Mary & May Niacinamide Vitamin C Brightening Mask Rozjaśniające maski w płachcie z niacynamidem i witaminą C

To pierwsze moje maski w dużym opakowaniu - dobry ekologiczny pomysł, choć w zamyśle producenta chodzi raczej o ideę codziennego ich stosowania. Więc w założeniu jest to opakowanie na miesiąc :) Kupiłam z polecania zaufanego internetowego twórcy. Jestem fanem tej koreańskiej marki, która jest jeszcze mało znana w Polsce, choć niesłusznie. Pudełko z maskami jest dość duże 11x11x8 cm, więc zajmuje sporo miejsca - raczej nie sprawdzi się w mniejszej łazience. Ale jest bardzo praktyczne. Na spodzie wieczka umieszczone są szczypczyki do higienicznego wyjmowania masek. W opakowaniu jest sporo dodatkowej esencji, więc albo można dodatkowo nasączyć maskę przed wyjęciem jej albo zostawić sobie sporo esencji na później. Wiadomo, że maski znajdujące się w dolnej części opakowania będą bardziej nawilżone, więc przynajmniej na początku warto zaczerpnąć jej trochę. Opakowanie ma dodatkowe wieczko uszczelniające, wiec nie ma obawy, że esencja się wyleje czy maski wyschną. Szkoda, że maski nie są lepiej warstwowo ułożone, bo czasami ciężko je pojedynczo wyjąć, ale przy odrobinie wysiłku wszystko się udaje. Zapach jest nieinwazyjny, ale mógłby być przyjemniejszy. Na pewno nie jest perfumowany. Podczas noszenia praktycznie niewyczuwalny. Spodziewałam się, że sama maska płachty będzie cieńsza i bardziej delikatna, bo do takich rodem z Koreai jestem przyzwyczajona. Niestety bardziej przypomina maski europejskie. Ostatnio używałam polskiej marki Biotaniqe i ta łudząco ją przypomina. I jak tamtą uznałam za najlepszą polską, jakiej kiedykolwiek używałam, to w przypadku producenta koreańskiego oczekuję czegoś więcej. Jednak nie można odmówić, że maska jest świetnie wycięta. Jak zwykle muszę podcinać w okolicy oczu i nosa, ale to dla mnie norma. Zależy mi powiem na perfekcyjnym przyleganiu. Na plus perfekcyjne miejsca na usta, co pozwala na poranną kawę czy herbatę, co nie zawsze z maską w płachcie jest możliwe :) Maska jest dość tępa w dotyku i względnie szybko zasycha, ale nie odpada od twarzy. Niejako się w nią wtapia. Zasychaniu nie towarzyszy odczucie ściągnięcia. Mimo mniejszego komfortu w noszeniu maski, efekt po jej zdjęciu jest zdumiewający. Skóra jest wyraźnie rozjaśniona i nie jest to efekt wyłącznie nacisku okluzji. Potwierdza to fakt, że obszary nie objęte płachtą czyli skrawek czoła i czubek nosa są wyraźnie ciemniejsze. Reasumując, maski są ciekawym ekonomicznym - wychodzi mniej więcej 2-3 PLN za sztukę (zależy od możliwości promocyjnych) - i bardziej ekologicznym niż saszetka na sztukę rozwiązaniem. Samo działanie rozjaśniające jest wyraźnie widoczne już po pierwszym zastosowaniu. Oczywiście nie trzeba ich stosować codziennie. Są jednak dobrym rozwiązaniem na szybkie poranne SPA. Maska jest tak wycięta, że można ją nosić podczas porannej krzątaniny. A ponieważ esencja z niej nie kapie, a sama płachta dobrze się trzyma, nie ma problemu z chodzeniem w niej. Na tyle szybko esencja się wchłania, że wystarczy 10-15 minut, żeby osiągnąć cel. Esencja nie klei się, szybko wchłania a skóra jest miękka, elastyczna oraz matowa. Ewentualny nadmiar bez problemu się wmasowuje i wchłania. Polecam spróbować. Jest to ciekawe doświadczenie zarówno jeżeli chodzi o sam efekt działania jak i samo opakowanie, które po zużyciu masek można użyć do czegoś innego.