Bielenda Crystal Glow, Maseczka nawilżająco- wygładzająca `Jade Stone` 

Maseczka ma żelową konsystencję z błyszczącymi zielonymi drobinkami. Nie spływa podczas nakładania. Bardzo cieżko jest ją zmyć. Na początku zmywałam ją wodą, ale nie chciała schodzić więc wzięłam mały ręcznik i w taki sposób ją ściągnęłam. Skóra była przyjemna w dotyku, napięta. Nie zauważyłam efektu wow, trochę słabe nawilżenie. Także taki średniaczek.

Ok, to może nie jest wciąż zachwycającego, ale moim zdaniem jest zgodne z tym co twierdzi producent na opakowaniu. Skóra po maseczce jest leciutko nawilżona oraz wygładzona. Myślę, że jest to dobry wstęp do wieczornej pielęgnacji po ciężkim dniu czy coś lol XD. Jeśli chodzi o jakieś aspekty wizualne to raczej szału nie ma (wygląda po prostu jak brokatowy glut), ale ja raczej na takie rzeczy uwagi swojej nie zwracam i dużo bardziej liczy się dla mnie działanie tego produktu. Myślę, że jak za tą ocenę jest w porządku więc jeśli chcecie przetestować to myślę, że nie będzie żałować więc jak najbardziej polecam ten produkt ;) O i tak bonusowo jeszcze wspomnę, że maseczki jest tam sporo więc starczy na kilka aplikacji (ale ja akurat wolałam zużywać całą zawartość saszetki za jednym razem, bo zazwyczaj nie mam dokońca co zrobić z tym produktem w środku ;:( idk)

Uwielbiam wszelakie maseczki i wypróbowałam ich naprawdę sporo, wiem czego spodziewac się po tego typu produktach i czego od nich oczekuję. Maseczkę z serii Crystal Glow dostałam w prezencie i bardzo się ucieszyłam, bo jeszcze nie miałam nic z tej linii, a ciekawiła mnie ona i miałam w planach zakup właśnie tej konkretnej maseczki. Niestety mimo, że maseczka wygląda zjawisko to pod względem działania mnie zawiodła, owszem wygładza, ale wcale nie nawilża jak to obiecuje producent. OPAKOWANIE Saszetka ma szatę graficzną i kolorystykę charakterystyczną dla całej serii. Jako grafikę mamy tutaj śliczne kryształki w kolorze zielonym pasujące do seledynowego tła, całość wygląda naprawdę bardzo ładnie. Na przedniej części wypisane są główne zalety i cechy produktu, z tyłu zaś wszystkie informacje podzielone są na sekcje, co wygląda bardzo przejrzyście. MASECZKA Maska ma gęstą, konsystencję i jest żelowa. Ma kolor jasnozielony z mnóstwem brokatowych, mieniących się drobinek. Konsystencja umozliwia komfortową aplikację. Posiada bardzo przyjemny zapach kojarzący mi się z kwiatami. Nakładam ją na twarz na zalecane 15 minut, potem zmywam. Maseczka ma w sobie mini drobinki, jednak są na tyle drobne i delikatne, że nie drapią skóry podczas zmywania. Zmycie niestety nie jest zbyt komfortowe, maseczka dość mocno klei się do skóry i trzeba się trochę natrudzić, aby ja usunąć. Pozostawia skórę gładką i niezwykle miękką w dotyku. Niestety mimo zapewnień producent nie nawilża skóry, moja mieszana skóra po aplikacji tej maski była lekko ściągnięta i musiałam ratować się kremem do twarzy, szkoda, bo Bielenda ma naprawdę dobre maseczki. Saszetka wystarczyła mi na 1 użycie, nie żałowałam jej sonbie. W składzie jadeit i ekstrakt z liści oliwki. Na plus zasługuje wegańska formuła, produkt jest cruelty free. Niestety, ale do tego porduktu nie wrócę. PLUSY: + dobrze wygładza + nie podrażnia +przyjazny dla cery skład + praktyczne opakowanie + wydajność + dobra cena MINUSY Nie nawilża, lekko ściąga skórę Ciężko ją zmyć

