Marka Resibo do tej pory jakoś szczególnie mnie nie porwała, każdy ich produkt był dla mnie mocno średni. Po tonik Mr Balance sięgnęłam, ponieważ dorwałam go w naprawdę fajnej promocji w okolicach dyszki. Kobieca natura powiedziała - brać!
Mam cerę tłustą, ale jednocześnie mocno potrzebującą nawilżenia i odżywienia, dlatego zamiast bezsensownego matowienia stawiam właśnie na regulowanie i pielęgnowanie.
Mgiełka od Resibo ma wodnistą konsystencję, ale nieco bardziej treściwą niż sama woda, co można zaobserwować po wstrząśnięciu buteleczką. Formuła jest przejrzysta o herbacianym zabarwieniu. Herbaciano-ziołowy jest także zapach. Przyjemny, naturalny (w końcu w składzie znajdziemy sporo dobroci) i przez chwilę wyczuwalny na skórze. Przeszkadza mi jedynie mocno słodki posmak, jaki tonik zostawia - czasami wyczuwam go nawet po kilku godzinach. Jest to produkt w sprayu, więc ląduje także na ustach.
W tym przypadku duże znaczenie ma także jakość atomizera - a ten rozpyla rozproszoną mgiełkę, ale gęstą od kropelek, dzięki czemu mamy równomiernie pokrytą cerę. Wilgotną, ale nie przesadnie mokrą. Czyli ideolo. Tonik oczywiście niweluje uczucie ściągnięcia po myciu twarzy. I nawet po wchłonięciu czuć jego obecność. Wspaniale nawilża już na etapie tonizacji, delikatnie pielęgnuje i faktycznie reguluje wydzielanie sebum. Już dawno nie miałam tak fajnej cery, która nie potrzebowała ciągłych poprawek.
Nie pozostawia klejącego filmu. Odświeża, koi i nawilża. Cera jest zdrowa, promienna, mniej się przetłuszcza i rzadziej pojawiają się na niej stany zapalne. W tym produkcie naprawdę czuć bogactwo składników aktywnych i myślę, że cery normalne i młode mogą go nawet potraktować jako booster czy serum.
Kosmetyk nie podrażnia oczu i nie pieni się podczas aplikacji.
Skład jest naturalny i napakowany substancjami aktywnymi - hydrolat z werbeny, hydrolat z konopi, hydrolat z czarnej porzeczki, ekstrakt z wąkroty azjatyckiej, ekstrakt z nasion owsa, niacynamid, bioferment, betaina, ekstrakt z liści stewi, pantenol, gliceryna, kwas mlekowy, pantolactone. Do tego już w drugiej połowie łagodne środki myjące (to akurat mi nie leży, ale u mnie krzywdy nie zrobiły), emulgatory, łagodne konserwanty i składniki kompozycji zapachowej.
Tonik zapakowany został w szklaną, bezbarwną butelkę wyposażoną w atomizer. Grafikę stanowią wyłącznie niezbędne napisy - z przodu na foliowej, bezbarwnej etykiecie, z tyłu na takiej przyjemnie satynowej w pastelowych odcieniach. Obie nie odklejają się pod wpływem wilgoci.
Cena aktualnie wynosi 39 zł i przy takiej jakości dla mnie jest akceptowalna. Dostępność ok.
Dla mnie to rewelacyjny produkt i gdyby nie zapasy, które muszę zużyć, z pewnością kupiłabym kolejną buteleczkę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie