SkinTra Serum rewitalizujące `Reviver` 

Serum ma bardzo wodnistą konsystencję przez co aplikacja jest nieco utrudniona. Trzeba też poczekać na wchłonięcie. Rekompensuje to bardzo dobry skład produktu: Galactomyces Ferment Filtrate, azeloglicyna, niacynamid, kwas laktobionowy, pantenol i alantoina. Doceniam starania producenta by w swoich produktach umieszczać aktywne składniki. Co do działania to polubiłam to serum mimo że jakiegoś spektakularnego efektu nie zauważyłam. Stosuję je na noc co kilka dni, bo może lekko podrażniać. Trzeba też uważać jeśli cera jest podrażniona. Powoduje czasem chwilowe pieczenie, ale szybko to mija, przez to nadaje się jednak bardziej do pielęgnacji nocnej. Po nocy cera jest lekko rozjaśniona i mam nadzieję że dzięki składnikom odżywiona. Kosmetyk zamknięty jest w ciemnej szklanej buteleczce, w której na bieżąco widać zużycie produktu. Serum trzeba zużyć w ciągu 3 miesięcy od otwarcia co wydaje się dość krótkim czasem jeśli nie używamy kosmetyku z regularnością, ale być może przez obecność składników aktywnych. Podsumowując bardzo ciekawy produkt z bogatym składem.

Serum zamknięte w ciemnej buteleczce, o wodnistej konsystencji. Wróciłam do niego po rocznej przerwie i szczerze? Rok temu byłam bardzo zadowolona z efektów, teraz eh... Coś albo z moją cerą się stało i go już nie akceptuje albo za długo leżał w szafce (od kupna 3msc). Dostałam wysypu, zaczęłam go używać do ciała ale na ciele też pojawiły sie wypryski... Więcej do niego nie wrócę. Gwiazdka więcej bo jednak rok temu był spoko.

Serum kupiłam z polecenia internetowych twórców - marka Skintra stała się ostatnio popularnym produktem w blogosferze. A zdecydowałam się na nie ze względu na wysokie stężenie Galactomyces - filtratu z drożdży - składnika wszechobecnego w koreańskiej pielęgnacji, którą ostatnio jestem zafascynowana oraz na wysokie stężenie azeloglicyny. Cenię ją szczególnie ze względu na rozjaśnianie przebarwień. Ale oczywiście nie bez znaczenia dla mojej dojrzałej skóry mieszanej w kierunku tłustej ze skłonnością do zaskórników jest regulacja pracy gruczołów łojowych oraz działanie przeciwzapalne i antybakteryjne. I rzeczywiście powyższe nadzieje u mnie się zrealizowały. Skóra po użyciu serum jest ujednolicona, wyraźnie rozjaśniona, stany zapalne są wyciszone a nowe niedoskonałości nie powstają. Wyraźne rozjaśnia też subtelne u mnie przebarwienia bez widocznego złuszczania. Jednak nie wszystkie aspekty użytkowania serum przypadły mi do gustu. Mam problem z tym, że producent zaleca używanie na twarz 4-5 kropli. Dla mnie maksymalna ilość 5 kropli to za mało, żebym mogła pokryć równomiernie całą twarz. Ponieważ serum jest całkowicie wodne, wchłania się w sekundę i naprawdę nie daję zalecaną ilością pokryć całej twarzy. Nawet jeżeli jest to subiektywne wrażenie, nie jest to dla mnie komfortowe. Dołożyć więcej nie ma problemu, wszystko się wchłonie, co najwyżej zacznie bardziej lepić. Problem jest tylko ze zwiększeniem ryzyka wtórnego podrażnienia. No właśnie, mimo wodnej konsystencji serum zostawia lekko lepiący się film na skórze. Wodna konsystencja jest trudna w aplikacji - bardzo ucieka z dłoni i częściowo w skórę dłoni się wchłania a nakładanie na twarz bezpośrednio z pipety jest dość niebezpieczne dla oczu i powoduje, że serum spływa z twarzy w sposób niekontrolowany. U mnie nie było żadnego problemu z pipetą. Samo opakowanie jest szalenie eleganckie, minimalistyczne, ale mimo to zawiera wszystkie niezbędne informacje. Dodatkowo ma ciekawy papier etykiety. Ciemne szkło buteleczki zapewnia większą stabilność produktu. Na minus krótkie PAO - 3 m-ce (coś za coś, gdy nie ma dużo konserwantów w składzie). Używając np. raz w tygodniu w zalecanych ilościach czyli maksymalnie 5 kropli na twarz i maksymalnie 5 kropli na szyję i dekolt, ciężko zużyć w terminie. Ja dodatkowo używałam też na wierch dłoni. Serum jest praktycznie bezzapachowe. Oczywiście pachnie składnikami aktywnymi w buteleczce, ale na skórze nie czuć nic. Na mojej skórze z zadbaną BHL serum niestety potrafiło być drażniące. Dlatego musiałam używać nie częściej niż 2 razy w tygodniu, nakładając po około 1h od aplikacji łagodzący krem. Jest to więc skuteczny ale mocny zawodnik. Jednak mimo widocznych efektów, nie były one tak duże, jakich po szumie marketingowym spodziewałam. Ponieważ serum było dość trudne w użytkowaniu, ze względu na: - wydajność vs PAO - ograniczenia odnośnie nakładanej jednorazowo ilości - niewygodną wodnistą konsystencję - duży potencjał drażniący - pozostawianie lepkiego filmu do niego nie wrócę. Jednak nie można mu odmówić świetnego składu i wyraźnego działania. Polecam dla osób z tendencją do niedoskonałości (zaskórniki. krostki, wypryski), przetłuszczania się skóry oraz przebarwień. Warto spróbować - oczywiście z ostrożnością, bo jest to mocny zawodnik.

Skintra hit instagramowy sezonu to marka, której nie znałam, dopiero gdy wygrałam w konkursie ten kosmetyk, zrozumiałam, że do tej pory rzeczywiście coś mnie ominęło. Serum w ciemnej buteleczce z ciemną etykietą. Konsystencja bardzo rzadka, wręcz wodnista. Kosmetyk bezzapachowy. Na początku używałam tego serum rano, ponieważ zawsze w porannej pielęgnacji stosuję serum pod krem. Później zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam aplikować tego serum na noc- i tak też zrobiłam. Wydawało mi się, że kwas zawarty w kosmetyku nie byłby na dzień zbyt bezpieczny, zwłaszcza w trakcie upałów. Dlatego używałam Skintrę na noc, a na dzień inne serum- Bielenda. Efekty- skóra wygładzona i nawilżona. Nie tworzą się zmarszczki- coś tam ugrałam w walce z czasem;) Skóra jest zrelaksowana, nie ściąga się. Mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku jeśli chodzi o pielęgnację. Co prawda brak tzw. efektu Wow, ale kosmetyk jest wystarczający. Wadą produktu jest nietrwała pipeta, plastik się zdrapał, złamał i wykręcił, przez co w kosmetyczce rozlało mi się trochę serum, wielka szkoda. Później zorientowałam się, że wyciekło i że to wina rozciętej/przerwanej pipety. Ostatecznie przelałam resztę produktu do opakowania po serum Miya.