Mawawo Natural Cosmetics Hydrofilowe masło do oczyszczania 

Masełko zaczęłam używać 29 kwietnia a skończyłam 4 lipca. Wystarczył na trochę ponad 2 miesiące codziennego stosowania. Konsystencja dosyć zbita ale po wydobyciu produktu na palce i rozgrzaniu go robi się coraz lżejszy, bardziej wodnisty. Ziarno grochu wystarczyło mi na umycie twarzy. Czasami ciężej mi się go rozprowadzało ale to wina tego, że nie wystarczająco rozgrzałam go w palcach przed nałożeniem na twarz. Tak więc dobre rozgrzanie produktu to klucz do jego lekkiej, przyjemnej konsystencji. Pięknie pachnie, podczas mycia buzia jest pomarańczowa ale po zmyciu wraca do normy. Dobrze emulguje z wodą, bez problemu zmywa się z buzi. Nie zostawia tłustej warstwy. Nie zapchał mnie a cerę mam dosyć problematyczną (trądzik hormonalny). Na plus opakowanie: dokładnie widać ile mamy produktu. Mój tip: jeśli po wyciśnięciu masełka widzicie, że się troszkę rozwarstwia, to można przed jego aplikacją ponaciskać tubkę i wymieszać masełko jeszcze w środku. Nie przepadam za plastikiem, ale tutaj plastik mamy dosyć elastyczny co ułatwia mieszanie. Nie noszę makijażu ale używam SPF, dlatego wykonuję 2 etapy oczyszczania. Masełko dobrze zmywał SPF, nie podrażniał, nie szczypał w oczy. Nie kupię ponownie, bo mam milion innych kosmetyków na oku.

Otrzymałam to masełko w paczce urodzinowej jednej z internetowych drogerii. Całkiem mocno się nim podekscytowałam, bo marka Mawawo (nasza polska, dobra firma) kojarzy mi się z wysoką jakością. Zużyłam całe opakowanie. 1) Opakowanie/ konsystencja: masło jest zamknięte w plastikowej, całkiem estetycznej tubie. Ma pomarańczowy kolor, który prześwituje opakowanie - tym samym widzimy, ile jeszcze produktu zostało do pełnego zużycia. Za to plus, lubię tego typu rozwiązania. Na dodatek nie miałam problemu z otwarciem tubki ani wydobyciem produktu. Konsystencja masła jest zbyt gęsta dla mnie. Trzeba całkiem sporo go nałożyć na twarz, żeby odczuć, że rzeczywiście każdy cm skóry został pokryty. Na szczęście dość szybko się rozpuszcza, więc masaż przebiega gładko i bezproblemowo. Zapach masła jest słodki, owocowy (zapach mango), orzeźwiający. Przypadł mi do gustu. Skład produktu jest naprawdę obiecujący, zgodnie z obietnicami producenta mamy tutaj olej z rokitnika, który przywraca skórze blask i łagodzi podrażnienia, ekstrakt z wąkroty azjatyckiej wzmacniający naturalną barierę hydrolipidową skóry (bardzo lubię wąkrotę :)) i masło moringa. 2) Działanie (oczyszczanie buzi): bardzo dobrze rozpuszcza makijaż oraz krem spf. I świetnie się emulguje. Nie zostawia tłustej powłoki na skórze, nie trzeba tutaj się posiłkować z nie wiadomo jakimi technikami zmywania. Trochę szkoda, że ma tak zbitą konsystencję, przez co zużywa się go szybciej niż inne produkty tego typu. Wystarczył mi na około miesiąc (a nie używałam go codziennie). Na plus muszę jeszcze podkreślić fakt, że skóra po nim była gładka i odżywiona. Nie było mowy o żadnym wysuszeniu cery ani podrażnieniu. 3) Dostępność i cena: szkoda, że marka Mawawo dalej jest tak mało rozpowszechniona. Można powiedzieć, że jest to taka nasza mała, polska perełka. Nie dziwne, że przy wysokiej jakości produktach ceny nie należą do najniższych, jednak 65 zł za to masełko to dla mnie zbyt wiele. Nie zachwyciło mnie tak bardzo, że byłabym w stanie tyle za nie dać. Poza tym produkty do oczyszczania najszybciej mi się kończą. Jest to dobry produkt i na pewno warty wypróbowania. Myślę, że może okazać się całkiem fajnym produktem na prezent. Do regularnego stosowania niestety nie daję okejki, ze względu na słabą wydajność przy wysokiej cenie.

Masełko do twarzy jest jednym z moich ulubionych produktów do oczyszczania. Sięgnęłam po nie po długiej przerwie i już wiem dlaczego! Doskonale oczyszcza zanieczyszczenia oraz makijaż z twarzy a jednocześnie nie pozostawia ściągniętej skóry. Twarz jest po nim odżywiona oraz nawilżona. Do tego ma wspaniały zapach a także konsystencję. Masełko po nałożeniu na twarz robi się ciepłe, nie podrażnia skóry mimo iż moja twarz ma skłonność do podrażnień.

Masełko do oczyszczania urzekło mnie swoim zapachem i konsystencją. Przypomina egzotyczne nuty zapachowe. Masełko po nałożeniu na twarz staje się cieplutkie, przez co mam wrażenie jakby otulał twarz. Bardzo dobrze usuwa makijaż oraz oczyszcza twarz. Nie wysusza i nie podraznia cery a nawet zauważyłam, że pozostawia skórę nawilżoną, miękką w dotyku.

To masełko kupiłam z polecenia mojej ulubionej twarzingowej guru. Niestety uważam, że ten produkt totalnie nie jest wart tych pieniędzy. Masełko ma bardzo ładny zapach i charakterystyczny kolor. W środku znajdują się białe grudki, które rozpuszczają się na twarzy, ale nie ukrywam, że przy podrażnionej cerze trochę się ich obawiałam. Dość przyjemnie rozprowadza się po twarzy, choć mam wrażenie, że trzeba użyć go całkiem sporo, by pokryć całą twarz - przez to jest średnio wydajne. Dobrze się emulguje i całkiem łatwo spłukuje. Wadą jest to, że nie da się wycisnąć produktu do końca - musiałam przeciąć opakowanie i z takiego przeciętego opakowania korzystałam jeszcze przez tydzień. Gdybym tego nie zrobiła, to całkiem sporo produktu by się zmarnowało. Masełko jest całkiem przyjemne w użyciu, ale czy warte 65 zł? Moim zdaniem nie, myślę, że mogłabym za nie dać maksymalnie 30 zł.

Bardzo lubię oleje i masła służące do demakijażu twarzy, szczególnie jeżeli są hydrofilowe. To masło w mojej opinii jest bardzo przeciętnym a jednocześnie dość drogim produktem z tej kategorii. Nie lubię na siłę doszukiwać się wad produktów, ale uważam, że na rynku są dużo lepsze kosmetyki niż ten. Masło wyciska się z tubki, jest dość gęste, ale nie zbite. Nakłada się je na suchą twarz i masuje. Masło fajnie sunie po twarzy, nie jest tępe, dlatego jest to produkt dość wydajny. Ma intensywny żółty kolor, za to zapach nie wyróżnia się niczym przeciętnym - pachnie bardzo delikatnie, trochę owocowo-chemicznie (niby ma pachnieć jak mango, ale w moim odbiorze ten zapach wcale nie przywodzi na myśl tego owocu). Być może zależy to od partii. Masłem tym robię demakijaż i twarzy i oczu. Jednak szczególnie na oczach czuję, że ten produkt nie do końca rozpuszcza na przykład tusz - a tuszu wcale nie używam dużo i nie jest to tusz wodoodporny. Trzeba trochę popracować, żeby dobrze „naruszyć” makijaż. Po masażu należy dołożyć wody i według producenta z tego połączenia powinna powstać pianka - ale ja tego pianką bym nie nazwała. Podczas mycia wodą czuć, że tłustość tego masła niestety nie spłukuje się w całości. Oczywiście, to masło spłukuje się w jakiejś części, ale nie do końca. Nie jest to poziom, którego oczekiwałabym po produkcie hydrofilowym. Dużo lepiej radzi sobie tutaj fioletowe masło z Faceboom (ono spłukuje się do zera, ale jest trochę bardziej tępe podczas masażu). Po umyciu twarzy masłem i wodą byłam ciągle w stanie zauważyć resztki makijażu, np grudki tuszu pod okiem. Po tym maśle koniecznie trzeba domyć twarz żelem lub pianką. Niestety to masło potrafiło zostawiać mgłę na oczach (na szczęście nic nie szczypało). W cenie regularnej kosztuje ponad 50 zł, raczej nie kupię go ponownie - albo wrócę do Faceboom albo poszukam czegoś innego.

Jesteś #teamolejek czy #teammasło ? A może #teampasta hydrofilowa? Często spotykam się tu z takim zapytaniem badającym demakijażowe preferencje :) Mi żadna hydrofilowa (a tak naprawdę to nie tylko!) forma nie jest obca. Choć szczególnie bardzo lubię olejki, moja skóra chętnie zgadza się na testy i innych propozycji. Nie protestowała też przy demakijażu w owocowych woniach, jakie zapewnia Hydrofilowe Masło Oczyszczające od Mawawo. Ba! Powiem nawet, że wydawała się zadowolona :) Co je wyróżnia? ** zapach! Intensywny, mango-owocowy, soczysty, letni. Choć z nieco syntetyczną nutą, przyjemny. Nie da się przejść obok niego obojętnie. Potrzebny? Tak! Uprzyjemnia pielęgnację i przenosi do bardziej bajecznego miejsca, niż łazienka. ** formuła! Początkowo zbita, w kontakcie ze skórą przeistacza się w luźniejszą, umożliwiającą satysfakcjonujące przemasowanie. W kontakcie z wodą natomiast emulguje do miłej kremowej pianki. ** działanie! Na 5! Demakijaż wykonany, skóra (wstępnie) oczyszczona. Nieprzesuszona, miękka, odżywiona. Co w nim znajdziemy? olej słonecznikowy masło shea masło moringa (wygładza, regeneruje) olej z rokitnika (koi, odżywia, przywraca blask) olej z pestek śliwek ekstrakt z Wąkroty Azjatyckiej (wygładza, łagodzi) witaminę E Wartościowy skład przekłada się na działanie, szczególnie podoba mi się tu obecność Wąkroty Azjatyckiej- to jeden z moich TOP składników, które moja skóra wręcz kocha. Masła używało mi się bardzo przyjemnie, choć na ten zapach musiałam mieć ochotę. Nie wypowiadam się w kwestii demakijażu oczu- ten makijaż zmywam póki co inaczej. To dobry jakościowo produkt, na który zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Ma jednak kilka wad (a może zalet hmm?), które mogą ewentualnie zniechęcić do stosowania: = intensywny (bądź, co bądź syntetyczny) zapach- zapachowi wrażliwcy zadowoleni nie będą = rozdwajająca się formuła (tak, i tak bywało), choć marka wydała już komunikat, że formułę dopracowano Mi się generalnie bardzo podobało, doceniam kwestię działania, bo to było bezbłędne. Ale czy spodoba się też Tobie? Jednak do wypróbowania na własnej skórze :)