Wellness Premium Products Organic Hemp Seed Oil Intensive Hair Serum Serum do włosów z ekstraktem z oleju z nasion konopi

Kupiłam ten produkt z ciekawości. Na opakowaniu jest informację, że nadaje się do wszystkich rodzajów włosów (ale jak się okazało, to nie prawda). Mam cienkie, delikatne włosy z tendencją do przetłuszczania. Od kilku lat regularnie je rozjaśniłam, więc bardzo dbam o ich regenerację. Dodam, że bardzo lubię i bardzo odpowiada moim włosom zielony szampon z tej marki z olejem konopnym. Więc stwierdziłam, że może olejek też mi podpasuje. Olejek ma dość treściwą konsystencję (bardziej przypomina suchy olejek). Używałam minimalnej ilości (mam włosy do obojczyków) tylko na końcówki i uważałam, żeby nie przeciągnąć produktu za wysypko, żeby nie obciążył mi włosów. No ale niestety - jeszcze na mokrych i świeżo wysuszonych włosach uchodzi, ale po najdalej godzinie już widać jak obciąża moje włosy. Włosy zaczynają się strąkowac i nieświeżo wyglądać. Czuć, że jest na nich jakiś produkt. Na koniec dnia to jest masakra. Używałam go w dni kiedy pracowałam w domu, bo nie wyobrażam sobie wyjść z takimi włosami do ludzi. Olejek oddałam mojej siostrze, któreś ma gęste i grube włosy i u niej sprawdza się bardzo dobrze. Produkt nie sprawdza się na cienkich włosach.

Serum zakupiłam skuszona bardzo dobrymi opiniami. Jego cena regularna jest dość wysoka więc jak przytrafiła się promocja od razu je kupiłam. Prezentuje się pięknie, mnóstwo złotych drobinek w szkle robi wrażenie. Pojemność 100 ml wydawała się mała ale jest to nawet więcej niż mają sera, które kupowałam do tej pory. Pompka bardzo dobrze działa, nie zacina się, dozuje małe porcje produktu- co akurat bardzo mi odpowiada, gdyż wolę dokładać niż od razu nałożyć na włosy za dużo. Na moje włosy do łopatek przeważnie używam 3 pompek (przed wysuszeniem, gdyż serum ma działanie termoochronne). Miałam wrażenie, że konsystencja będzie lejąca ale tak nie jest. Gęstością przypomina mi olejek rycynowy, który dość ciężko się rozsmarowuje. Myślałam, że drobinki pięknie rozświetlą moje włosy ale większość z nim zostaje na dłoniach. Serum doskonale się spisuje przez pierwsze 10-15 min. Włosy wyglądają faktycznie jak po wyjściu od fryzjera. Są niesamowicie miękkie, wygładzone, błyszczące, pachnące, żaden włosek nie odstaje. Niestety później czar pryska, kosmyki zaczynają się elektryzować i puszyć. Nie spotkało mnie to nigdy po innych olejkach i serach. Bardzo żałuję, że tak się dzieje bo efekt po użyciu jest mega. Niestety nie kupię go ponownie. Może ten olej z nasion konopi po prostu nie służy moim włosom.

Moje włosy: rozjaśniane wiele lat, srednioporowate +, cienkie, raczej proste. Serum używam na końcówki (dla mnie to od ucha w dół). Widocznie wygładza włosy, nie obciąża ich- nie tworzą się tzw. strąki. Ładnie pachnie. Włosy dobrze się rozczesuje. Włosy po użyciu są lśniące.

Olejek dostałam w prezencie jakoś 10 miesięcy temu. Moje włosy były wtedy w świetnym stanie, mimo regularnego rozjaśniania. Gęste, zdyscyplinowane, regularnie saunowane, końcówki bez tendencji do rozdwajania się. Oprócz zapachu nie porwało mnie w nim nic. Generalnie zachowywał się na moich włosach jak by go nie było. Cztery miesiące temu przeszłam covid, mocne osłabienie organizmu. Dwa miesiące później, po rozjaśnianiu włosy zaczęły mi lecieć garściami, łamały się na wysokości oczu- i to nie pojedyncze, ale całe kosmyki. Dramat. Byłam załamana. Suplementy, picie drożdży i pokrzywy plus skrzypu. Po miesiącu zaczęłam widzieć poprawę, ale czupryna była matowa, włosy okropnie zniszczone, połamane, mocno przerzedzone. Wokół głowy fruwały te połamane kosmyki. Spróbowałam wrócić do tego olejku, żeby choć trochę je wygładzić- i bingo. Dopiero na mocno zniszczonych włosach widać, że ten olejek działa. Przede wszystkim wygładził mi włosy. Zaczęły nabierać powoli połysku. Przestały być matowe, spuszone i zaczynają znów wyglądać po prostu dobrze. Miałam tak kiedyś z jakimś kremem, który gdy z cerą było wszystko ok, nie robił jakby nic. Ale gdy wysypało mnie trądzikiem różowatym okazał się zbawieniem dla mojej skóry. Być może z tym serum jest podobnie, bo kilka miesięcy temu uznałam je za zbędny kosmetyk, ale teraz okazało się cudownym SOS dla moich włosów.

Moje włosy: półdługie, proste, delikatne, cienkie, przetłuszczające się u nasady, farbowane na blond, więc suche na końcach. Olejek kupiłam za namową ekspedientki w Douglasie. Na początku używania zauważyłam, że włosy po zastosowaniu są wygładzone, ale też nieco obciążone. Nie mam problemów z rozdwajającymi się końcówkami i oprócz codziennego suszenia włosów suszarką nie używam lokówki, ani prostownicy więc olejek miał u mnie jedynie chronić włosy, gdyż jest termochłonny. Zauważyłam również, że w okresie jesienno-zimowym włosy po nim się troszkę elektryzowały, co dla mnie jest nie do przyjęcia. W efekcie zużyłam pół opakowania i porzuciłam produkt. Bez zachwytu... Wtedy za serum "wzięła" się moja córka, która ma zupełnie inne włosy (grube, proste, z tendencją do rozdwajających się końcówek) i jest nim zachwycona. Zużyła opakowanie do końca twierdząc, że jej włosy są po nim cudownie odżywione , nawilżone, a końcówki są w lepszej kondycji. Zatem ja oceniam produkt na 2+, zaś jej ocena to 5. Jeśli ktoś będzie zainteresowany tym produktem, to wiem, że w Douglasie są próbki tego olejku i najlepiej wypróbować go na własnych włosach, bo jak widać jest on nie dla każdego.

Zachwycona maskami z tej serii kupiłam również olejek, ale niestety nie zachwycił mnie. W porównaniu do olejku marki Kerastase wypada słabo. Jak każdy olejek, ten również wygładza włosy, ale za tę cenę oczekiwałam czegoś znacznie lepszego. Ciężko mi opisać ten produkt, bo po aplikacji na włosach nie ma zauważalnych efektów oprócz wygładzenia. Produkt ładnie wygląda na półce bo ma złote drobinki.