Ziaja Anno d'oro, Mikrodermabrazja (nowa wersja) 

Saszetka mi jej zawartość wystarcza na dwa razy lub raz gdy nakładam na szyję i dekolt. Kremowa raczej zawsze konsystencja ale nie sciekajaca. Przyjemny zapach, Podczas masażu wyczuwalne drobinki niczym piach. Skóra jest miękka dobrze oczyszczona, świeża kolejne etepy pielęgnacji lepiej się wchłaniają. Fajnie sprawdza się dzień przed impreza jakimś większym wyjściem bo i makijaż lepiej wygląda. Ale efektów przeciw zmarszczowych no niestety nie zauważyłam

Maseczkę tę kupiłam w ilości 2 sztuk w jednej z drogerii internetowych. Jedna saszetka zawierająca 7 ml pojemności to koszt około 2 złotych. Zachęciła mnie nie tylko cena, ale również zawarte w tytule słowo "mikrodermabrazja". Ostatnio moja skóra jest trochę wysuszona i potrzebuje deczka złuszczenia, by lepiej przyjmować substancje nawilżające i odżywcze, więc stwierdziłam, że tego rodzaju zabieg będzie w sam raz dla niej. Dlatego mimo że produkt nie jest dedykowany do cery stricte jak moja (został wyprodukowany z myślą o skórach dojrzałych 40+), nie mogłam nie wypróbować! Jak już wspomniałam wyżej, produktowi temu za opakowanie służy saszetka o mocno minimalistycznej szacie graficznej, która bez problemu się otwiera w celu wydobycia zawartości. 7ml to sporo, więc starcza na wysmarowanie twarzy grubą warstwą kremu i zostaje go nawet jeszcze na szyję. Co do konsystencji, jest ona kremowa i przyjemna, śmietankowej barwy. Zapach zaś nie drażni nozdrzy :) Maskę dobrze się rozprowadza jak i zmywa. Podczas wykonywania masażu czuć drobinki, jednak są one na tyle delikatne, że nie wyrządzą krzywdy nawet wrażliwej cerze. Bardziej lekko pobudzają krążenie krwi aniżeli faktycznie usuwają martwy naskórek. Podczas trzymania kosmetyku na buzi nie czułam żadnego dyskomfortu - wręcz przeciwnie. Skóra była przyjemnie ukojona. Co zaś do efektów: moja twarz po użyciu maski była bardziej nawilżona i zmiękczona, a także lepiej ukrwiona. Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego oczyszczenia porów (na pewno pomiędzy tym kremem, a peelingiem nie można postawić znaku równości). Za to zgodzę się, że zaaplikowane potem substancje aktywne lepiej się wchłaniały. Jeszcze coś o INCI. W masce mamy zawarte takie składniki jak: - korund, czyli właśnie te drobinki odpowiedzialne za złuszczanie skóry - olej palmowy będący idealnym olejem dla skóry suchej (może zapychać!) - nawilżająca gliceryna - kojący pantenol - będąca antyoksydantem witamina E - ekstrakt z ziaren kukurydzy dodający właściwości oczyszczających - kwas ursolowy działający przeciwzmarszczkowo - palmitynian retinylu będący pochodną witaminy A przyspieszający procesy odnowy w naskórku. Niestety producent uraczył nas także masą tych mniej wartościowych substancji, jak: PEG, glikol propylenowy, poliakrylamid, fenoksyetanol czy parabeny. Mimo że mamy adnotację, iż w INCI jest 90% składników pochodzenia naturalnego, z pewnością nie jest idealnie. Reasumując: biorąc pod uwagę cenę, przyjemność i łatwość użytkowania, mimo że nie jest to maska działająca spektakularnie, jest warta uwagi oraz wypróbowania. Zwłaszcza w przypadku cer wysuszonych, z oznakami starzenia. Na tych mieszanych, skłonnych do trądziku trochę bardziej bym jednak uważała, choć mnie żadna krzywda się nie stała.

Zupełną pustkę mam w głowie myśląc na temat tego produktu...Nawet najmniejszego zarysu co mogłabym o nim Wam powiedzieć. Nie ma w nim zupełnie nic charakterystycznego, ani wyróżniającego na tle innych chociażby maseczek. Kosmetyk, który nie szkodzi, ale też nie działa. Zamkniety jest w tradycyjną saszetkę z bardzo ubogą szatą graficzną, na szczęście łatwo się rozrywa jednym szarpnięciem. Producent opisuje obszernie, bogate efekty działania, nadzwyczaj zadziwiające w stosunku do niziutkiej ceny , tj mniej niż 2 zł. Konsystencja nie utrudnia aplikacji. Biała maź z widocznymi miedzianymi drobinkami pokrywa skórę twarzy dając uczucie przyjemnego chłodu. Ani skóra ani oczy nie były podrażnione podczas aplikowania i masowania skóry. Zapach neutralny, nie drażni ale też nie relaksuje. Wysychająca na twarzy nie tworzy skorupki i nie napina cery. Jest trochę jak treściwy kremik. Po zmyciu produktu skóra jest oczyszczona i i tyle. Czy umyłam twarz dotychczasowym żelem czy skorzystałam z mikrodermabrazji od ziaja efekt był ten sam. Skóra bez spięcia była czysta i świeża. Plus za wydajność, bo saszetka starczyła mi na trzy aplikacje. Niby cena niewielka, ale jednak oczekiwałam żeby coś się zadziało. Ciężko oceniać produkt, który nie budzi żadnych emocji. Z pewnością nie powtórzę tego zabiegu.

Zabieg ten poleciła mi koleżanka, mówiąc że świetnie działa on na cerę. I faktycznie, miała rację, gdyż to, co robi ten produkt, naprawdę warto przekazywać dalej. Kosmetyk zamknięty jest w małej saszetce, jednak dla mnie wystarczył on na dwa razy. Dosyć ostre drobinki mogą podrażnić wrażliwe cery, jednak u mnie nic takiego nie miało miejsca. Cera po zmyciu produktu jest bardzo gładka i odżywiona, sama byłam zdziwiona efektu. Na pewno wrócę do tego zabiegu.