The Balm Balm Desert Bronzer Blush Puder brązujący do twarzy

Balm Desert Bronzer Blush polecany jako bronzer/róż sprawdza się w tej roli znakomicie. Ma piękny, twarzowy kolor, ktory idealnie współgra z moją jasną karnacją mimo, że kolor jest ciepły. Ma delikatnie różowe podtony. Dla mnie jest to super produkt, bo 2w1. Zastępuje mi bronzer i róż. Nakładam go w miejsca gdzie powinny znajdować się te dwa kosmetyki. Efekt prezentuje się znakomicie. Jest to kosmetyk o lekkiej pudrowej formułę nie wysuszający skóry. Jest bardzo trwały i dobrze napigmentowany. Ale nie zrobicie sobie nim plam. Doskonale się blenduje. Wykończenie ma satynowe.

Bronzer jest długotrwały i zapewnia efekt naturalnego wykończenia aż do 24H. Zachęca mnie jego lekka i oddychająca formuła, która dobrze się blenduje. Nadaje twarzy zdrowy wygląd. Kolor jest dobrze napigmentowany w tonacji różowo-brązowej. Zapewnia promienny efekt muśniętej słońcem skóry twarzy nawet po wysiłku fizycznym. Nie ściera się w ciągu dnia.

Używałam jeszcze przed Bahama Mama. Długo zagościł w mojej kosmetyczce. Miałam do niego sentyment przez retro opakowania marki The Balm w których się zakochałam. Te obrazki są wprost fenomenalne! Produkt jest wielozadaniowy - dobrze wyglądał jako róż oraz świetnie nadawał się też do konturu. W porównaniu do Bahama Mama odcień jest chłodniejszy jednak bezpieczny, bo nie wychodzi plamiście. Co ważne opakowanie produktu w całości podlega recyklingowi oraz posiada małe lusterko wewnątrz.

Nie jest to typowy bronzer. Powiedziałabym, że jest to taki różo-bronzer. Mimo tego, że jest chłodny to moim zdaniem nie nadaje się do konturowania. Po nałożeniu go na twarz można zauważyć lekkie czerwone tony. Lepiej go używać zamiast różu, bo tak się u mnie sprawdza. Świetnie się z nim pracuje, bardzo ładnie się rozciera nie robiąc plam. Trwałość jest rewelacyjna, po całym dniu jest w nienaruszonym stanie. Opakowanie jest z porządnego kartonu, które świetnie nadaje się do transportu. Szata graficzna jak wszystkie kosmetyki tej marki utrzymana jest w stylu retro.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że produkt ten sprawdzi się idealnie w roli bronzera. Niestety nic bardziej mylnego. Produkt ten ma bardzo specyficzny kolor - w opakowaniu jest brązowy, natomiast po nałożeniu na twarz zaczynają się przebijać czerwono-różowe tony, co sprawia, że użyty w roli bronzera wyglada niezbyt korzystnie. Na plus zdecydowanie pigmentacja - jak w przypadku większości kosmetyków od TheBalm.

Dobry produkt, ciekawy kolor. Posiada czerwony podton dlatego nie używam go jako bronzera, ale jako róż sprawdza się bardzo dobrze. Przez dość ciemny kolor trzeba nakładać go lekką ręką, ale jest to do opanowania. Plus za brak plastikowego opakowania!

Jestem zachwycona, a to z tego powodu, że: - jest to delikatny produkt, który nie robi plam, stąd wskazany dla takich bladziochów jak ja -używając go zapominam już o różu- dla mnie to różo-bronzer (jeden produkt w użyciu mniej!) -można budować!!!! -solidne z mocnej tektury opakowanie, które jak dotąd trzyma wszystko w ryzach, a odbył kilka podróży -nie zawiera talku, nie zapycha!!!! -w sklepie internetowym można go kupić za pół ceny sugerowanej!!!! - fajny desing opakowania

Trwały, wydajny, dobrze napigmentowany. Ciężko zrobić nim sobie krzywdę w postaci plam, ponieważ jest zarazem delikatny. Opakowanie (jak zwykle w przypadku The Balm) cudowne! Urocze, z lusterkiem i podwójną zakładką. Jakość relewantna do ceny. Polecam

Balm Desery to od kilku lat mój ulubiony produkt do modelowania twarzy. Producent na opakowaniu opisuje to małe cudo jako bronzer/róż i jest to jak najbardziej trafnym opis- już mówię w czym rzecz. Chyba największym walorem tego produktu jest kolor: ciepły, ale nie w stronę pomarańczową, jest to po prostu brąz bez szarego podbicia, tak charakterystycznego dla większości brazerow, można powiedzieć, że w zamian ma leciutko różowe podtony. Osoby o chłodnej karnacji raczej nie wykorzystają tego produktu do typowego konturowania, ale posiadaczki ciepłego odcienia cery śmiało mogą probowac. Dla mnie jest to super produkt multifunkcyjny bo zastępuje mi bronzer i róż- nakładam to w miejsca gdzie powinny leżeć te dwa kosmetyki i wygląda to świetnie! Dodatkowo jest to idealny produkt dla osób zmagajacych się z zaczerwieniona cera, trądzikiem czy przebarwieniami bo odcień z lekko różo-cieplym podbiciem dyskretnie doda twarzy koloru, ale nie podbije czerwonego koloru niedoskonałości (nie oszukujmy się- każdy typowy roz to zrobi, jeżeli nie od razu to w ciągu dnia, kiedy makijaż będzie schodzil) - wiem o czym mówię bo chociaż nie mam już 18 lat ciągle zmagam się z mniej lub bardziej nasilonym trądzikiem. U mnie Balm Desert wygląda też dobrze nałożony jako konturo-ocieplenie w asyście klasycznego różu w ciepłym odcieniu. Jest to produkt bardzo trwały i bardzo napigmentowany- do tego stopnia, że mając kiepski pędzel można sobie nim narobić plam, moim sprawdzonym pędzlem do tego bronzera jest Real Techniques do różu (odkad go używam nie zdarzyło mi się wyjść z domu z dziwnymi plackami na policzkach). Na koniec chyba powinnam zaznaczyć, że nie jest to produkt w 100% matowy, nie jest też błyszczący, bardziej satynowy (w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu) , dzięki temu twarz jest trójwymiarowa i nie wygląda sucho.

Bronzer ten ma dziwny, niespotykany odcien z mocna, czerwonawa nuta. Kiedy zdecyduje sie go uzyc, rezygnuje zazwyczaj z rozu. Niezbyt mi sie podoba, jak wyglada na twarzy, mam wrazenie ze niewiele osob byloby w stanie dobrze w nim wygladac. Jest po prostu zbyt czerwony. Biorac pod uwage, ze nie jest najtanszy, na pewno bym go drugi raz nie kupila i zaluje, ze sie na niego zdecydowalam. Uzywam czasami, zeby nie lezal, ale naprawde wole kazdy inny bronzer z mojej kolekcji. Co do samej jakosci nie mam zastrzezen, jak na The Balm przystalo, jest trwaly. Pigmentacja jest duza, wiec trzeba z nim uwazac. Nie jest to zly produkt, ale jako ze ja nie przepadam za takimi podtonami w bronzerach, i akurat walcze z rozowieniem sie mojej twarzy, to mi nie przypadl do gustu. Mysle, ze najlepiej go sprawdzic najpierw w Douglasie. Co mi sie podoba w nim, to ze nie jest stuprocentowo matowy i nie wyglada sucho na twarzy, ma raczej satynowa konsystencje. Ja osobiscie wygladam z nim jak po ostrym treningu i to akurat niezbyt korzystnie. W ogole sie nie pyli, mysle ze nie do zuzycia.

Jeden z lepszych bronzerów, jakich miałam okazje wypróbować. Daje naturalny efekt i przyjemnie się go nakłada. Cena co prawda jest wysoka, ale używałam go długi czas a produkt wciąż jest w opakowaniu. Używam go teraz na specjalne okazje albo ważniejsze wyjścia. Bardzo podoba mi się jego zapach i jest to produkt, który na pewno kupię jeszcze raz, kiedy już mi sie skończy.

Bardzo fajny bronzer, którego odcień pasuje do praktycznie każdej cery (nakładany w odpowiednich ilościach). Do tego trwały i nie pomarańczowy - ma bardzo naturalne wykończenie. Polecam.

Osobiście uważam, że jest to bardziej róż niż bronzer. Ma on w sobie ewidentne, blado różowe tony, które mimo wszystko pięknie wyglądają na policzkach. Jestem blada, powiedzmy ze kolor revlon colorstay 150 jest dla mnie odpowiedni i ten róż wcale nie jest za ciemny, wręcz połączenie z przykladowo bahamą mamą ma sens i wyglada bardzo atrakcyjnie. Nie jest to absolutnie bronzer/róż do konturowania, oj to to nie, na skroniach i czole wyglada dziwnie. Myślę, ze nazwanie go pudrem do ocieplania twarzy tez jest nietrafione. Po prostu jest to połączenie beżu z rozem, ktore nadaje mojej jasnej skórze życia i ładnie podkresla policzki w szybki i prosty sposob, gdy nie mam czasu na pomalowanie sie tymi wszystkimi kosmetykami do konturowania. Puder ma satynowe wykończenie, ja on w sobie świecące drobinki, ale na policzkach juz tego nie widać. Nakladnie go to czysta przyjemność, bardzo łatwo sie blenduje, wytrzymuje praktycznie cały dzień. Tak jak wszystkie produkty z thebalm sa swietnie napigmentowane co oczywiscie niesie za soba ich niezwykla wydajność. Moim zdaniem cena, czyli ok 60 zl to cena adekwatna do jakości wliczajac w to solide, urocze opakowanie z lusterkiem. Ogólnie polecam, ale jako róż, nie jako bronzer

Podobnie jak w przypadku Bahama Mama, kupiłam nie po to, aby przyciemniać twarz, a wyłącznie po to, aby neutralizować biel filtrów. Choć oczywiście mając już swój własny egzemplarz, nie omieszkałam przetestować go na różne inne sposoby. W porównaniu z chłodną, ziemisto-brudnawą Bahamą, Desert jest ciepły, nieco pomarańczowy w kierunku RUDY - na szczęście są to niuanse cały czas w granicach ładnego brązu. Roztarcie obu tych pudrów obok siebie na białej chusteczce daje namacalne pojęcie o diametralnej różnicy pomiędzy ich odcieniami. Dla mnie ideałem byłby odcień w połowie drogi między Bahama i Desert, przy jednoczesnym braku drobinek. Na powierzchni Desert pobłyskują złote iskierki i są one potem widoczne na twarzy, ale w sposób akceptowalny - akceptowalny prawdopodobnie dla większości osób - bo dla mnie jednak NIE. Kolor jest oczywiście dużo ciemniejszy i dużo cieplejszy niż każda polska karnacja, ale taka jest rola tego pudru - ma on brązowić skórę - i czyni to dość ładnie, bez przerysowania, bez efektu sztuczności. Aczkolwiek absolutnie odradzam ten puder osobom o jasnej chłodnej karnacji, bo ryzyko groteskowych RUDYCH plam wynosi tu praktycznie 100% :( Na filtrach mineralnych Desert jakby znika, ale wykonuje swoje zadanie, czyli pacyfikuje ich upiorną biel. Trwałość bardzo dobra, czyli taka do jakiej przyzwyczaiło nas The Balm. Łatwa aplikacja, łatwe stopniowanie, bezpieczny efekt. Na skórze bez filtrów - daje efekt ożywienia cery, muśnięcia słońcem. Desert, mimo rudości, jest dużo bezpieczniejszy niż ciemna i brudnawa Bahama - można nim ładnie wykończyć makijaż. Ja akurat mam dość ciemną, beżowo-żółtą karnację i unikam wszystkiego, co przyciemnia, ale muszę przyznać, że Desert daje sporo możliwości również jako subtelny ożywiacz karnacji, a nie tylko jej przyciemniacz. Z zastrzeżeniem, że to produkt wyłącznie dla osób o beżowej, wyraźnie ciepłej karnacji twarzy i szyi.

Bronzer jest cudowny! Jest to stanowczo mój KWC. Kupiłam bo bo bardzo chciałam bronzer z TheBalm (mam róże i są rewelacyjne). Niestety Bahama był dla mnie za ciemny. Balm Desert jest idealny. Ma dość jasny, chłodny kolor więc świetnie nadaje się dla bladziochów. Przepięknie i delikatnie modeluje twarz. Nie da się go założyć za dużo. Dodatkowo na plus jest wydajność. Używam go od lipca i nic a nic nie widać zużycia. Stosuję go jako róż, czy cień bazowy. Wytrzymuje spokojnie cały dzień, nie ściera się nawet gdy się dotyka twarzy. Minusów nie zauważyłam. Używam tego produktu od: 07/2015 Ilość zużytych opakowań: Pierwsze rozpoczęte, końca nie widać

Puder dostałam, sama go nie kupiłam bo nie podoba mi się kolor. Mimo dziwnego, zdecydowanie ciepłego i nie nadającego się do konturowania koloru uważam, że to najlepszy puder brązujący na rynku. Miałam ich wiele po bahame mame, którą zużyłam, po bronzer w musie Chanel czy hoola z benefitu. Ten jest najlepszy, tak cudownie się rozciera, że można się rozpłynąć w zachwycie. Nie tworzy najmniejszych plam i smug na bokach czoła wygląda jak najnaturalniejsza opalenizna, coś bajecznego bo nawet na celebrytach i gwiazdach widać, że to po prostu konturowanie. Desertem nie da się sobie zrobić krzywdy, wygląda niesamowicie naturalnie i byle jakim pędzlem rozciera się idealnie do płynnego efektu cienia lub opalenizny. Trzyma się nienaruszony aż do zmycia, trwałość jest fenomenalna. Plusem też jest piękne pudełko i jedyny minus to dziwny, za ciepły kolor. Gdyby był chłodniejszy byłby hitem nad hity. Używam go do konturowania chociaż chyba nie powinnam, ale od biedy ujdzie mimo koloru. Mimo wszystko to chyba najprawdopodobniej najlepszy tego typu kosmetyk na rynku. Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Moje doświadczenie z pudrami brązującymi jest ograniczone (kiedyś nieudana przygoda ze słynnym Inglotem 505). Generalnie większość jest dla mnie za ciemna lub nie widać ich na mojej buzi po aplikacji. Jak tylko dowiedziałam się, że TheBalm ma nowy puder tego typu w ofercie, musiałam go mieć. Mamuśka z Bahamów, wydawała mi się za ciemna, natomiast ten już na ekranie monitora skradł moje serce. + idealny, matowy odcień, daje efekt muśnięcia promieniami słońca + można efekt dowolnie intensyfikować, ale nie można się nim skrzywdzić, gdyż jest bardzo delikatny + pięknie się rozciera + nie ściera się i ładnie utrzymuje się na buzi, szybciej wytrze się podkład niż nasz Balm Desert +będzie bardzo wydajny (jak wszystkie kosmetyki TheBalm) + opakowanie w stylistyce charakterystycznej dla marki (uwielbiam!) Minusy są niewielkie, modelowanie twarzy raczej nam nim nie wyjdzie bo służy raczej do ocieplenia twarzy - muśnięcia i nadania lekkiego cieplejszego tonu, dostępność (odkąd zlikwidowali Marrionaud jest problem z całą gamą TheBalm) i cena, ale za tak wysoką jakość - warto zainwestować. Polecam wszystkim dziewczynom o jasnym kolorze cery - sprawdzi się. Używam tego produktu od: 3 tygodni Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego