Kiedy dostałam ten samoopalacz byłam nim zachwycona - piękne opakowanie, ciekawa forma, całkiem niezły skład. Nic nie zapowiadało mojej tragedii. W kolejnym dniu wieczorem go użyłam i niestety rano przeżyłam ogromny szok. Jest to mój pierwszy samoopalacz - mam jasną cerę, która jest wrażliwa na promienie słoneczne, stąd moja niechęć do opalania. Co roku zazdroszczę innym dziewczynom słonecznej opalenizny, więc czasem w okresie letnim produkty koloryzujące chętnie witam w swojej kosmetyczce. Liczyłam na delikatną opaleniznę, ponieważ mam wersję dla JASNEJ KARNACJI. To, co otrzymałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
OPAKOWANIE
Jest cudowne, każda sroka je doceni - piękne ornamenty przywodzące na myśl złoty pył, napisy w tym samym kolorze na brązowo-pomarańczowym tle a do tego zamknięcie pasujące do złotych detali. Całość prezentuje się piękne, schludnie i elegancko. Tubka jest bardzo dobrą formą - jest miękka, przez co produkt łatwo i szybko się wydobywa.
SAMOOPALACZ
Jest to przezroczysty żółtawy żel o nieco leistej konsystencji. Przed nałożeniem oglądnęłam wszelkie możliwe filmiki instruujące nakładanie samoopalacza, ćwiczyłam na balsamie do ciała i mam pewność, że zrobiłam to odpowiednio. Przygotowałam też skórę wykonując dokładny peeling. Użyłam go tylko na nogi, twarz i ręce chciałam "opalić" później. Nakładając go na ciało musimy bardzo dokładnie obserwować, gdzie go nałożymy, co jest nie lada sztuką. Lepiej sprawdzał by się gdyby miał dodatek jakiegoś barwnika bardziej widocznego na skórze, bo w swojej formie nie widać go zbytnio na ciele, pozostawia jedynie lśniącą, bezbarwną powłokę. Zapach na początku jest neutralny, potem dziwny, chemiczny i nieprzyjemny. Wchłania się bardzo szybko i po chwili nie ma po nim śladu, to duży plus, bo nie trzeba czekać zbyt długo. Producent obiecuje efekt w godzinę - po godzinie nie zauważyłam żadnej zmiany koloru moich białych jak ściana nóg, a gdyby jakakolwiek nastąpiła niewątpliwie bym zauważyła :P Po około 3 godzinach od nałożenia założyłam ciemną piżamę i poszłam spać - efektów wizualnych nadal brak. To co zobaczyłam rano omal nie przyprawiło mnie o płacz - pomarańczowe smugi, plamy, zacieki.. Jednym słowem tragedia. Niektóre miejsca były opalone, inne były białe. Skóra opalona w mniejszym i większym stopniu, jasne prześwity, ciemniejsze kolana mimo nałożenia kremu nawilżającego przed użyciem samoopalacza. Wyglądało to nieciekawie. Próbowałam zneutralizować smugi i plamy wykonując peeling i używając kilkakrotnie wody utlenionej (te sposoby blogerki podawały najczęściej) - bez skutku. Kiedy "opalenizna" nieco zbledła ponowiłam aplikację, tym razem uważałam bardziej przy nakładaniu - efekt taki sam. Męczę się z ta "opalenizną" już 6 dzień i nadal mam miejsca, które są mocno "opalone", nie ma mowy o założeniu sukienki czy spódnicy, bo jeszcze ludzie pomyśleliby, że jestem strasznie chora :) Gdyby opalenizna była w porządku, trwałość byłaby ogromną zaletą, niestety schodzi bardzo nierównomiernie. Do tego kolor bardziej przypomina u mnie pomarańcz niż zdrową, słoneczną opaleniznę. Nie zaliczam tej przygody do udanej, żałuje, że wcześniej nie przeczytałam opinii i nie wstrzymałam się z użyciem tego produktu. Nie polecę go nikomu, bo nie życzyłabym żadnej osobie tak okropnie wyglądającej "opalenizny". Producent pisze, że jest to produkt idealny dla osób, które nie mogą się opalać - jeśli tak, to wolę się nie opalać i być blada, ale nie wyglądać jak salamandra plamista :)
PLUSY
+ piękne opakowanie
+ ciekawa forma
+ szybkie wchłanianie
MINUSY
- zapach
- plamy, smugi, zacieki
- leista konsystencja
- cena
- trwałość - w tym przypadku to ogromny minus
- nierównomierne zmywanie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie