przesuszenia placki na skórze. Wszystko to znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I już za to kocham te maskę, bo niestety, w sezonie grzewczym mam na twarzy masakrę. Skóra jest podrażniona, łuszczy się (załatwiłam się kremem niby-nawilżającym *rolleyes*). Już po jednym razie z tym okładem na facjacie moja skóra odzyskała blask, koloryt się wyrównał, suche skórki zaczęły znikać. Dla mnie magia.
Czy maska działa jak detoks? Tak, zdecydowanie. To, co jest widoczne po pierwszym użyciu, to zdecydowanie czystsze pory. Mam trochę takich pozostałości z przeszłości, do tego włókna łojowe na nosie. I jedne, i drugie po zmyciu Polnego Warkocza z twarzy są oczyszczone i zwężone. I co ważne, efekt jest, że tak powiem, długofalowy, bo nie znika pod osłoną nocy tylko dzielnie trwa przynajmniej przez kolejny, po maskowaniu, dzień. Dla mnie znowu magia.
Problemem jest dla mnie konsystencja, jak wspominałam wyżej. Nie cierpię takich tłustych formuł, jakbym się smarowała zastygłą fryturą. Ciężko też wyczuć, ile maski wziąć na palec/pędzel. Zapach też nie jest zachęcający - no nie jest to piękny perfumowy zapach statystycznej maski z drogerii. To taki chemiczny smrodek, który niby nie pachnie, ale jednak lekko zalatuje. Ja nie wyczuwam tu lipy, nie nie. Zmywanie? Tylko szmatką z mikrofibry, plus domycie żelem. Tak o, po prostu dłońmi męczyłabym się chyba kilkadziesiąt minut conajmniej. Wolę się wspomóc i pozbyć się tego tłuściocha raz dwa.
Polny Warkocz zaszalał i zrobił coś tak ekstra, że mogłabym o tym okładzie pisać i pisać, i pisać. No cud miód i orzeszki pekan po prostu. Dawno żadna maska mnie tak nie zachwyciła - mimo tych kilku minusów i tak dam jej maksimum gwiazdek, bo liczą się efekty. A te powalają.
Polecam z całego serca. Bo to cudo jest a nie kosmetyk ;)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie