W mojej pielęgnacji, gdy tylko pojawia się jesień królują kwasy. Moja mieszana skóra bardzo je lubi, i co tu dużo mówić też ich potrzebuje. Od lat królował u mnie krwawy peeling Ordinary, ale tym razem wpadło mi w ręce to cudo. Marka Eveline szaleje z nowościami, ciężko się w nich połapać, ale nad tą nowością czyli serum złuszczającym warto zatrzymać się dłużej, i cóż skusić się bo efekty są super.
Serum złuszczające zamknięte w buteleczce z ciemnego szkła z pipetą o pojemności 18ml. Ku mojemu zaskoczeniu na 3 tygodnie codziennej wieczornej pielęgnacji starczyło, bo jest na tyle wydajne, że na 1 aplikację wystarczyły 3 małe krople. Początkowo myślałam sama nie wiem czemu, że te serum to wręcz dosłowna inspiracja krwawym peelingiem TO i, że jest to produkt zmywalny. Jednak na etykiecie jasno wynika, że jest to nocne serum i tego się trzymałam i jakoś się ucieszyłam, bo to coś nowego w mojej pielęgnacji, serum złuszczającego dawno nie używałam. Bardzo podoba mi się design tych produktów, choć widać tu inspiracje produktami innych marek. Ale czy mi to przeszkadza? Na opakowaniu jest dość dużo informacji, i te zalanie etykiety zbyt dużą ilością info nigdy mi się nie podobało, wolę oszczędniej i konkretniej ale cóż, tak czy siak można się dowiedzieć o sposobie działania serum, spodziewanych efektach, czy składnikach. Podoba mi się skład tego serum, obok składników złuszczających mamy tu wodę aloesową, kwas hialuronowy, fermenty z marchwi, jarmużu i cytryny ciekawe rzeczy, które zapewniają, że peeling nie tylko porządnie zrypie i złuszczy skórę ale także o nią zadba i nawilży.
Serum ma krwisto czerwony kolor i jest to żelowa nieco gęstsza formuła, nie ma żadnego problemu z jej aplikacją. Serum podczas aplikacji, moją skórę delikatnie mrowiło, jednak nie wiązało się to z żadnym dyskomfortem i mijało w kilka sekund. Nie mam również skóry wrażliwej, mojej skóry serum nie podrażniało, nie powodowało zaczerwienień czy swędzenia, było bardzo dobrze tolerowane. Po kilku minutach gdy serum się wchłonęło aplikowałam nocny krem.
Pierwsze efekty stosowania poczułam pod opuszkami palców, po zaledwie kilku dniach - moja skóra była mięciutka w dotyku i wyraźnie gładsza. Jeśli chodzi o efekty po tych ponad 3 tygodniach, jestem pod wrażeniem. Gdy się malowałam, wreszcie skończył się problem suchych, nawracających skórek w okolicy nosa, a sam podkład na mojej mieszanej cerze wyglądał bardziej świeżo i estetyczniej. Jeśli chodzi o szersze rezultaty, dostrzegałam je podczas całego czasu używania, skóra stopniowo się oczyszczała i złuszczała, wygląda zdrowiej. Moja skóra zaczeła być bardziej jednolita, pod palcami w okolicach nosa nie odczuwałam męczących grudek, a strefa "T" z dnia na dzień wyglądała na oczyszczoną, pory zwężone a skóra gładziutka i to nie jak po jakimś peelingu, tylko po zabiegu! Co więcej serum mimo konkretnej dawki kwasów, nie przesuszało mojej skóry. Włączając je do codziennej, wieczornej pielęgnacji obawiałam się, że po chwilowym uregulowaniu sebum, za kilka dni, moja skóra zacznie wariować, wszak to nie peeling na kilkanaście minut a codzienne serum na całą noc. Jednak nic takiego nie miało miejsca, i moim zdaniem to jest wyczyn - moja skóra, przestała się mocno wyświecać, w ciągu dnia rzadziej mogę sięgać po bibułki matujące.
Podsumowując bardzo dobry produkt. Dla mnie skutecznością pobija sławny krwawy peeling TO, u mnie efekty jego stosowania są lepsze i bardziej odpowiada mi forma serum niż peelingu, bo mam wrażenie, że po prostu działa dłużej. Polecam, te serum to must-have jesieni i zimy praktycznie dla każdej cery, a mieszanej i tłustej to już całkowicie. Cieszę się, że go poznałam jeśli nie skusi mnie jakaś nowość, to na pewno do niego wrócę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie