Bielenda Skin O3 Zone, Ozonowy krem ochronno-dotleniający SPF 50 

Bardzo lubię produkty od Bielendy, dlatego postanowiłam kupić krem SPF 50. Na mojej mieszanej cerze sprawdza się bardzo dobrze. Daje jej odpowiednie nawilżenie, dzięki czemu po nałożeniu makijażu nie martwię się o widoczne suche skórki czy wyświecenie. Konsystencja lekka i szybko się wchłania. Na początku delikatnie bieli ale po chwili ładnie wtapia się w skórę. Nie roluje się. Po około 10-15 minutach nakładam makijaż i trzyma mi się on cały dzień. Zapach jest specyficzny, trochę kojarzy mi się z maścią. Mimo to jest delikatny. Produkt jest bardzo wydajny, ponieważ wystarczy nałożyć odrobinę. Aplikacja z tubki jest wygodna. Wygląd opakowania jest zwyczajny. Nie zwracam na to szczególnej. Dla mnie najważniejsze jest działanie.

Ten filtr jest nieco dziwny. Na promocji znalazłam go za 21 zł, więc taka cena za 50+ i do tego 40 ml to cena super. Krem rzeczywiście chroni cerę przed słońcem. Nie wiem, czy będzie komfortowy latem (używam go teraz, zimą), obawiam się że spłynie, nie jest niestety wodoodporny. A szkoda. Gdyby ten filtr był wodoodporny to byłby hitem. Owszem nieco bieli, jest nieco cieżkawy, ale też nawilża skórę i ja chroni. Opakowanie brzydkie. Tubka jest ok, ale już naklejka wygląda tandetnie, odkleja się. Ale nie oceniamy opakowania tylko krem :)

Ten spf to totalny dramat! Nie znoszę go. Nie da się go używać, bo cały się roluje. Niezależnie od pielęgnacji pod spodem! Dosłownie ledwo co go nałożę i niezależnie, ile odczekam to nie da się nałożyć makijażu ani dołożyć spf, bo cały schodzi zrolowany. Tak okropnego spf nie miałam dawno. Żaden spf z Bielendy mi się od dłuższego czasu nie sprawdził. W porównaniu do np. spf z revuele za 15 zł w promocji, który ma spf50+ i wcale się nie roluje, to jest po prosu dno. Szkoda, bo to polska marka i kupuję wiele ich kosmetyków, ale w tym sezonie wszystkie ich spf mnie zawiodły.

Krem ozonowy SPF 50 Bielenda to produkt o wysokiej ochronie przeciwsłonecznej. Cieszy mnie, że jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych zaproponowała nam kolejny filtr- i to z bardzo ciekawej serii. Opakowanie to wygodna tubka, pojemność dosyć duża jak na krem do twarzy i szyi, bo aż 40 ml. Konsystencja gęstego mleczka, płynna firma, idealnie pasuje do typu opakowania, czyli do tubki, kosmetyk bez problemu można aplikować, bez zbędnego naciskania. Kolor biały, zapach bardzo delikatny, nie przeszkadza. Aplikacja jest przyjemna, zwłaszcza że krem jest półpłynny. Kosmetyk całkiem szybko się wchłania, nie bieli (ale słyszałam, że osoby uskarżały się na białą warstwę na skórze), nie tłuści, ale pozostawia na skórze taka warstwę wyczuwalną. U mnie robi się później taka lepka skóra, mimo że czekam z wchłanianiem kremu przed makijażem nawet 20 minut i niestety, skóra nadal nieco się klei, ale bardzo delikatnie. Moja cera jest mieszana że skłonnością do przesuszania się policzków. Dlatego na policzkach ten krem lepiej znika i skóra naprawdę z niego korzysta, natomiast strefa T musi być pudrowana. Pod SPF stosuje całą pielęgnację, jak tonik, serum i lekki krem nawilżający. SPF samodzielnie można stosować, tym bardziej jeśli ma wartościowe składniki. Krem ozone SPF 50 zawiera cząsteczki ektoiny, peptydy, ozonowaną oliwę, filtry organiczne i mineralne, multimolekularny kwas hialuronowy. Działanie kremu jest prawidłowe, ochrona działa silnie, ale z wyjątkami, gdy spędzałam czas w ogrodzie przy 32 °C, twarz spływała dosłownie i obawiam się, że SPF przestawał działać, ale tak byłoby z każdym SPF -em;) Zauważyłam też lekkie przebarwienie na policzku po takiej sytuacji z upałem. Dlatego ważna jest reaplikacja SPF - ów☀️ Krem nadaje się pod makijaż, ale jak to bywa z SPF -em, czasem zamiast glow pojawiają się tłuste lśnienia, choć ogólnie ten krem to ciekawa nowość. Raczej dla cer suchych.