Bardzo często podkreślam, że nie jestem fanką maseczek w saszetkach. Wolę dołożyć i kupić sobie coś w tubie lub słoiczku co posłuży mi na dłużej . Ale jak już dostanę jakąś saszetkę w prezencie to chętnie testuje bo zdarza się, iż trafię na taką której działanie bardzo mi odpowiada. Niestety to nie jest jedna z tych maseczek którą warto polecić. Najmocniejszym punktem jest opakowanie. Bardzo ładne- seledynowe z grafiką która osobiście bardzo mi się podoba. Nie miałam też problemu z otworzeniem saszetki. A zawartość w zupełności wystarczyła mi na jedną aplikację. Maseczka faktycznie ma przyjemną żelową konsystencję w której zatopione są brokatowe drobinki. Jest ich zatrzęsienie ale na szczęście drobinki są malutkie i nie drapią. Z resztą ja uwielbiam produkty z brokatem :D. Naczytałam się troszkę recenzji które mówiły o intensywnym ( aż za bardzo zapachu). W moim prywatnym odczuciu nie jest tak źle. Maseczka pachnie kwiatowo i bardzo przyjemnie a jej aromat nie był dla mnie uciążliwy ani męczący. Nie nazwałabym go też przesadnie intensywnym no ale wiadomo- zapach w przypadku kosmetyków do pielęgnacji jest kwestią całkowicie indywidualną. Zgodnie z zaleceniem producenta maseczkę trzymałam na twarzy kwadrans. Nie jest uciążliwa - jest na tyle gęsta, że z twarzy nie spływa , nie jest też oblepiająca. Odnotowałam, że delikatnie chłodzi. Jeśli chodzi o zmywanie to faktycznie tak jak i inne recenzentki troszkę się z nią namęczyłam. I nie chodzi o to, że ona jakoś zasycha i nie chce odkleić się od twarzy - bardziej chodzi o komfort bo ona powleka twarz taką jakby silikonową warstewką ( nieco inną niż w bazach pod makijaż ) i ma się takie wrażenie, że nie wymyła się do końca. Dla mnie to minus. Jeśli chodzi o efekty to wiadomo - maseczki w saszetkach działają '' na już '' i tu nie ma co oczekiwać efektu który utrzyma się jakoś przesadnie długo. Jeśli chodzi o nawilżenie to ja go nie uświadczyłam a jestem posiadaczką cery mieszanej i nie potrzebuje nie wiadomo jak wielkiego nawilżającego '' kopa '' . Tutaj po zmyciu maski i przez kilka następnych godzin czułam nieprzyjemne ściągnięcie w okolicy skroni i nosa. Na szczęście nie doszło do odczuwalnego przesuszenia skóry. Wygładziła i delikatnie zmiękczyła moją cerę i to zaliczam na ogromny plus ale też są przyjemniejsze maseczki które robią dokładnie to samo także tutaj biorąc pod uwagę ile trzeba się namęczyć ze zmyciem i ten brak nawilżenia to nie ma co polecać. Zużyłam. Nie wrócę i zapomnę.

Otrzymałam tę maseczkę w prezencie i początkowo bardzo się ucieszyłam - niestety, radość minęła już podczas zmywania tego cuda z twarzy, zaś po przejrzeniu się w lustrze rozczarowanie urosło jeszcze bardziej. Jade Stone kusi nas ładnym opakowaniem, fajnym składem, ciekawą żelową formułą z mnóstwem błyszczących drobinek, pięknym zapachem oraz obietnicą nawilżenia, wygładzenia, uelastycznienia, odświeżenia i efektem promiennej skóry. Aplikacja przebiega bezproblemowo - maska nie spływa i wygląda ładnie (te drobinki!), daje również przyjemne uczucie chłodu. Niestety, jej zmycie to koszmar, bo zmienia się wówczas w silikonowy film, którego nijak nie można się pozbyć - ostatecznie musiałam posiłkować się zwilżonymi płatkami kosmetycznymi, bo moje własne dłonie nie dały rady. A efekty? Efekty są żadne i wcale nie przesadzam. Nie zaobserwowałam u siebie nic z tych pięknych obietnic producenta. A nie, przepraszam - po zmyciu skóra była nieprzyjemnie ściągnięta i napięta (!). Rozumiem, że mam cerę wymagającą i suchą, ale kurczę, chyba nie po to stosuję maseczki, by wyglądać gorzej, niż przed ich użyciem?! Nie ma mowy o nawilżeniu, rozpromienieniu czy odświeżeniu. Na plus, że Jade Stone nie uczuliła mnie, jest też tania i wydajna - spokojnie saszetka wystarczy na pokrycie twarzy i szyi, pytanie tylko, po co w ogóle jej używać, skoro nic nie robi? Ogólnie rzecz biorąc - dla mnie to bubel w ładnym opakowaniu, kuszący drobinkami i pustyni obietnicami. Dobrze, że ją dostałam, bo byłoby mi szkoda nawet złotówki na to coś. Absolutnie nie polecam, bo i po co? Są lepsze od niej, działające prawdziwe cuda - a Jade Stone niech lepiej pozostanie na półkach drogerii, bo to wychodzi jej najlepiej.

Ładna saszetka z wizerunkiem zielonego jadeitu. Przez opakowanie widać, że maska jest koloru zielonego z brokatem. Po otwarciu mamy żelową konsystencje, która dobrze nakłada się na twarz. Wykorzystałam całą saszetkę przy aplikacji. Trzymałam ją na twarzy ponad 15 minut. Po czym poszłam zmyć. Chwilę to trwało, bo maska ciężko się zmywa. Po mamy nawilżoną i lekko wygładzoną twarz. Nie uczuliła mnie. Twarz w trakcie mocno się błyszczała. Maska ma dziwny raczej średnio przyjemny zapach.

Kilka miesięcy temu byłam w Rossmannie na zakupach i uwagę mą przykuły brokatowe maseczki od Bielendy - Citrine, którą zrecenzowałam już w sierpniu oraz aktualnie recenzowaną Jade Stone. Jak na sroczkę przystało nie mogłam się oprzeć świecidełkom zatopionym w żelowej konsystencji produktu, ale też po wykorzystaniu maski "cytrynowej" nie spieszyło mi się za bardzo z otwarciem jadeitowej... A to za sprawą tego, że (zupełnie jak jej siostra) tworzy na twarzy silikonową powłokę, którą naprawdę ciężko zmyć. Człowiek ma wrażenie, że trąc twarz tylko ją podrażnia i marnuje wodę. Oprócz tego maseczkę łatwo rozprowadza się na skórze, ma perfumeryjny, przyjemny zapach i nie podrażnia skóry. Po zmyciu twarz jest odświeżona, zmatowiona i wygładzona, ale brak jakiegoś super nawilżenia. Ot, zwykła maseczka, którą na tle innych wyróżniają tylko i wyłącznie brokatowe drobinki :/ Cena produktu jest niska i może ze względu na to nie należy spodziewać się cudów, ale uważam,że warto zainwestować kilka złotych więcej w lepsze maski, z których będziemy w 100% zadowolone. Na pewno nie kupię ponownie.

Kupiłam tę maseczkę podczas jednej z wizyt w Rossmannie. Do jej zakupu przekonał mnie chyba najbardziej jej ciekawy wygląd. Uwielbiam jak coś lśni i błyszcze więc nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Dodatkowo miała dawać efekt nawilżenia i odświeżenia. Moja skóra potrzebowała tego aby znów wyglądać na zdrową i elastyczną. Po zastosowaniu maseczki byłam nią bardzo zawiedziona. Na początku, przy jej nakładaniu poczułam przyjemny efekt chłodzenia, jakbym całą twarz pokryła świeżym, soczystym ogórkiem. Jednak po zmyciu maski cały efekt znikł. Skóra wydawała się być niesamowicie spięta, nie znoszę takiego uczucia ściągnięcia. Nie czułam aby była nawilżona, wręcz przeciwnie, miałam odczucie, że jest jeszcze bardziej sucha. Nie dałam rady wytrzymać z tym odczuciem i musiałam nałożyć na skórę intensywnie nawilżający krem. Nawet kolejnego dnia miałam wrażenie, że ten maseczkowy eksperyment nie wyszedł skórze mojej twarzy na dobre. Bardzo się zawiodłam i nie kupię jej już nigdy więcej.

Maseczkę kupiłam w Rossmanie razem z innymi z serii zachęcona opakowaniem o ciekawej kolorystyce z błyszczącymi elementami. Niestety rozczarowała mnie totalnie... Opakowanie wykonane ze sztywnego plastiku z którego ciężko wydobyć produkt do ostatniej kropli. Konsystencja jest lekka, żelowa z mikroskopijnymi drobinkami jadeitu. Zapach jest delikatny, przypomina męskie perfumy, piankę do golenia. Gdy już rozprowadziłam na wcześniej oczyszczonej twarzy, lekko się lepiła. Czas trwania aplikacji to 15 minut, mniej więcej po 10 minutach twarz lekko mnie szczypała. No cóż...czekałam dalej i zmyłam. Niestety twarz była lekko zaróżowiona i szczypała, zamiast nawilżenia skóra była mocno ściągnięta i przesuszona. Natychmiast nałożyłam serum i krem nawilżający. Inne obietnice producenta również nie zostały spełnione. Zdecydowanie więcej nie kupię.

Przetestowałam niedawno kolejną maseczkę z serii Crystal Glow. Będę po nią sięgać regularnie, ponieważ maseczka super nawilżyła twarz. Skóra jest po niej gładka i miękka w dotyku. Konsystencja maseczki jest bardzo fajna, dobrze rozprowadza się jąna twarzy, a później z łatwością można ją zmyć. Bardzo fajne są te połyskujące drobinki, a sam zapach produktu jest piękny i relaksujący. Opakowanie jest bardzo ładne i wygodne w użyciu. Z łatwością można wydobyć maseczkę za pomocą pędzla do maseczek.

Maseczka ta leżała u mnie kilka miesięcy wśród innych masek, dokupywanych stopniowo przy każdych większych zakupach kosmetycznych. Czułam jakoś, że nie będzie to wybitny kosmetyk, a typowy przerost formy nad treścią, jak to często bywa z maskami. I bardzo się nie pomyliłam. Produkt umieszczony jest w pięknej saszetce koloru seledynowego, ze srebrnymi elementami. Widnieją na niej zielone kryształy i kontur diamentu. Jest częściowo transparentna, więc da się zauważyć przez nią mieniącą się maskę. Sama maska jest przezroczysta, lekko zielona, z opalizującymi drobinkami. Ma lekką, żelową konsystencję. Na twarzy prezentuje się ciekawie, co uprzyjemnia jej użycie, jeśli tylko umie się czerpać frajdę z takich ulotnych drobiazgów. Niestety ma strasznie mocny, perfumowy zapach, który uderza w nozdrza jak tylko otworzy się saszetkę, i który prześladuje nawet już po zmyciu maski. Kompletnie nie pasuje do tego typu kosmetyków i nijak nie komponuje się z wyglądem maski ani z opakowaniem, a to też jednak ważna rzecz. Po prostu pachnie jak ciężkie, mdlące perfumy i bardzo przeszkadza. Tak na marginesie, woń ta przypomina mi mój bronzer z Wibo (I Choose What I Want), który zalatuje bardzo podobnie i również w nim mi się to nie podoba. Jest to jedna z tych masek, które ciężko i długo się zmywają. Ja pomogłam sobie zwilżonym papierowym ręcznikiem i poszło szybciej. Po wytarciu twarzy nie ujrzałam na niej nic nadzwyczajnego. Było widać jakieś nawilżenie, ale nie wystarczająco dobre. Mam cerę mieszaną i jej tłuste obszary po użyciu maski prezentowały się dobrze, ale te suche części były niedopieszczone i w bardzo krótkim czasie się pościągały. Szczególnie było to widoczne na czole. Wygładzenie było średnie, a i tak w głównej mierze przyczynił się pewnie do niego zrobiony uprzednio peeling. Nie zauważyłam żadnego rozświetlenia. Miałam dać tej maseczce ocenę 3, bo coś tam mimo wszystko robi. Uznałam jednak, że jeśli niedługo po nałożeniu maski muszę się ratować nawilżającym kremem, to jest ona prawie bezużyteczna. Daję zatem 2 i nie polecam cerom suchym i mieszanym.

Produkt zakupiony w Rossmann zamknięta w zielonej saszetce motywem kryształów zielonych maseczka ma oliwkowy subtelny zapach jasnozielony kolor zawiera zielone drobinki ma rzadką konsystencję jest bezproblemowa w aplikacji i zmywaniu pozostawia skórę miękką gładką dobrze nawilżoną rozświetlona miła w dotyku

Maseczkę zakupiłam ze względu na jej właściwości. Posiadam cerę suchą, więc połącznie wygładzanie + nawilżanie brzmiało świetnie do tego niska cena. Na wstępie zapach paskudny, za bardzo intensywny, jak jakieś tanie perfumy. Trzymałam maskę tak jak zalecił producent 15 minut, już po 10 odczuwałam delikatne szczypanie na twarzy. To nie jest peel off, maska nie zasycha. Maskę bardzo trudno zmyć, do tego zawiera błyszczące drobiny w sobie, które zostają na twarzy nie do zmycia. Efekt? Wręcz przeciwny co do obietnic producenta. Mega przesuszyła mi twarz, do tego była miejscami zaczerwieniona, być może to jakaś reakcja alergiczna oraz oczywiście zero wygładzenia. Od razu po musiałam poratować się kremem kojącym i nawilżającym. Maseczki w opakowaniu jest sporo, więc na spokojnie wystarczy na dwa użycia, ale ja za taki efekt podziękuje. Produkt trafił do kosza.

Maseczka w sam raz na raz. Nie wiem czemu w opisie jest napisane peel off, skoro trzeba produkt zmywać z twarzy wodą...? Maska jest tradycyjna, która jest jak żel- krem. Maska lekko nawilża skórę i jest delikatnie rozświetlona. Co do wygładzenia jakie pisze producent niestety nie zauważyłam... Saszetkę wykorzystałam na 3 aplikacje. Koszt takiej maseczki jest niewielki 3-4 zł. Natomiast szukam dalej, aby mieć mocne nawilżenie skóry.

Mimo, że zazwyczaj używam masek w płachtach podczas jednej z wizyt w drogerii mój wybór padł na tą konkretną. Zainteresowała mnie szata graficzna saszetki jak i jej zawartość - żelowa niezbyt gęsta masa wypełniona połyskującymi drobinkami. Obietnica nawilżenia i wygładzenia również przekonała mnie do kupna. W opakowaniu znajduje się całkiem spora ilość kosmetyku. Wystarczy go na dokładne pokrycie całej twarzy grubą warstwą produktu. Po nałożeniu na twarz czuć przyjemny chłodek i ukojenie wysuszonej skóry. Trochę trzeba poświęcić czasu na zmycie maseczki, ale tragedii nie ma. Po zmyciu kosmetyku czuje się intensywne nawilżenie. Skóra jest miękka i gładka. Sam zapach jak dla mnie działa bardzo relaksująco. Wiadomo, że jednorazowe nałożenie maseczki nie załatwi naszych problemów z cerą i najważniejsza jest świadoma i regularna pielęgnacja. Mi maseczka ta sprawdziła się na tyle dobrze, że na pewno do niej wrócę.

Maseczkę dostałam od mamy która ma bzika na punkcie maseczek. Maseczka zamknięta jest w miętowej saszetce przez która widzimy ze maseczka to wielkie wow ma piękny miętowy kolor i drobinki brokatowe. Skład maseczki bardzo obiecujący - jadeit kamień w popularnych roletach który rozjaśnia cerę i poprawia jędrność skory oraz ekstrakt z liści oliwki które wygładzają ujędrniają i posiadają właściwości antyoksydacyjne. Maseczka posiada bardzo piękny zapach , wg mnie jest kwiatowy z nutka elegancji. Konsystencja maseczki żelowa, bardzo fajnie nakłada sie na twarz, nie spływa. Efekt głów tez jest, milion malutkich drobinek bardzo się mienia i efektownie to wyglada. Po określonym czasie , w tym przypadku 15 min należy zmyć maseczkę. Trzeba się przygotować , ze przez żelowa konsystencje maseczkę zmywamy, zmywamy i tego zmywania końca nie ma…Gdy wreszcie oczyścimy twarz z maseczki twarz jest delikatnie rozjaśniona i nawilżona. Efektu wygładzenia nie poczulam. Ogólnie oceniam maseczkę pozytywnie : jest efekt WOW , skora jest nawilżona i rozjaśniona.

Maseczka wydajna i to jej największy plus ponieważ przy odpowiednim użytkowaniu wystarczy na 2 aplikacje gdyż jest jej dość sporo. Ma ładny wygląd, z drobinkami, dość łatwo się nakłada. Raczej nie wyczulam żadnego konkretnego zapachu. Jeśli chodzi o działanie to jest lekkie odświeżenie i uczucie komfortu ale takie jak po każdej maseczce. Nie ma efektu wow i dużego nawilżenia. Gdybym miała wybierać typowo nawilżającą maseczkę raczej jest wiele lepszych do wyboru.

Maska zamknięta jest w standardowym opakowaniu dla tego typu produktów. Konsystencja jest żelowa, przezroczysta, z opalizującymi drobinkami. Zawartość spokojnie starczy na pokrycie całej twarzy, myślę, że przy dobrych chęciach można jej użyć na dwa razy. Zapach jest dość przyjemny, niedrażniący nadmierną słodyczą czy sztucznymi owocowymi akordami. Wpływ maski na skórę jest niezbyt widoczny. Zaraz po zmyciu twarz wygląda na bardziej ukojoną, ale nic poza tym. Myślę, że jest wiele lepszych maseczek nawilżających.