Balsam ten wygrałam w instagramowym konkursie, wraz z serum tej samej marki, które powędrowało w ręce mojej mamy. To moje pierwsze spotkanie z Ukviatem, choć znam ich produkty dłużej z IG. Cieszę się, że miałam możliwość przetestowania tego naturalnego cuda <3.
Moja cera jest mieszana, wrażliwa, trądzikowa. Twarz przetłuszcza się na strefie T, a boki bywają na zmianę normalne i suche. Jeśli chodzi o oczyszczanie, to nie mam już ulubionej konsystencji. Sięgam po żele, pianki, musy, balsamy, olejki - po prostu wszystko. Uwielbiam testować nietypowe produkty i jednym z takich jest balsam Ukviatu. Chcę Wam go tak szczegółowo przybliżyć, jak tylko mogę :). Zacznę więc od najważniejszego (przynajmniej dla mnie), czyli od konsystencji. Jest bardzo gęsta, lepka i ciągnąca - trochę jak połączenie miodu z karmelem, olejkami i żelem do mycia twarzy. Czyli w skrócie oleożel. Ilość mniej więcej wielkości ziarna fasoli starcza mi na całą twarz. Choć bywa, że nabieram za dużo ;p. Nakłada się go na suchą skórę, na której rozprowadza się z małym oporem przez swoją gęstość i lepkość. Jednak dla mnie to przyjemny masaż. Po około minucie zwilżam dłonie i jeszcze przez chwilę masuję. Przy kontakcie z wodą oleożel zamienia się w coś na podobieństwo emulsji lub mleczka. Traci wówczas całkowicie swoje wcześniejsze właściwości i staje się bardzo rzadki. Następnie zmywa się wodą do zera, zostawiając skórę nienaruszoną. Co mam przez to na myśli? Absolutnie nie przesusza, nie narusza naturalnej bariery ochronnej skóry. Jeśli wcześniej była w dobrym stanie, to w takim pozostaje. Nie tracę cennego nawilżenia, ale jednak skóra jest dobrze oczyszczona. Dla mnie to poziom porannego, łagodnego oczyszczania. Po demakijażu wieczorem używam trochę mocniejszego myjadła. No i właśnie przez to, że oprócz tego gagatka mam jeszcze dwa inne, to zużywam go w wolnym tempie. Trudno mi więc określić jego wydajność. Nie ukrywam też, że trochę go oszczędzam ;p. Aha i jeszcze coś! Producent nazwał ten kosmetyk 2w1, bo może być zarówno do oczyszczania, jak i jako... maska! Jeden jedyny raz pozostawiłam go na skórze na zalecane 20 minut, lecz po zmyciu nie dostrzegłam nawet jakiegoś większego nawilżenia - za to czułam obiecane lekkie rozgrzanie. Do demakijażu również użyłam go raz. Niestety tak szczypał mnie w oczy, że drugiego razu nie było. No i nie zmywał jakoś wybitnie. Tak więc niech zostanie już tym porannym myjadłem, bo w tej roli sprawdza się świetnie ;).
Zapach jest dosyć nietypowy. Czuję w nim korzenną pomarańczę. Jakby połączyć ten owoc z pieprzem, goździkami i może szczyptą cynamonu. Pewnie takie połączenie od razu skojarzyło się niektórym ze świętami. Rzeczywiście mógłby wypełniać przestrzeń podczas wigilijnej kolacji :D. Ale z drugiej strony... Kiedy go czuję i pomyślę o wakacjach, to o dziwo też pasuje. Widocznie wszystko zależy od naszej interpretacji.
Opakowanie to szklany, ciężki, matowy słoiczek z plastikową zakrętką. Wygląda obłędnie, szczególnie że ze środka przebija ten żywy, pozytywny pomarańczowy kolor balsamu. Minimalizm aż bije po oczach, ale to typ niewymuszonego minimalizmu. To po prostu balsam 2w1 Ukviat i tyle ;). Podoba mi się również karton, w którym słoiczek jest początkowo schowany. Ten jaskrawy odcień wręcz hipnotyzuje. Całość ma świetną jakość i dosłownie zdobi półkę w łazience. Pojemność to 90 ml.
Zalety:
- 99,99% składników pochodzenia naturalnego
- Producent przekazuje 2% zysków ze sprzedaży na wspólne działania z Fundacją Łąka
- Łagodnie, lecz skutecznie oczyszcza
- Nietypowa gęsta i lepka konsystencja, dzięki której wykonuję porządny masaż twarzy
- W kontakcie z wodą zamienia się w emulsję/mleczko i zmywa się do zera
- Pozostawiony na skórze na dłużej daje lekki efekt rozgrzewania
- Obłędny kolor!
- Przyjemny zapach, również nietypowy
- Ładne i dobrej jakości opakowanie
Wady:
- W moim przypadku nie sprawdził się jako maska
- Szczypie w oczy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie