Zazwyczaj nie po drodze mi z balsamami do ciała - nie mam do nich pamięci ani cierpliwości, głównie używam tego typu kosmetyków po depilacji, a wtedy wjeżdża raczej oliwka dla dzieci, niż kremowy balsam. Ponieważ jednak w ostatnim czasie skóra rąk dramatycznie mi się wysuszyła to uznałam, że całej reszcie powierzchni ciała nie zaszkodzi, jak też zostanie potraktowana jakimś nawilżaczem, więc od jakichś trzech tygodni skrupulatnie po prysznicu smaruję się Ziają Awokado.
Ziaja jaka jest - każdy widzi. Polski gigant na rynku tanich kosmetyków, jak się okazuje - niestety niekoniecznie z najlepszym składem, ale przez niektórych uwielbiany. Mając do wyboru balsam Ziai lub jakiejś innej marki, pewnie bym zagłębiła się w poszukiwaniu alternatywy, ale Ziaja akurat stała w łazience chłopaka, więc uznałam, że już zużyjemy ją do końca.
Wysoko w składzie jest parafina, która ma właściwości głównie natłuszczające i izolacyjne. Ma to swoje zalety, bo zatrzymuje wodę w skórze i nie pozwala "uciec" na zewnątrz, natomiast nie łudźmy się, że w związku z tym dogłębnie zadziała na nasze ciało. Po wchłonięciu lub zmyciu efekt będzie taki, jakbyśmy nie użyli niczego - poza tą wodą zatrzymaną w naskórku wskutek działania izolacyjnego.
Przynosi zatem ulgę suchej skórze, jednak na krótko, bo długofalowo nie poprawia jej kondycji. Dla mnie jest też odrobinę za tłusta, kremuję się przed pójściem spać i potem jeśli śpię na boku z nogami położonymi jedna na drugiej, to mi się ześlizgują i się wkurzam. :) Wniosek taki, że wchłania się dość wolno. Ma raczej lejącą, troszkę wodnistą konsystencję, w stylu takiej która lubi przeciekać przez palce nie wmasowana zbyt szybko. Ale nie czepiam się, w końcu to mleczko a nie krem, zresztą niektórzy lubią takie niezbyt gęste mazidła.
Na rękach sprawdza się ok, ponieważ stoi na umywalce i ma pompkę "leci" na moje dłonie automatycznie po użyciu mydła. Na pewno nałożenie tego balsamu przynosi ulgę po myciu i natłuszcza dłonie na kilkadziesiąt minut.
Olej z awokado w składzie jest, ale przed zapachem, więc jest go pewnie tyle co kot napłakał i nie wiązałabym z jego obecnością specjalnych nadziei.
Zapach, jak ktoś ładnie określił w recenzji poniżej - "letni", taki delikatny, roślinny. Dość neutralny, ale przyjemny.
Na plus oczywiście kosmiczna wydajność, niska cena, butelka z wygodną pompką i ładny, typowy dla marki design etykiety.
Do zadań specjalnych się nie nada, na bazowe natłuszczenie może być.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie