Krem do rąk marki Bernangen dorwałam w Biedronce. Stał jeden jedyny samotny, więc go przygarnęłam z dobroci serca :-D . Zwłaszcza, że przy mojej atopowej i suchej przez okrągły rok skórze dłoni kremy schodzą mi jak woda. Marka nie jest mi obca i chociaż wcześniej nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, to kremu do rąk od nich jeszcze nie miałam, więc postanowiłam spróbować. I nie zawiodłam się na szczęście.
Krem ten jest biały i posiada mydlano-kremowy aromat. Może nie brzmi to oszałamiająco, ale muszę przyznać, że jest całkiem przyjemny i kojący, bez wariactw. Dość długo utrzymuje się na skórze.
Ponadto jest gęsty i treściwy, dlatego lepiej nałożyć go odrobinę więcej, niż standardowo, żeby wygodnie rozprowadzić go na dłoniach. Przez co mam wrażenie, że skończył się też ciut szybciej, jak w przypadku innych kremów.
Jednak działanie mi to wynagrodziło. Kosmetyk tuż po aplikacji zostawia delikatną, aksamitną warstewkę, i chociaż po kilku minutach wchłania się ona niemalże całkowice, to nakładałam go głównie wieczorem lub w momencie kiedy moja skóra potrzebowała ochrony lub odżywienia.
Bo ten krem zdecydowanie chroni przed niekorzystnymi warunkami zewnętrznymi. W świetnym stopniu nawilża i odżywia skórę, a dzięki temu uelastycznia naskórek, który staje się bardziej odporny na pękanie i wysuszanie. Dłonie podczas używania kremu były zadbane, gładkie, bez suchych skórek, a skóra wyglądała zdrowo. Naprawdę zaopiekował się moimi wymagającymi dłońmi i co najważniejsze był to efekt długotrwały, ponieważ nie musiałam ponawiać aplikacji po każdym myciu rąk, a większość kremów muszę niestety tak używać przez okrągły rok.
Skład jest całkiem do rzeczy, bo już od góry mamy olej z pestek słonecznika, glicerynę, masło shea, pantenol, alantoinę, ekstrakt z rumianku, ekstrakt ze stokrotki, wit. E, pantolactone (humektant). Poza tym emolienty, zagęstniki, składniki kompozycji zapachowej i konserwanty (w tym fenoksyetanol), jednak wszystko co wartościowe znajduje się w pierwszej połowie INCI przed zapachem.
Krem znajduje się w plastikowej tubce zamykanej na zatrzask, wykonanej z matowego i dość grubego tworzywa, co czyni go wytrzymałym, ale w duecie z gęstym kosmetykiem stwarza pewne problemy przy aplikacji, zwłaszcza pod koniec. Na szczęście można sobie opakowanie przeciąć i zużyć krem do końca.
Grafika skromna, składająca się z napisów oraz kwiatowego ornamentu u góry. Czysta i estetyczna.
Cena w wysokości kilkunastu złotych nie jest wygórowana, chociaż Douglas życzy sobie za dokładnie ten sam krem już ponad 5 dyszek. Na szczęście można go kupić w drogeriach, tych internetowych także oraz okresowo w marketach.
Ja jestem na duże tak i czuję się zachęcona do wypróbowania nawilżaczy także do ciała.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie