Szampon ten przetestowałam najpierw od mamy. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak piękne włosy po nim miałam, więc kupiłam swoją butelkę. Kosztował mnie bodajże kilkanaście złotych w jednej z drogerii stacjonarnych.
Moje włosy są niskoporowate, długie, cienkie, naturalne, a skóra głowy się przetłuszcza. Generalnie staram się wybierać szampony przeznaczone właśnie do tego typu kłaczków, lecz czasami zdarzy mi się skok w bok, żeby spróbować na sobie coś z innej bajki. Takim skokiem był wybór szamponu firmy Joanna. Nawilżania potrzebuję jedynie na końcówkach, które traktuję odżywkami, więc teoretycznie nawilżający szampon nie jest dla mnie. W praktyce okazało się, że jednak trochę jest :D. Ale zacznijmy od działania. W składzie zamiast silnego SLS, znajduje się Sodium Coco-Sulfate, czyli mniej przesuszająca i drażniąca substancja pianotwórcza pochodzenia roślinnego. Mimo tego szampon zachowuje się tak, jak te z SLS - mocno pieni się nawet na bardziej przetłuszczonej skórze głowy. Bardzo dobrze oczyszcza z wszelkiego brudu, ale nie wysusza! Wręcz przeciwnie - nawilża moje delikatne włosy. Tylko, że te nawilżenie nie jest takie typowe. Nigdy wcześniej takiego efektu na nich nie czułam, a na pewno nigdy aż takiej miękkości. Ponadto po myciu wybija się z nich jeszcze większy blask od tego naturalnego (niskopory błyszczą się z natury), zyskują większą objętość i łatwo się układają. Ostatecznie wyglądam jak po wyjściu z salonu fryzjerskiego, lecz długo to nie trwa. Na drugi dzień włosy tracą swoją świeżość, stają się przyklapnięte i sklejają w - jak to ja nazywam - ''dredy''. Potrzebuję wówczas kolejnego mycia, by uzyskać ponownie efekt z poprzedniego dnia. No a tak to ja nie lubię. Dobrze dobranym szamponem myję je co drugi-trzeci dzień, także od razu widać, że ten nie do końca jest dla mnie. Mimo wszystko wiem, po który szampon sięgnąć, kiedy będę chciała, żeby w danym dniu moje włosy wyglądały jak po wizycie w salonie i żeby układały się po mojej myśli. Mama na niego nie narzekała, sprawdzał jej się dobrze na wysokoporowatych, farbowanych lokach. Nie należał do jej ulubionych, ale zapamiętała go jako ''tani i w porządku''.
Konsystencja jest żelowa i idealnie wyważona, czyli pomiędzy gęstą a rzadką. Tak, jak wspomniałam już wcześniej, pieni się bardzo dobrze nawet na mocno przetłuszczonych włosach i nie potrzeba do tego dużej jego ilości. Spłukiwanie nie sprawia problemów, nie pozostawia na pasmach żadnej obciążającej warstwy.
Zapach ma świeży i lekko słodkawy. Podobny jest do zapachu żelu aloesowego od marki Holika Holika. Do intensywnych nie należy, a raczej do takich, co szybko się ulatniają. We włosach nie czuję go długo.
Opakowanie to płaska, zielona, plastikowa butelka z plastikowym zamknięciem od góry typu zatrzask. Utrzymana jest w ''mojej'' kolorystyce, czyli ziemistej, zgaszonej. Podoba mi się ;). Jakość ma wyjątkowo dobrą - nic nie pęka, nic się nie zgniata, a zatrzask trzyma dobrze w zamknięciu. Pojemność to 300ml.
Zalety:
- 97,5% składników pochodzenia naturalnego
- Bardzo dobrze oczyszcza przetłuszczoną skórę głowy
- Niesamowicie zmiękcza włosy, wybija z nich mocniejszy blask, zwiększa objętość i sprawia, że lepiej się układają
- Dobrze i łatwo się pieni
- Żelowa, idealnie wyważona konsystencja
- Przyjemny zapach
- Ładne i dobrej jakości opakowanie
Wady:
- Niestety włosy dzień po myciu tracą swoją świeżość i ładny wygląd
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie