The Inkey List Oat Cleansing Balm Oczyszczający balsam do twarzy

Na szczęście otrzymałam ten produkt w prezencie, bo gdybym miała zapłacić za niego aż 69 zł to jednak bym się lekko zdenerwowała. Od początku - balsam ten jest umieszczony w biało-czarnej tubie, charakterystycznej dla produktów marki The Inkey List. Wygląda to prosto, ale elegancko i klasycznie, jednak przy tej gęstości produktu nie jest to zbyt trafione opakowanie. Produkt jest gęsty, ma żółtawy kolor. Rozprowadza się dość ciężko, nawet po wymieszaniu go z wodą. Pozostawia na skórze takie uczucie tłustości. Po jego użyciu nie czułam, żeby moja skóra była dobrze oczyszczona, a to jest jego głównym zadaniem jako tego typu produktu. Producent nie uściśla czy ma być stosowany jako pierwszy czy drugi etap oczyszczania. Ja go używałam jako drugi, po płynie micelarnym. Bez sensu dla mnie byłoby go używać jako pierwszy i później go zmywać. Jak w takim przypadku maiłby pielęgnować? Dodatkowo, gdy zostało około 1/3 opakowania produktu to ciężko go było wydobyć z tej tuby. Musiałam ją rozciąć i wygrzebywać palcami, co zbyt higieniczne nie jest. Nie wspominając o tym, że kontakt produktu z powietrzem i światłem słonecznym sprzyja jego utlenianiu. Mi się nie sprawdził i niestety nie mogę go polecić nikomu innemu.

Nie sprawdził mi się przy zmywaniu makijażu. Używam go, kiedy nakładam na skórę sam SPF. Jest dość tępy i ma małe drobinki, co średnio mi się podoba do codziennego mycia twarzy. Ciężko się zmywa, pozostawia filtr na twarzy, przez co muszę użyć jeszcze żelu do mycia. Dodatkowo dziwnie się rozwarstwia. Za każdym razem wylatuje sam olej, bez balsamu. Nie porwał mnie.

Produkt otrzymałam jako prezent z klubu Sephora, wybralam go z ciekawości i to był strzał w dziesiątkę. Generalnie nie cierpię demakijażu, szczególnie jeśli chodzi o wodoodporne tusze do rzęs - zawsze pomimo stosowania dwufazowych płynów pozostawały mi resztki kosmetyku i na drugi dzień miałam pandę pod okiem. Ratunkiem było wprowadzenie dwuetapowego oczyszczania, w którym pierwsze skrzypce grał jakiś olej, na co dzień używany przeze mnie do włosów, ale tej formy nie uważam za zbyt wygodną - olej rozlewał mi się, brudził łazienkę, opakowanie potem było tłuste itp. Balsam z The Inkey List ma świetną według mnie formułę - olejowatą, ale nie do końca płynną - coś pomiędzy żelem a olejem. Czasem się rozwarstwia więc przed użyciem wstrząsam opakowanie, wydobywam porcję produktu na dłonie i rozprowadzam po twarzy - makijaż rozpuszcza się natychmiastowo. Brak zapachu, pieczenia, żadnych nieporządanych skutków ubocznych. Następnie jedynie myje dodatkowo twarz żelem i jest ona już idealnie oczyszczona i miękka. Nie polecałabym produktu do stosowania samodzielnie, gdyż pozostawia lekko tłusty film. Z minusów - cena regularna.

Nakręcona hypem na markę, pognałam do Sephora i kupiłam (na szczęście) mniejsze opakowanie na próbę. Na samym początku z tubki wyleciał ciemny olej. Zamknęłam opakowanie, potrząsałam aby go wymieszać i lekko zemulgowany nałożyłam na wilgotną twarz. Zapach mega dziwny (dla mnie jakby chemiczny), zostawia tłusty film na twarzy, którego wodą się nie da pozbyć. Trzeba ten produkt domyć innym produktem. Tak czy inaczej pomimo prób i cierpliwości, miałam tak wysypaną twarz jak nigdy. Zupełnie mi nie służy.

Byłam bardzo zadowolona z pielęgnacji z The Inkey List i postanowiłam dokupić sobie jeszcze ten balsam do demakijażu. Warto nadmienić, że używam tylko i wyłącznie tłustych produktów do demakijażu, zawsze też jest to mój pierwszy krok, wiadomo, że potem należy pozbyć się tłustego filmu ze skóry. Zalety: -cena -nie zapycha -wydajny Wady: -zapach -dość słabo rozpuszcza makijaż -ciężko się go pozbyć z twarzy -kłopotliwa konsystencja -trzeba użyć kilka razy, aby efekt demakijażu był zadowalający

Od kiedy wprowadziłam do swojej pielęgnacji oczyszczające masełka/balsamy do makijażu zaczęłam kombinować i próbować nowych rzeczy, aż doprowadziło mnie do tego kosmetyku. Spodziewałam się czegoś zaskakującego, bo zazwyczaj tego typu produktu były w słoiczkach i na tyle gęste, ze nie dało by się ich wycisnąć z tubki. Pojemność mamy 150ml, czyli 3 razy tyle co w klasycznych tego typu kosmetykach słoiczkowych. Dorwałam go w jednym z zestawów w Sephorze, i wychodziłby za jakoś 20-30zł. Przy pierwszym użyciu i wyciśnięciu wyleciał sam olej, dosłownie. I nastawienie od razu było negatywne. Dopiero po wstrząśnięciu wyleciał ten balsam, w olejowej konsystencji. Zapach mało przyjemny i mało kosmetyczny. Plus za konsystencję bo razem z wodą ładnie rozprowadzał się najpierw na dłoniach a później na twarzy. Nie wciskał się w przestrzenie miedzy palcami tylko wręcz przylepiał się na twarzy. Ładnie rozpuszczał makijaż, cienie i brwi również dało się nim rozpuścić oczywiście z wyjątkiem tuszu do rzęs. Ani razu mnie nie podrażnił, nie zapchał ani nie powodował powstawania wyprysków. Oczywiście po nim jeszcze troszeczkę przemywałam twarz płynem micelarnym ale przynajmniej już wtedy twarz była praktycznie czysta. Może gdyby zmienili zapach tego kosmetyku to może bym do niego wróciła, pomimo tego, że szybko się kończy to za tą pojemność to i tak dobra cena.

Kupiłam w ciemno z myślą, ze to zwykły żel do mycia twarzy i po pierwszym użyciu byłam bardzo zaskoczona xD.Żel, a raczej balsam ma dziwna konsystencje. Zimą, kiedy w mieszkaniu temperatury są niskie (uk) z tubki wychodziła gładka, tłusta masa. Natomiast teraz, kiedy przyszła wiosna - w tubie ta masa się oddziela i olej potrafi wytrysnac, zostawiajac w tyle resztę produktu. Jest to na tyle niekomfortowe, ze tube wyciskam nad umywalka, żeby nie pobrudzić podłogi :p. Twarz po użyciu produktu jest „tłusta”? Daje efekt totalnej okluzji - takiego efektu niedomycia twarzy, bądź nawilżenia, nie każdemu może to odpowiadać. Natomiast do samego działania produktu - nie mam zastrzeżeń, domywa makijaż, niepodraznia mojej mieszanej cery, jest po prostu ok. To chyba taki produkt, ze albo się go kocha, albo nienawidzi. Zdecydowanie nie kupie ponownie ????????‍♀️

Kupiłam ten produkt zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami na zachodnich socialach skincare'owych. Mam bardzo mieszane uczucia. Mimo że lubię ten produkt to ma on jednak sporo wad, które sprawiają, że za każdym razem gdy skończy mi się opakowanie długo rozkminiam czy warto jest zamawiać kolejne. Balsam jest bardzo przyjemny podczas aplikacji, przy użytkowaniu super jest zrobić sobie delikatny masaż twarzy. Zapach jest bardzo neutralny, nawet lekko przyjemny. Ogromnym plusem jest to jak dobrze balsam pomaga odbudować barierę hydrolipidową naskórka. Po użyciu cera jest bardzo ukojona i nawilżona. Największym minusem produktu jest zdecydowanie jego cena, która bardzo odstrasza. Biorąc jeszcze pod uwagę inne wady, dla wielu osób balsam może być nie wart zakupu. Niestety sam kompletnie sobie nie radzi z makijażem, mimo że nie nakładam go wiele. Przy zmywaniu makijażu dwuetapowe oczyszczanie to absolutna konieczność. Ja podczas zmywania musiałam najpierw usuwać makijaż płynem micelarnym, potem stosować balsam z Inkey List i następnie żel z CeraVe. Kolejnym większym minusem jest dostępność. Niestety nigdzie nie ma go stacjonarnie i trzeba go zamawiać przez internet co dodatkowo zwiększa koszty. Użytkowników też bardzo może irytować rozwarstwianie się produktu. Przed użytkowaniem zawsze staram się pamiętać, żeby najpierw rozmasować tubę, jednak nawet to niestety nie przynosi skutku i przy nakładaniu produktu często wychodzi nam albo sam olej, albo sama gęsto zbita pasta, czasem z grudkami. Mimo wielu wad zdarza mi się wracać do tego produktu. Na cerę działa super, ale niestety produkt leży jeżeli chodzi o inne praktyczne aspekty. Kto wie, może kiedyś producenci wysłuchają powtarzających się narzekań użytkowników, ale chyba prędzej znajdę jakiś lepszy zamiennik ;)

Trafiłam na ten produkt, gdy zaczynałam swoją przygodę z dwuetapowym oczyszczaniem twarzy. Sam balsam jest zawarty w tubce, i wiele słyszałam o trudnościach z wyciskaniem go, natomiast sama nigdy nie miałam takiego problemu. Balsam normalnie wychodził z opakowania i czasami się rozwarstwiał (cześć wychodziła płynna, cześć gęsta), lecz tak naprawdę w żaden sposób nie wpływało to na jakość kosmetyku. I tak zaraz po wyciśnięciu rozmasowywałam go w dłoniach, a następnie nakładałam na twarz. Jeśli chodzi o zapach, to jest on bardzo przyjemny, nie do końca umiem go określić. Na samym początku stosowania, błędnie nakładałam balsam na suchą skórę, przez co nie byłam z niego do końca zadowolona. Wyczuwalne były takie jakby grudki, które podrażniały moją skórę. Dopiero, gdy zaczęłam najpierw delikatnie zwilżać moją twarz (producent pisze o tym na opakowaniu, już sama nie wiem skąd wymyśliłam nakładanie go na sucho), to mogłam w pełni docenić ten produkt. Grudki nie były już wyczuwalne, a balsam łagodnie i dokładnie zmywał mój makijaż. Balsam zawsze zmywał wszystko do końca, nie musiałam wcale bardzo długo myć lub używać go w wielkiej ilości, aby wszystko domył. Sam balsam, dobrze się zmywał, nie zostawiał na skórze tak zwanego filmu, lecz i tak stosowałam po nim jeszcze żel oczyszczający (dwuetapowe oczyszczanie). Czasem gdy zbyt wielka ilość dostała mi się do oczy, to robił mi efekt takiej mgiełki, ustawało to po około 5 minutach. Myślę, że jest to typowe dla tego typu produktów, dlatego nie uznaję tego za wadę. Co do wydajności… Jedno opakowanie starczyło mi na mniej niż 4 miesiące. Używałam średniej ilości, codziennie wieczorem. Produkt ma ważność do 6 miesięcy od otwarcia, więc nie spodziewałam się, że starczy mi na wieki, ale liczyłam na jeszcze troszkę dłużej;(

Zakupiłam sobie ten produkt, bo wcześniej zawsze używałam albo płyn micelarny, albo olejki, a chciałam wypróbować balsam, więc uznałam, że to będzie dobry wybór na początek, tym bardziej, że cena nie jest jakaś zawrotna. Produkt przychodzi do nas w kartoniku, wewnątrz którego mamy naszą tubę z kosmetykiem. Przy pierwszym użyciu trzeba odkręcić tubkę i usunąć zabezpieczenie, żeby móc korzystać z balsamu. Jestem już przy końcu opakowania i moje spostrzeżenia są następujące: - opakowanie jest beznadziejne, po prostu okropne, trzeba ściskać mocno tubę, żeby coś z niej wyleciało, ale i tak nie wylatuje, więc trzeba ściskać naprawdę mocno, jest to strasznie nieporęczne - jak już uda nam się coś wycisnąc, to najpierw leci olejkowa woda, dopiero potem gęsty produkt - zapach jest bardzo przyjemny, niedrażniący - zauważyłam, że kosmetyk nie ma jednolitej konsystencji, przy każdym użyciu odnoszę wrażenie, że są w nim jakieś takie grudki(?), nie drapie mi to twarzy, ale chciałam delikatny produkt do mycia, a nie coś, co będzie mi drapało skórę - makijaż zmywa się przeciętnie, jeśli ktoś użyje tylko 1 warstwę tuszu na rzęsy to to się zmyje, natomiast jeśli mam nałożony filtr, na to rozświetlający podkład i puder, róż, wymalowane cieniami oczy i 3 warstwy tuszu, to już wyższa szkoła jazdy ze zmyciem, muszę masować skórę dość długo, żeby wszystko zeszło, a czasami i tak nie schodzi - balsam niby emulguje dobrze, ale jednak po myciu czuję na twarzy, jakbym miała ją niedomytą, nie wyobrażam sobie nie zastosować jeszcze jakiegoś dodatkowego produktu myjącego po pierwsze, żeby zmyć tą warstewkę, a po drugie, żeby domyć makijaż, którego ten balsam nie zmył - po demakijażu mam wrażenie mgły na oczach, która utrzymuje się dość długo i jest bardzo irytująca - wydajność nie jest jego mocną stroną, używam od 1.5 miesiąca albo może 2 (ale na pewno nie więcej niż to) i zostało mi go może na kilka użyć, nie można wziąć mało, bo się nic z twarzy nie zmyje, więc utrata produktu jest ogromna przy każdym myciu Niestety mnie ten kosmetyk nie zachwycił, ładny zapach to ok, ale on ani jakoś super nie zmywa makijażu, ani nie emulguje się dobrze, opakowanie jest do bani i to bym jako producent zmieniła jako pierwsze. Nie mogę powiedzieć, że on jest całkowicie beznadziejny, ale jest bardzo średni, znam o wiele lepsze produkty do demakijazu, które radzą sobie lepiej i znacznie przyjemniej się ich używa.

Produkt dobrze zmywa makijaz jednak po paru uzyciach kiedy chcialam wysicnac produkt najpierw wylatywala woda a dopiero potem balsam. Tekstura produktu tez nie jest czyms oczywistym dla tego produktu, czasami mam wrazenie, jakby byly w nim zawarte male drobinki.