Tatcha Cosmetics The Water Cream Krem do twarzy

Kosmetyk ten zdecydowałam się przetestować zachęcona działaniem fioletowego kremu Tatcha dewy skin. W tamtym zakochałam się odrazu i jest to miłość na lata, dlatego tez i po tym spodziewałam się efektu wow. Muszę przyznać, ze w przeciwieństwie do swojego fioletowego kolegi, water cream nie wywar na mnie świetnego wrażenia. Nie jest to produkt zły, ale szczerze powiedziawszy nie różni się wiele od drogeryjnych kremów nawilżających za dużo mniejsze pieniądze. Produkt ma za zadanie nawilżać i przyznam, ze u mnie się sprawdza. Dodatkowo ma przyjemna, lekka i nie obciążająca konsystencje. Nie uczula i nie zapycha porów. Sprawdzał się u mnie także pod makijaż. W sumie nie mogę powiedzieć o nim niczego złego, ot zwyczajny krem nawilżający. Za ta cenę jednak spodziewałam się lepszego efektu, wiec już raczej do niego nie wrócę ( no chyba, ze trafie na jakiś mega deal cenowy:)).

W słoiczku, a przede wszystkim w tej złotej szpatułce się zakochałam, pięknie to wygląda, luksusowo. Niczym złota kokardka, w której schowana jest szpatułka, chociaż mi bardziej przypomina złotego motyla, w końcu krem ma być lekki niczym motyl. Opakowanie przyciąga wzrok i nie można go od niego oderwać. Zdecydowanie, dzięki tej złotej szkatułce nie można przejść obok tego kremu obojętnie. Krem ma lekką konsystencję, przyjemnie rozprowadza się go po skórze, a do tego ma delikatny subtelny zapach. Buzia po jego użyciu wydawała się nawilżona i promienna, jednak była po nim lepka, kleiła się strasznie, krem nie za bardzo chciał się wchłaniać i pozostawiał lepiącą się warstwę na skórze. Spodziewałam się po nim głębszego działania nawilżającego czego niestety nie dostałam, a do tego ta lepka skóra. Po kilku godzinach skóra wydawała się bardziej szorstka niż przed jego zastosowaniem. Nie zauważyłam żadnej zmiany podczas stosowania przynajmniej tej pozytywnej, a wydawałoby się, że jest idealny dla mnie ze względu na to, że mam skórę tłustą. Są zdecydowanie lepsze i tańsze lekkie kremy nawilżające niż ten.