zachęcająca, ale to między nami to raczej jednorazowa przygoda.
Jako, że jestem osobą posiadającą cerę tłustą, raczej oporną i mało wrażliwą bardzo lubię się z wszelkiego typu pastami, To miły kosmetyczny wynalazek (nie taki znów nowy przecież, bo oczyszczającą pastę można sobie zrobić samemu z zastosowaniem glinki i wody), dodatek do pielęgnacji. Wtedy kiedy skóra nie domaga się jeszcze peelingu, ale przydałoby się jej oczyszczenie lepsze niż za pomocą delikatnego żelu. Zastosowanie takowej pasty wypada w moim przypadku kilka razy w tygodniu.
Czy pasta od EcoU wyróżnia się czymś szczególnym? Ot, przyznaję szczerze, że raczej nie. Taki z niej delikatny przeciętniaczek, w zasadzie nie widzę szczególnie zauważalnych rezultatów po jej zastosowaniu.
Nie mam też szalonej przyjemności z jej stosowania, wypada jako taki zupełny średniak kosmetyczny,
Jej opakowaniem jest plastikowy słoiczek. Jego pojemność to 150 ml, jest stosunkowo lekki i poręczny. Zamykany aluminiową pokrywką. Etykieta nie wzbudza moich emocji, jest dla mnie zupełnie neutralna, ani nie brzydka, ani szczególnie estetyczna. Nie rozumiem dlaczego znajduje się na niej wizualizacja maski w płacie? Może ktoś wie? Zresztą nieco przerażająca.
Pasta ma lekką konsystencję. Stałą oczywiście, ale nie zbitą. Nie jest to też mus. Jakby lekki krem? Barwy miętowej, jasnozielonej, zachęcającej do użycia. Czy pachnie ? Tak. Wyczuwalny jest olejek miętowy z dodatkiem innych herbacianych woni. Nie potrafię określić, czy jest to zapach przyjemny/nieprzyjemny. Ot, taki po prostu do zaakceptowania.
Wspomniałam już że to pasta z gatunku tych lekkich. Łatwo się ją nabiera i aplikuje, także rozsmarowuje na lekko zwilżonej twarzy, Do jednorazowego komfortowego zastosowania nie potrzeba jej wiele, stąd jej zachwycająca wydajność. Pasta ma postać lekkiego kremu, nie uświadczymy tu więc mocnego ścierania (a i o takie nietrudno w przypadku niektórych tego typu produktów), wyróżnia ją obecność pojedynczych drobinek ścierających. Oraz: delikatny (bardzo delikatny) efekt chłodzący, bardzo miły zresztą przy wyższych temperaturach.
Pasta dobrze oczyszcza skórę z codziennych zanieczyszczeń. Czy lepiej niż na przykład żel z gąbeczką konjac? Nie wiem, chyba raczej nie. Po jej użyciu moja skóra nigdy nie była zaczerwieniona, jest to więc produkt delikatny. Nie miałam również wrażenia jej przesuszenia. Dobrze się spłukuje, choć niejednokrotnie miałam wrażenie pozostawienia delikatnej warstwy (może to przez obecność Masła Shea?).
Czy matowi ? Cóż, pod tym względem nie zauważam specjalnego rezultatu- skóra prezentuje się po prostu tak, jak po każdorazowym oczyszczeniu. Nigdy nie zauważyłam szczególnego efektu matującego w kolejne dni po jej zastosowaniu... Jest to więc w moim przypadku po prostu typowy produkt oczyszczający.
Czy efekt w jakimś stopniu mnie satysfakcjonował? Tak, choć zdecydowanie nie zachwycił. I tu określam produkt jako typowy średniak, taki do stosowania nawet codziennie, jeśli ktoś miałby taką preferencję.
Pasta ma za to bogaty i ciekawy skład, na który warto zwrócić uwagę. To jeden z bardziej rozbudowanych składów w tego typu produkcie, w zasadzie nadawałby się nawet na skład oczyszczającej i pielęgnującej maseczki. Bazuje ona na wodzie, białej glince i glicerynie oraz maśle shea, a zastosowanych w niej ekstraktów roślinnych nie sposób wymienić. Ciekawym dodatkiem są tu olejki eteryczne, bo dają przyjemne uczucie odświeżające.
Nie wiem, czy kiedykolwiek do tej pasty wrócę, bo raczej nie zachwyciła mnie efektami, Taki zupełny z niej przciętniaczek, a poznałam się już z pastami zachwycającymi od innych marek. Chętniej więc sięgnę chyba po inne.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie