Fluff Superfood, Moisturizing Aqua Lotion Nawilżający balsam do ciała

Ten balsam w pełni spełnił moje oczekiwania, jeśli chodzi o nawilżenie i komfort codziennej pielęgnacji ciała. Olej kokosowy i kwas hialuronowy odżywiają skórę, nadając jej miękkość i zdrowy wygląd. Po kilku dniach stosowania zauważyłam, że moja skóra jest bardziej sprężysta i gładka, a suche miejsca zniknęły. Produkt ma również piękny, delikatny zapach, który umila aplikację. Opakowanie jest wygodne i estetyczne, a lotion jest bardzo wydajny. To świetny wybór dla każdego, kto szuka lekkiego, a jednocześnie skutecznego kosmetyku nawilżającego. Uwielbiam jego działanie i wielokrotnie po niego sięgam.

Kupiłam jako lżejszą alternatywę na wakacje. Zużywałam go naprawdę bardzo długo. Był to balsam, który na mojej skórze wgl się nie wchłaniał. Potwornie się na mnie lepił - mogłam zapomnieć o nałożeniu go przed nałożeniem ubrania, ba - nawet po całej nocy się lepił. Zapach, na początku początku dla mnie obojętny, po jakimś czasie się zmienił i lekko śmierdział. Nawet nie bardzo umiem określić czym, ale przestał być dla mnie przyjemny. Efektu nawilżenia po nim jakoś specjalnie nie czułam - w sumie skóra była taka jakbym nic na nią nie nałożyła tyle, że się lepiła. No i co ciekawe - niby jakoś mocnego koloru nie miał, a po jego zastosowaniu miałam wrażenie że skóra robi się sinawa. Na plusy - nie uczulił mnie, opakowanie było pojemne i wystarczało na długo. Generalnie dla mnie porażka i żenada.

Nawilżający balsam do ciała od Fluff, to jeden z moich ulubionych balsamów w okresie letnim. Jego zapach przypomina mi moje beztroskie wakacje, kiedy byłam dzieckiem. Jest delikatny, nawilżający. Moja skóra po zastosowaniu tego balsamu jest gładka, nawilżona i bardzo miękka. Produkt szybko się wchłania, ma piękną niebieską barwę. Konsystencja balsamu jest lejąca, mleczna. W składzie balsamu można znaleźć olej kokosowy, niacynamid, trehalozę, glicerynę oraz kwas hialuronowy. Balsam jest również wydajny, ma 300 ml, zamknięty jest w praktycznej buteleczce.

Po ten balsam sięgnęłam, ponieważ japońska pielęgnacja otworzyła mi oczy na nieco inne podejście do karmienia skóry. Powszechne jest w naszej pielęgnacji zachodniej, że im bardziej sucha skóra tym większego tłuściocha mamy nakładać na skórę. Sama wiem ze swojego doświadczenia jakie to złudne... Zamiast docierać do głębokich warstwa lekką, przenikającą formułą zawalamy nasze ciało szczelnym emolientem (najczęściej parafiną, o zgrozo), w efekcie czego skóra jest nawilżona wizualnie, do czasu prysznica, po zmyciu dalej skóra płacze o napojenie. ;) Kiedy tylko zobaczyłam tę buteleczkę od razu zawołała do mnie wyglądem - a szczególnie AQUA LOTION - bym przyjrzała się jej zawartości. Drodzy państwo - kwas hialuronowy, trehaloza, niacynamid, olej kokosowy, niejeden krem do twarzy nie może pochwalić się taką mieszanką, a to nie wszystkie ciekawe składniki. Całość zwarta w płynnym, gęstym lotionie. W dodatku piękny kolor, który kojarzy mi się z takim nawadniającym koktajlem dla skóry. Powiem szczerze - miłość od pierwszego wejrzenia i miłość od pierwszego użycia. Lotion wchłania się bardzo dobrze i tutaj czuję i widzę po mojej skórze, że jest ona odżywiana zarówno na powierzchni jak i w głąb. Po kilku tygodniach (ale dobre efekty zauważyłam już wcześniej) stosowania po kąpieli moja skóra zyskała nową twarz. Po pierwsze zmiękczył się naskórek, który ja mam na nogach gruby, szorstki. Po drugie nawilżenie i nawodnienie sprawiło, że z moich ud, łydek, ramion zniknęły białe przesuszona "placki". Po trzecie mam uczucie super elastyczności. Dawno nie miałam tak komfortowego poczucia. Po czwarte miękkość i aksamitność skóry to coś w czym jestem totalnie zakochana. Po piąte całe ciało wygląda na takie delikatne i gładkie, po prostu wygląda na młodą, zdrową skórę. Naprawdę uważam, że to świetny produkt, mi pomógł w zimowe dni, kiedy moja skóra jest w gorszym stanie niż latem. Zawartość składników jest wyczuwalna i zauważalna, robi naprawdę dobrą robotę. Myślę, że kwestia zapachu może być sprzeczna - dla mnie pachnie tak sobie, na początku aplikacji jest mocno wyczuwalny, ale z czasem się ulatnia i zyskuje przyjemniejsze tony.

Aqua Lotion od Fluff to mój pierwszy kosmetyk jaki kiedykolwiek używałam, jeśli chodzi o tę markę. Słyszałam i czytałam o niej sporo dobrego, więc miałam pewne oczekiwania co do tego produktu i w większości zostały one spełnione. Aqua Lotion był edycją limitowaną przygotowaną przez markę na lato, obecnie nie widuję go już stacjonarnie, ale nadal można z powodzeniem dostać go w sieci. Produkt ma przede wszystkim świetny skład, z mnóstwem olei i ekstraktów roślinnych, jest lekki, szybko się wchłania, jednak rozczarował mnie swoim zapachem, bo pod względem aromatu liczyłam na coś innego. OPAKOWANIE Opakowanie tego produktu jest nietypowe i od razu przyciąga wzrok. To dość duża, pękata butelka przypominająca produkty spożywcze takie jak jogurt lub sok, wykonana z twardego, błękitnego plastiku. Przez to rozwiązanie nie widzimy na bieżąco ile produktu zostało do tej pory zużyte, ocenić to możemy jedynie po ciężarze opakowania. Butelka osiada zamknięcie na klik w kształcie korka o fantazyjnym kształcie. Otwór dozujący jest dosyć mały, ale z uwagi na lekką konsystencję kosmetyku, łatwo przez niego wycisnąć pożądaną ilość kosmetyku, choć pod koniec nie jest to takie łatwe z uwagi na dość twardy materiał opakowania. Grafika jest prosta i ogranicza się do napisów oraz logo marki. Z boku znajdziemy dokładny opis produktu oraz składników aktywnych. Opakowanie jest naprawdę ładne, ale nie do końca praktyczne, szczególnie jeśli chodzi o zużycie produktu do samego końca, bo jest to dość problematyczne. Należy postawić butelkę do góry dnem i najlepiej odkręcić korek, aby móc dostać się do resztek pozostających w butelce. Mam wrażenie, że lepiej sprawdziłaby się tutaj pompka. LOTION Lotion ma bardzo lekką konsystencję, wręcz płynną, jak porównuje producent mleczną i jest to trafne porównanie. Zaskoczeniem była dla mnie jego intensywna, niebieska barwa, rzadko spotykana w kosmetykach, była to miła niespodzianka dla wzrokowca jak ja. Dzięki lekkiej, dość rzadkiej konsystencji produktu nie trzeba używać w sporych ilościach, wystarczy rozsądna ilość, aby dokładnie rozprowadzić go na ciele i uzyskać pożądany efekt nawilżenia. Mimo, że lotion jest lekki, to naprawdę solidnie nawilża, zapewniając również wygładzenie i zmiękczenie skóry. Rozczarowałam się niestety jego zapachem, bo liczyłam na słodki wakacyjny aromat, o którym pisze producent, a zapach jest nijaki, praktycznie niewyczuwalny.. To coś jak morska bryza, ale nie do końca, aromat jest tak delikatny, że ciężko określić czy czymkolwiek pachnie ten produkt. Fluff znany jest ze swoich apetycznych, smakowitych zapachów, a tutaj mój pierwszy kosmetyk tej marki okazał się pod tym względem niezbyt zachęcający. Lotion po wchłonięciu się nie pozostawia na skórze tłustej, czy lepkiej warstwy a przyjemną, otulającą warstewkę ochronną. Kosmetyk dobrze nawilża skórę i sprawia, że jest aksamitnie gładka. Efekt nawilżenia utrzymuje się długie godziny po nałożeniu. Pod względem nawilżania i wygładzania spisuje się wspaniale! Niestety nie zauważyłam wpływu na jędrność skóry, choć producent przypisuje mu właściwości ujędrniające. Skład produktu jest niezły, zawiera aż 95% składników pochodzenia naturalnego. W pełni wegańskiej formule kosmetyku odnajdziemy połączenie oleju kokosowego, niacynamidu, trehalozy, gliceryny i kwasu hialuronowego, czyli sporo nawilżających komponentów o działaniu odżywczym i antyoksydacyjnym. Wydajność produktu jest duża, choć mamy tutaj tylko 300 ml. Swój egzemplarz kupiłam za ok. 10 zł w promocji, co jest bardzo korzystną jak na ta markę. Produkt ogólnie jest bardzo dobry pod względem działania i składu, jednak z małymi wadami. PLUSY: + dużo olei i ekstraktów roślinnych w składzie + bardzo dobrze nawilża, wygładza, zmiękcza skórę + pojemność + cena promocyjna + ładne opakowanie, choć nie do końca praktyczne MINUSY - spodziewałam się zupełnie innego zapachu - nie zauważyłam obiecywanego ujędrnienia