Lirene Dermoprogram Power of Plants, Masełko do demakijażu `Mango` 

Masełko otrzymałam w prezencie do zakupów, więc mniej boli że muszę wyrzucić. Liczyłam na dobre i skuteczne oczyszczanie ponieważ lubię tą formę demakijażu. Opakowanie plastikowe, dość gęsta masa o konsystencji plasteliny. Trudno się rozpuszcza i rozprowadza. Najgorsza sprawa jest jednak taka, że strasznie podrażnia oczy. Szczypie, wywołuje bardzo silne zaczerwienienie i pueczenie, które może utrzymywać się dwa dni. Podchodziłam do tego produktu kilka razy i zawsze z tym samym efektem. Poza tym niezbyt dobrze radzi sobie z tuszem do rzęs. Jak dla mnie bubel.

Bardzo lubię zapach mango w kosmetykach i pod tym względem się nie zawiodłam, ale nie jest to stricte mango. Czuć w tym takie masełko właśnie. Słoiczek jest dobrym rozwiązaniem, bo możemy nabrać tyle produktu, ile potrzebujemy i od razu aplikujemy na twarz i myjemy. Dobrze rozpuszcza makijaż i radzi sobie nawet z wodoodporną maskarą. A to jest zawsze największa przeszkoda dla takich produktów! ;) Ale... Nie jest to zbyt wydajny produkt. Wystarczył mi na ok. 4 tygodnie codziennego używania. Drugim minusem i myślę, że największym, będzie tu jego konsystencja. Jest zbita i gęsta, a na twarzy jest bardzo tępa. Nie sunie lekko po twarzy, a wręcz można powiedzieć, że stawia opór. Momentami znika? No nie wiem... Bardzo dziwny produkt, choć świetnie rozpuszcza makijaż i krem z filtrem.

Zupełnie nie jest wydajne. Żeby zmyć makijaż trzeba wziąć odpowiednią ilość produktu, a opakowanie jest bardzo male. Dlatego po pewnym czasie zaczęłam stosować je do mycia twarzy rano, ale i tak nie starczyło na długo. Spodoba się posiadaczkom cery suchej. Nie ściąga skóry, pozostawia ją miękką.

Masełko otrzymujemy w kartonowym pudełeczku, gdzie zawarto wszystkie podstawowe informacje odnośnie produktu. Pominięto je zaś na opakowaniu właściwym, które jest plastikowe i maksymalnie proste pod względem wizualnym. Jako, że jest to wersja mango to uwzględniono to w kolorze produktu oraz zapachu. Wyczuwam bardzo słodkie i dojrzałe mango. Bardzo apetyczny zapach! To masełko, pod względem konsystencji należy do tych bardziej zbitych. Nie mniej jest miękkie i bez problemu można je wydobyć z opakowania. Produkt gładko rozprowadza się po twarzy rozpuszczając wszystkie nałożone tam kosmetyki. Tych zbitych, a przez co tłustszych masełek, nie testuję na oczach, ponieważ wiem, że mnie będą szczypać i powodować mgłę. Przy wrażliwych oczach wolę to sobie odpuścić niż później łzawić przez cały wieczór ????. Poza radzeniem sobie z zmywaniem makijażu, muszę przyznać, że w 99% wymywa się już przy użyciu wody. Ewentualne resztki domywałam pianką i zawsze było okej, żadna zbędna warstwa nie pozostawała na skórze.

Moja skóra jest matowa. Brakuje jej blasku i witalności. Ma skłonność do podrażnień, dlatego zwracam uwagę na to czy kosmetyki są stworzone dla mojej wrażliwej skóry. Bardzo lubię stosować to masełko do demakijażu. Jest łagodne dla mojej skóry. Dobrze ją oczyszcza, koi i nawilża. Zapewnia przyjemną pielęgnację. Ma lekką konsystencję, dobrze rozprowadza się na skórze.

Masełko okazuje się całkiem dobrym drogeryjnym produktem do demakijażu. Zmywa podkład całkiem poprawnie, w porównaniu do innych maseł które stosowałam, ma dość wysoką skuteczność (choć przy mocnym podkładzie trzeba poświęcić trochę więcej czasu). Zapach mango zachęca do stosowania. Jedynie konsystencja mogłaby być bardziej miękka, ale być może to kwestia ogólnej temperatury. Nie pokusiłam się o stosowanie do oczu, bo wolę używać osobnych dedykowanych tylko pod oczy produktów do demakijażu. Opakowanie wygląda na dość małe ale produkt jest dość wydajny. Jeśli ktoś lubi testować nowości do demakijażu to warto spróbować i ten.