Becca Cosmetics Ignite Liquified Light Highlighter Rozświetlacz w płynie

Jakoś do tej pory nie byłam fanką płynnych produktów do makijażu. Aż do momentu, gdy w końcu zdecydowałam się kupić słynną bazę z Chanel. I poszło.... Na ten rozświetlacz trafiłam w TK Maxxie. Mam odcień Desire. Jest to ciepłe, dość ciemne złoto. Do mojej aktualnej opalenizny jest idealny! Policzek wygląda na "pełny", przepięknie rozświetlony. Do tego dochodzi przepiękny zapach kwiatów i piżma. Bardzo wyjątkowy. ale zdaję sobie sprawę,że nie wszystkim może się on spodobać. Rozświetlacz utrwala się i nie ściera w ciągu dnia. Nałożony na niego rozświetlacz w pudrze zyskuje na mocy. Nie miałam jeszcze takiego efektu na twarzy nigdy. Jest to zdecydowanie mój produkt - hit wakacji. Czasami dodaję go trochę do balsamu do ciałą żeby skóra subtelnie błyszczała, bo zużyć taką ilość do twarzy to, przyznam, musi być wyczyn. ;) Aplikacja na twarz i na ciało to naprawdę bułka z masłem. W obu przypadkach sprawdzą się ręce. Po całym dniu kosmetyk jest nadal tam gdzie powinien i błyszczy tak jak błyszczał tuż po aplikacji. Niestety marka Becca wycofuje się z rynku i tych produktów nie będzie już można kupić, nad czym ubolewam, ponieważ jestem wielką fanką firmy...

Lubię rozświetlacze Becca. Do tej pory zaprzyjaźniłam się z wersjami prasowanymi i niedostępną już wersją płynną która zyskała na popularności jako rozświetlająca baza pod podkład. Jeśli pamiętacie tamten produkt to to jest coś zupełnie innego - tam było delikatnie, tutaj jest TURBO. Opakowanie jest prześliczne i wygodne. Dozowanie można kontrolować co przy tak wydajnym produkcie ma ogromne znaczenie. Wystarczy mikro kropeczka aby rozświetlić kości policzkowe. Pojemność to aż 45ml co przy takiej wydajności sprawia, że mogłabym swoim rozświetlaczem obdzielić kilka osób, a i tak nie zdołamy go zużyć w terminie. W butelce znajduje się ekstremalny potencjał do rozświetlania ludności :P Od razu to powiem - to jest naprawdę TURBO metaliczne rozświetlenie. Rozświetlacz nie ma widocznych drobinek i daje efekt intensywnej, dwuwymiarowej tafli godnej foliowych cieni do powiek. Z dostępnych odcieni wybrałam najjaśniejszy Acceptance. To biały oślepiający blask na pudrowo-różowej bazie. Jest doprawdy śliczny zarówno w butelce jak i na skórze i prawdopodobnie przypadnie do gustu większości osób. Przyznam, że pomimo iż moja cera jest zdecydowanie żółta to kontrastowy chłodny glow bardzo mnie urzeka, szczególnie w zimowej aurze. Ponieważ lubię w miarę subtelny efekt to nakładam rozświetlacz na mokry podkład, a potem traktuję go pudrem utrwalającym. W ten sposób efekt jest nieco okiełznany. Przy użyciu na gotową bazę efekt jest bardzo intensywny nawet przy użyciu mikro ilości. Warto wspomnieć że rozświetlacz nieco wchłania się w skórę, ale nie zastyga. W związku z tym warto go lekko utrwalić - albo innym rozświetlaczem (co robi na twarzy efekt doprawdy spektakularny) albo transparentnym pudrem. Ewentualnie pozostaje pamiętanie aby go nie dotykać bo automatycznie powędruje na inne obszary twarzy. W moich kategoriach rozświetlania produkt ten nie nadaje się do mieszania z podkładem. Jest stanowczo zbyt intensywny. Ale jak to w makijażu - droga wolna, myślę że można uzyskać nim ciekawy efekt w makijażu sesyjnym, bo fotografuje się nieziemsko. Przy nałożeniu na ciało można naprawdę uzyskać efekt lalki Barbie. Białe rozświetlenie jest doprawdy ekstremalne na ramionach czy obojczykach, wiec jeśli chcecie kupić ten produkt typowo pod kątem stosowania na ciało to warto rozważyć któryś z ciemniejszych kolorów. Jak już wspomniałam w tym produkcie wszystko jest TURBO. Zapach również. Pachnie jak intensywne wieczorowe perfumy z nutą kokosa i ananasa. Nie jest to zapach gourmand. Utrzymuje się bardzo długo i czuć go z twarzy przez kilka godzin. Nałożony na ciało właściwie zastępuje perfumy. Mi zapach bardzo odpowiada, ale generalnie uważam tę cechę produktu za wadę. To taki produkt który wchodzi z buta w makijaż. Daje bardzo duże pole do zabawy i eksperymentów, okiełznany daje naprawdę wspaniałe efekty. Polecam!!