Mam nadzieję, że już nigdy nie trafię na taki żel aloesowy...
Żel ten kupiłam z myślą o lecie, czyli ukąszeniach owadów, ewentualnych poparzeniach słonecznych, może nawet ranach (czasami potrafię być niezdarna :D). Kosztował około 15 złotych w Lidlu. Kiedyś już miałam okazję używać tego typu produkt, marki Holika Holika, i byłam z niego zadowolona.
Lato, to zapewne dla połowy z nas, a może nawet większości, bardzo radosny czas. Dużo słońca, pełno zieleni dookoła, urlopy, odpoczynek... Ale to nie znaczy, że nie czyhają na nas różne zagrożenia lub po prostu nieprzyjemne sytuacje. Na pewno możemy do tego zaliczyć ukąszenia owadów, nie tylko komarów. Wiadomo, że jest mnóstwo preparatów, które w szybki sposób łagodzą swędzenie i ból, ale czemu nie sięgnąć po naturalny żel aloesowy? Kolejną nieprzyjemną sytuacją (i niebezpieczną) jest oparzenie słoneczne. U mnie praktycznie od dziecka takowe występuje głównie na ramionach i plecach. W takim przypadku znowuż możemy sięgnąć po różnorakie preparaty, w tym po żel aloesowy. Do tego wliczyć można także upadki - jeśli nie nasze, to naszych dzieci :D. Zdarte kolano lub łokieć... Kto tego nie zna :D? Tutaj ponownie żel aloesowy zrobi swoje. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale czas przejść do sedna. Żel Yumi jest naprawdę dobry, jeśli chodzi o łagodzenie swędzenia. Już kilka razy dałam się ukąsić przez komary, a on pomógł mi w zaledwie kilka chwil. Redukuje też zaczerwienienie, które od drapania może się daleko rozprzestrzenić. Z plusów to na tyle. Przy pierwszym, punktowym użyciu na ukąszenie, zauważyłam coś dziwnego. Myślałam, że nie chce się wchłonąć, bo na skórze była cały czas widoczna błyszcząca warstwa. Okazało się, że warstwa ta jest sucha, a to, co widzę, to swego rodzaju skorupa. Stwierdziłam, że może żel wszedł w jakąś reakcję z innym produktem na moim ciele i olałam tę sytuację. Innym razem użyłam go na całą twarz, żeby zobaczyć na co go stać. Tutaj już straciłam nadzieję. Na mojej buzi utworzyła się błyszcząca skorupa, którą mogłam bez problemu obdzierać, niczym maseczkę peel-off. Do tego straszne uczucie ściągnięcia i suchości. Musiałam to natychmiast z siebie zmyć. W dniu, w którym piszę tę recenzję, użyłam żel ponownie, po dłuższej przerwie. Pozwoliłam sobie na wyciśnięcie kilku pryszczy na twarzy (to jest silniejsze ode mnie :D), więc chciałam zredukować zaczerwienienie, które dookoła nich powstało. Po punktowym nałożeniu i odczekaniu około 10 minut, mogłam spokojnie zdzierać grubszą warstwę skorupy, która przypomina schodzącą od słońca skórę. Żel nawet nie zdążył się do końca wchłonąć. W inny sposób już nie miałam okazji go stosować i nawet nie chcę. Oddam go pewnie mamie albo wpadnę na jakiś pomysł... Mam tylko nadzieję, że tego typu żel aloesowy już nie wpadnie mi w ręce.
Konsystencja jest żelowa, przezroczysta. Wręcz glutkowata. Rozprowadza się bardzo łatwo i wchłania w moment, jeśli nałożymy cienką warstwę. Im mniej, tym mniejsza skorupa powstaje - ale tak czy siak powstaje.
Zapach ma świeży, jakby połączyć aloes z arbuzem i ogórkiem. Ładny, bo ładny, ale to nic odkrywczego. Coś podobnego już wiele razy czułam w moim życiu.
Opakowanie to miękka, matowa, zielona tuba z plastikowym zamknięciem od dołu typu zatrzask. Tutaj nie mam się do czego przyczepić. Szata graficzna jest urocza, całkiem minimalistyczna, przypominająca kosmetyk Koreański. Zatrzask dobrze trzyma w zamknięciu, ale jednocześnie jest łatwy do otwierania. Wygląda to ładnie i jakość ma perfekcyjną. Pojemność to 200ml.
Zalety:
- Łagodzi swędzenie i zaczerwienienie po ukąszeniu komara
- Wielofunkcyjny
- Przyjemny zapach, choć to nic odkrywczego
- Ładna i dobrej jakości tuba
Wady:
- Pozostawia na skórze błyszczącą skorupę, którą możemy obdzierać niczym maseczkę peel-off
- Kompletnie nie nawilża, tylko ściąga i wysusza
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie