Od tego produktu zaczęła się moja przygoda z filtrami, do których musiałam się zmusić ze względu na chęć ochrony skóry przed fotostarzeniem. Wydawały mi się one być problematyczne i uciążliwe w użytkowaniu, ponadto kojarzyły mi się z bieleniem, szczypaniem w oczy i niewygodną koniecznością reaplikacji. Nie chciałam wydawać majątku na pierwszy filtr, gdyż nie wiedziałam, czy się do nich przekonam. Cena poniżej 10 złotych za 100ml produktu była bardzo rozsądna, zwłaszcza, że słyszałam wiele dobrych opinii na temat tego kremu. Gdy zaczęłam go używać byłam wręcz załamana; filtr bardzo bielił, trudno było go rozsmarować w takiej ilości, aby zachować odpowiednią ochronę, a także okropnie szczypał w oczy. Pozostawiał na skórze lepką, tłustą, świecącą warstwę, do której kleiło się absolutnie wszystko. Jednym słowem - koszmar. Kompletnie zniechęciłam się tym produktem do innych filtrów, jednak zdawałam sobie sprawę z konieczności ich używania. Po nim wypróbowałam jeszcze nawilżający spf50 Lirene i różowy spf50 Nacomi licząc, że będzie lepiej. Sunozon miał pójść w odstawkę, jednak było zupełnie odwrotnie. O ile Lirene jest całkiem okej, tak Nacomi wygląda strasznie pod kremem bb, ściera się i pozostawia białe ślady na skórze. Z tego względu dałam szansę rossmanowemu bestsellerowi i była to bardzo dobra decyzja. Podeszłam jednak do niego w zupełnie inny sposób niż na początku. Rozsmarowywałam go stopniowo, małymi ilościami, na dwie trzy warstwy. Starannie omijałam okolice oczu, a po aplikacji odczekiwałam przynajmniej 20 minut, aby dobrze osiadł na skórze. W ten sposób cera jest dobrze przygotowana do nałożenia makijażu, w moim przypadku to krem BB Skin79 dark panda, który przepięknie stapia się z tym filtrem przez coś, co początkowo mi przeszkadzało, a mianowicie jego lepkość. Po przypudrowaniu filtr jest nie do ruszenia i przepięknie wygląda przez cały dzień. Makijaż się na nim nie waży i nie ściera, mimo że mam całość na twarzy po kilkanaście godzin dziennie, zaliczając po drodze treningi na siłowni. Spodobało mi się również to, że jest taki tłusty i klejący, gdyż dzięki temu moja sucha skóra ma szansę być nawilżona przez dalszą część dnia. Jestem nim zachwycona i żałuję, że doceniłam go w momencie, w którym nie jest już dostępny w Rossmanie. Nie mam pojęcia, czy to chwilowy brak, jednak nie widzę go w żadnej drogerii oraz w aplikacji, co mnie bardzo martwi. Mam nadzieję, że kiedyś wróci, bo to najlepszy produkt w tej półce cenowej.
Zalety:
- trwałość
- nawilżenie
- cena
- dobrze współgra z makijażem
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie