Długotrwały cień do powiek w sztyfcie Face Boom Nr 1 "Think Pink" otrzymałam miesiąc temu wraz z innymi kosmetykami, jako nagrodę za wyróżnienie w konkursie na Recenzję Tygodnia, za co serdecznie dziękuję, choć jako frajer, feminatyw – frajerka, uczciwie muszę się przyznać, że choć po użyciu kosmetyk mnie zachwycił, to tuż po otwarciu oprawki – dosłownie przeraził - brokatowym, wściekle intensywnym amarantem, a Bliski mi Człowiek towarzyszący przy otwarciu paczki przebąknął od razu o oddaniu go nastoletniej Bratanicy.
Nie jestem ani artystką rewiową, ani choćby Panem Piotrem Roguckim, i mimo że nie obowiązuje mnie dress code, a wręcz słyszałam, że ubieram się "odważnie" (?!), to jako pani prawie 50-letnia nie mogę sobie pozwolić na wychodzenie z domu z różowymi powiekami. Bardzo zatem zachowawczo, głównie dla potrzeb napisania opinii, a nie stosowania kosmetyku, bardzo lekko musnęłam cieniem powieki, i smużki dodatkowo roztarłam palcem, co nie było trudne, bo pigmenty są drobniutko zmielone, a sam sztyft zarazem zwarty, twardy, jak i tłustawy, więc ma dobry poślizg.
Efekt mnie oczarował. Powieki pokryły się delikatnym, subtelnym "glow" lawendowych mikrodrobinek, ładnie podbijając zielono-złote tęczówki, choć myślę, że przy innym kolorze oczu efekt byłby równie piękny, a może i lepszy, niż u mnie – chłodna lawenda niekoniecznie komponuje się z ciepłym złotem, a i tak wygląda to ładnie.
Makijaż oczu jest modny, nowoczesny, bo róże, i pastelowe fiolety wróciły do łask, a wcale nie muszą wyglądać infantylnie, a wykonany delikatnie – subtelny, ożywiający, odświeżający spojrzenie, i mieszczący się w granicach klasy.
Przy tak leciutkim nałożeniu cień, nawet na mojej mieszanej cerze, nie roluje się i nie migruje na skronie lub policzki, utrzymując się do końca dnia, i podkreślam, że gorąco polecam technikę-nie-technikę, którą z powodzeniem stosuję od lat, aplikowania kosmetyków kolorowych opuszkami palców (jedynie puder oraz prasowany bronzer nanoszę puchatym pędzlem, a błyszczyki aplikatorkiem). Ciepło palców pomaga w naturalnym stopieniu się kosmetyków ze skórą, bez widocznych granic koloru/ów, a nadmiar pozostaje... w liniach papilarnych.
Z powodu konieczności dość precyzyjnego, lekkiego operowania sztyftem w celu uzyskania subtelnego efektu, bo nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek chciałby mieć wściekle ciemnoróżowe, brokatowe powieki, zastanawiałam się nad odjęciem gwiazdki, ale z drugiej strony to jedynie kwestia szybkiego nabrania wprawy, aby mieć naprawdę piękny i intrygujący makijaż oczu, odpowiedni do każdego wieku, i każdego stylu, co nie zasługuje na obniżanie oceny.
Pięć zasłużonych gwiazdek, a ja za ten oryginalny cień i przepiękne lawendowe unowocześnienie mojego zachowawczego beżowego makijażu "nude" raz jeszcze serdecznie dziękuję Redakcji Portalu Wizaz.pl.
Zalety:
- efekt – podkreślam, że przy bardzo delikatnym nałożeniu kosmetyku, i lekkim roztarciu go – najlepiej palcem – piękny, elegancki, subtelny "glow" mikrodrobinek na powiekach (przy sztyfcie Nr 1 "Think Pink" – lawendowych);
- piękne kolory;
- konsystencja - drobniutko zmielone opalizujące mikropigmenty w zwartym, odpowiednio tłustawym sztyfcie;
- stapia się ze skórą;
- nie "roluje się" w zagłębieniu powieki – przy delikatnej aplikacji;
- wydajność;
- opakowanie – ładne i poręczne – wykręcana oprawka z dodatkową okrągłą nakładeczką, utrzymującą zaokrąglony kształt czubka sztyftu i zapobiegającą utlenianiu kosmetyku;
- cena
Wady:
- wada-nie-wada – zależy, jak na to spojrzeć, ja z tym problemu nie mam – piękny, subtelny i trwały efekt wymaga ostrożności i wprawy w bardzo delikatnym operowaniu sztyftem oraz jeszcze delikatnego roztarcia palcem, ale przy makijażu teatralnym można zaszaleć, choć wtedy prawdopodobnie kosmetyk może się bardziej rolować w zagłębieniu powieki
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie