Bardzo mi się ten krem spodobał! Dobrze działa na skórę, jest przy tym leciutki, ale dający sporo nawilżenia, a dodatkowo twarz po nim świetnie wygląda i jest idealnie przygotowana pod makijaż. Markę Mokosh całkiem lubię, więc byłam zachęcona, żeby wypróbować coś z ich "pobocznej" linii czyli Vegaya. Krem kupiłam swego czasu w drogerii Kontigo i chyba tylko tam widziałam asortyment marki. Ja kupiłam w promocji 50% i często produkty Vegaya są tam w znacznie atrakcyjniejszych cenach niż te regularne, więc warto tam szukać tych kosmetyków.
Krem mieści się w słoiczku z ciemnego szkła z wygodną, czarną nakrętką. Dopiero, gdy go otworzyłam, to zauważyłam, że ma nieco większą pojemność niż standardowe 50 ml, bo aż 60 ml. Wystarcza więc na stosunkowo dłużej, ja go używałam ok. 3 miesięcy i to jest zazwyczaj standardowa częstotliwość kremów do twarzy u mnie (którymi smaruję też skórę na szyi i dekolcie). Dobrze mi się korzystało ze słoiczka, chociaż i tak najbardziej lubię opakowania typu airless.
Kosmetyk ma bardzo ładny różany zapach. Bardzo lubię różę i na żywo, i w kosmetykach, więc był to dla mnie dodatkowy plus. W kremie Vegaya ta róża jest nieco cierpka, jakby pachniała razem z listkami, nie ma w niej typowej słodyczy. Dla mnie to akurat atut, bo lubię świeżą, nieco ulotną różę i tak samo jest w przypadku tego kremu. Zapach nie przytłacza, nie jest słodki, dość szybko znika po aplikacji.
Bardzo podoba mi się konsystencja kremu. Jest konkretna, maślana, dość gęsta, ale czuć w niej lekkość, ma jakąś taką fajną wyczuwalną gładkość w sobie i zero ciężkości. Krem doskonale się rozprowadza i nie robi żadnych smug, chociaż, gdy chciałam nałożyć go odrobinę więcej, to trochę zaczynał się smużyć i wtedy musiałam lekko wklepać. Poza tym żadnych problemów przy aplikacji - szybkie rozprowadzanie i super wchłanianie.
Skóra po posmarowaniu wygląda świetnie - krem zostawia satynową poświatę, która nadaje efekt glow. W dotyku skóra jest miękka i naprawdę odczuwalnie gładsza, ale palce się nie lepią. Makijaż fantastycznie się rozprowadza na takiej skórze - gładko, szybko, wystarczy wklepać odrobinę podkładu i wszystko doskonale się ze sobą stapia i wygląda naturalnie. Gdy używałam tego kremu, to na pewnym etapie zrezygnowałam z podkładu, bo skóra była jednolita i promienna. Szybko omiatałam ją jedynie pudrem, żeby zmatowić strefę T i wyglądała super cały dzień z lekkimi poprawkami pudrem w kamieniu na przetłuszczające się partie.
Jeśli chodzi o działanie pielęgnacyjne, to dla mnie również krem ma same plusy. Bardzo dobrze nawilża, uspokaja i relaksuje. Delikatnie napina, ale jest to przyjemne uczucie, bez ściągnięcia i dyskomfortu. Dzięki temu skóra wygląda na jędrniejszą, zmarszczki są mniej widoczne. Co do działania stricte anti-aging - wiadomo, ciężko coś konkretnego powiedzieć, ale krem super działa doraźnie, nawilża i rozpromienia, a do tego wizualnie ujednolica skórę i przyjemnie wygładza. Ja zaobserwowałam wzrost elastyczności i ogólną poprawę kondycji skóry. Według mnie to super krem na co dzień, zwłaszcza jeśli lubimy kremy, które szybko się wchłaniają i świetnie się dogadują z makijażem.
Jest to produkt, do którego wrócę z przyjemnością i mogę polecić skórom po trzydziestce, które może nie potrzebują jeszcze intensywnej kuracji odmładzającej, ale coś na delikatne linie pasowałoby wdrożyć ;) Szybko działający, dający satysfakcjonujące nawilżenie, no i do tego wygładzający pierwsze zmarszczki. I jeszcze naturalny skład!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie