The Beauty Care Company Pusheen The Cat, Adulting Illuminating Face Sheet Mask Rozświetlająca maska w płachcie

Moja cera: sucha w sezonie grzewczym, ze skłonnością do zapychania, pojedyncze wypryski Opakowanie i wygląd: niestety, opakowanie mnie skusiło, jest bardzo ładne; z tylu napisane jest, ze maseczka jest wyprodukowana w Polsce, krótki opis właściwości i skład; w środku wielokrotnie poskładana, raczej sztywna płachta, którą ciężko się wyjmuje i rozwija; sama maseczka dobrze nasączona; bardzo zle wycięta- jest za wąska i za długa, otwory na oczy i usta są bardzo małe, co sprawia, ze maseczka jest bardzo niekomfortowa w noszeniu Działanie: przez pierwsze 5 minut szczypała mnie twarz, ale później to wrażenie ustało; maseczka ogólnie szybko wyschła wiec może dlatego; po ok 10 minutach płachta była sucha, a ja mam wrażenie, ze moja twarz bardziej sucha niż wcześniej Efekty obiecane przez producenta: relaks przy fajnym zapachu + Rozświetlenie -

Moja cera: - naczynkowa, - skłonna do podrażnień, wyprysków, przesuszeń, - mieszana. Kupiłam tę maskę wraz z jej niebieską siostrą w Lidlu, skuszona atrakcyjną grafiką. Ze zdziwieniem zauważyłam, że nigdzie nie mogę jej znaleźć, więc chyba jest to jakaś edycja limitowana, choć nigdzie na opakowaniu takiej informacji nie znalazłam. Kilka tygodni po zakupie postanowiłam nareszcie ją wypróbować i... Choć spisała się nieco lepiej niż jej niebieska siostra to i tak odwłoku mi nie urwała. Produkt otrzymujemy w sporej, żółtej foliowej saszetce z uroczą grafiką kotki Pusheen. Wewnątrz znajduje się wielokrotnie złożona, biała płachta, dobrze nasączona płynem. Niestety mój egzemplarz był wycięty nie w tę stronę co trzeba, przez co maska sięgała do połowy policzków, a wychodziła daleko za brodę i zachodziła na włosy. Dlatego przez cały czas trzymania jej starałam się płyn przenosić też na rejony twarzy, do których płachta nie dosięgała. Największą zaletą tej maski jest jej nieziemski zapach! Przypomina mi nieco żelki z dzieciństwa. Naprawdę przyjemny, utrzymujący się na skórze jednak nie tak intensywny, jak po otwarciu opakowania. Producent w opisie obiecuje działanie rozświetlające i lekko peelingujące, za co ma odpowiadać ekstrakt z ananasa. Producent wspomina też o kwasie hialuronowym, ale w składzie go nie zobaczyłam... Podczas trzymania płachty odczuwałam przez chwilę lekkie szczypanie, ale dosyć szybko ono przeszło, jednak po jej zdjęciu moja twarz była wyraźnie zaczerwieniona, zwłaszcza na czole. Nie wiem, co to spowodowało, bo na co dzień używam peelingu enzymatycznego z ananasem i nic takiego się nie dzieje. Cera nie była też wyraźnie rozświetlona, może nieco wygładzona. Przez jakiś czas od zdjęcia maski na twarzy miałam uczucie klejenia, które jednak po czasie minęło. Cóż, płacimy niestety tylko za szatę graficzną, a sama maska nie wyróżnia się absolutnie niczym...