Miya Cosmetics #MiyaNight EDP 

OPAKOWANIE: Minimalistyczne, ale bardzo estetyczne. Flakonik zapakowany był w kartonik w kolorze korka. Atomizer działał bez zarzutu, nie zacina l się, a strumień wody był delikatny i równomierny. ZAPACH: Nie potrafię opisywać zapachów "poetycko", ale ten totalnie mnie urzekł. Nie był to zapach duszący ani ciężki. Nie wyczuwałam tu kadzidła ani róży (na moje szczęście bo nie lubię takich nut). Za to cudownie grały tutaj moje ulubione nuty: czarna porzeczka, paczula i mięta – która dodawała zapachowi lekkości. UŻYTKOWANIE I TRWAŁOŚĆ: Używałam codziennie w okresie jesienno-zimowym i jeszcze chętnie bym do niego wróciła. Zapach utrzymywał się u mnie dobre pół dnia – nie unosił się stale wokół mnie, ale był wyczuwalny z bliska skóry. W pomieszczeniu, w którym się psikałam, zapach utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas, co bardzo lubiłam. EFEKT: Otulający, kobiecy, ale nie przytłaczający. Idealny na dzień i wieczór. Zbierał komplementy i pytania: "czym pachniesz?".

Nie lubię szczerze owocowych zapachów (wyjątek to Light Blue D&G), ale ten bardzo mi się spodobał. Właściwie trwa tylko do 3 h, z czego pierwsze 30-40 min. czuję na sobie porzeczkę, potem połączenie róży z maliną. Zapach w tej drugiej fazie bardzo przypomina mi różany zapach sprzed lat sygnowany przez Kate Moss, co pewnie wpłynęło na moje pozytywne odczucia. Nuty przyjemne, flakonik prosty i poręczny. Jedyny problem to trwałość, a raczej jej brak.