O kremy dedykowane jednocześnie skórze trądzikowej i naczynkowej na naszym rynku trudno. Producenci zdają się niestety zapominać, iż trądzik jest nie tylko domeną osób bardzo młodych, których, poza grupą dolegliwości związanych z nadprodukcją sebum, rzadko trapią inne, równie dokuczliwe problemy. Kuracja łagodząca DLA to kompleksowa propozycja właśnie dla takich wrażliwców, którzy oprócz wyprysków dostali w pakiecie kłopotliwe naczynka. I którzy raczej swoje nastoletnie lata mają już za sobą.
Opakowanie pod względem designu jest najprostsze z możliwych, niemalże sam tekst na białym kartoniku. Gustownie, ale absolutnie nie rzuca się w oczy na sklepowej półce. Trudno je wypatrzyć, nawet gdy przyszliśmy specjalnie tylko po nie. W środku równie ascetyczna buteleczka typu airless. Malutka, bo zawiera tylko 30 g. I porządna, ale ilości pozostałego kremu nie da się oszacować nawet w przybliżeniu (stały problem z airlessami). Produkt jest za lekki, by zważenie w dłoniach coś nam dało, a plastik nie przepuszcza światła. Używam Kuracji już trzy miesiące raz dziennie i nie mam pojęcia, czy została mi jeszcze połowa czy może 10%. No nic, przynajmniej jest higienicznie.
Pod pewnymi względami DLA przypomina mi dość mocno emulsję żeńszeniową od Martiny Gebhardt, której próbka wpadła mi w ręce zaraz przed zakupem Kuracji. Podobne są konsystencja, właściwości łagodzące oraz nawilżenie. MG jednak bardziej natłuszcza. DLA jest gęsta i lekko tłusta, ma stosunkowo niewielki poślizg, daje się jednak nałożyć bez zbędnego naciągania skóry. Zależnie od dnia, albo zostawia lekki błysk (to zdecydowanie częściej), albo nietępy mat. Bez problemów współpracuje z kolorówką. Pachnie bardzo specyficznie i intensywnie, czasem zalatuje mi korzeniem pietruszki, a czasem włoskim orzechem. Osoby przyzwyczajone do standardów drogeryjnych mogą się tym zniechęcić. Zapachu na szczęście nie czuć parę chwil po aplikacji. Kosmetyk ma nietypowy ciemny kolor, kwestia braku barwników, prawdopodobnie dużej ilości naparów/odwarów oraz (tego jestem pewna) całkiem szczodrej obecności oleju z rokitnika. To ostatnie mnie bardzo cieszy, bo mam coraz mniej nerwów do nakładania tego brudzącego oleju solo i uciążliwego spłukiwania (zawarty w nim kwas palmitooleinowy to mój absolutny hit na zmarszczki).
Bardzo lubię uczucie ulgi towarzyszące mi zaraz po nałożeniu kremu na dokładnie oczyszczoną skórę. Krem nie tylko delikatnie natłuszcza, ale też przede wszystkim dogłębnie nawilża. Nie przydusza przy tym cery, nie obkleja jej lepkim klajstrem. Pod tym względem jest idealny dla wrażliwców. Świetnie sprawdza się też przy kuracjach kwasami. Wspomaga gojenie zmian trądzikowych, w niewielkim stopniu redukuje też ich ilość. Tym, co jednak cieszy mnie najbardziej, jest autentyczne działanie na naczynka - krem zredukował je o jakieś 60%. To świetny wynik dla produktu działającego tak kompleksowo. Nie mam typowego rumienia, ale ograniczył zaczerwienienie i pieczenie twarzy, wygładził i nadał zdrowy, jednolity koloryt. Równoważy tłuste i suche partie skóry, chociaż, jak już wspomniałam, nie daje bezwzględnego matu właściwego agresywnym kosmetykom dla cer bardzo tłustych.
To naprawdę wszechstronny i ponadprzeciętny kosmetyk, absolutnie wart swojej ceny (polecam szukać go stacjonarnie, produkty DLA często są tańsze w realu niż w sieci). Jeden z niewielu smarowideł do twarzy, obok Orientany i Martiny Gebhardt, których ponowny zakup rozważam, bliski moim wymaganiom co do KWC.
Zalety:
:) wydajny
:) dogłębnie nawilża
:) koi i wspomaga regenerację (świetny po kwasach)
:) widocznie zmniejsza zmiany naczynkowe
:) wygładza
:) nie zapycha
:) nie podrażnia
:) działa przeciwzapalnie
:) dobry, kompleksowy skład
Wady:
:( opakowanie, które każe nam zgadywać pozostałą ilość kremu
:( daje lekki błysk (ale nie zawsze)
:( bardziej goi zmiany trądzikowe, niż im zapobiega
:)/:( kosmetyk mocno nawilżający, raczej tylko dla tych tłustych i mieszanych cer, które najintensywniejszą produkcję sebum mają już za sobą
:)/:( ograniczona dostępność (sklep producenta, Jasmin, drogerie zielarskie)
[EDIT_28.09.2015] Udało mi się podnieść wieczko airless - nie było to takie trudne. Trzeba przy tym użyć szpatułki, by wysondować ilość pozostałego kremu.
Używam tego produktu od: trzech miesięcy
Ilość zużytych opakowań: pierwsze w trakcie