Mincer Pharma Oxygen Detox, Naprawczy krem - maska na noc No. 1503 

Bardzo często zamawiam produkty z drogerii Elfa Pharm i jeżeli coś jest akurat w większej promocji to zawsze ląduje w moim koszyku. Staram się wybierać produkty o dobrym składzie, które skupiają się przede wszystkim na nawilżeniu oraz odżywieniu skóry twarzy bo tego szukam w nich najbardziej. Krem kosztował bodajże nieco ponad 10 zł a z opisu był dość obiecujący więc niewiele myśląc zamówiłam go. Opakowanie to szklany słoiczek o standardowej pojemności 50 ml. Krem jest gesty, białej barwy i bez zapachu. Producent zapewnia, że kosmetyk redukuje podrażnienia, wzmacnia ściany naczyń krwionośnych,redukuje zmarszczki ale też nawilża i odżywia skórę. Moja cera nie jest szczególnie wymagająca ale jest z rodzaju tych suchych, skłonnych do podrażnień i ciężko z niej wydobyć blask. Pierwsze efekty zauważyłam po ok. 2 tygodniach od stosowania kremu codziennie wieczorem. Produkt złagodził moje różowe policzki z którymi często miewam problemy. Nawilża i odżywia skórę. Nie powoduje podrażnień czy alergii. Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Sprawia, że skóra jest napięta i miękka w dotyku. Co do zmarszczek to nie mam zdania bo nie ma ich u mnie na tyle, żeby skupiać się na właściwościach przeciwzmarszczkowych. Moim zdaniem fajny, lekki krem i choć widziałam, że jego regularna cena to prawie 40 zł to myślę, że sięgnęłabym po niego ponownie bez promocji.

Kremu z serii Oxygen Detox na noc używam równolegle z kremem na dzień z tej samej serii. Dzięki temu liczyłam na lepsze, synchroniczne działanie. Początkowo określenie krem-maska niezbyt mi się podobało, bo nie lubię tłustych, ciężkich konsystencji, jednak ten produkt mile mnie zaskoczył. Nadaje się do codziennego stosowania, nie tylko od czasu do czasu jak maseczki. OPAKOWANIE Krem zapakowany jest w kartonik, który jest ofoliowany i przed pierwszym otwarciem zrywamy z niego ta otoczkę mając gwarancję nowości produktu. Lubię takie rozwiązania, bo odkąd kilka razy zdarzyło mi się kupić otwarty kosmetyk bardzo tego pilnuję. Szata graficzna jest prosta i składa się głównie z logo marki i napisów, a jedynym urozmaiceniem jest zielona, lekko metaliczna wstawka, która charakterystyczna jest dla tej serii. W kartoniku znajdujemy słoiczek o takiej samej grafice co kartonik. On również jest zabezpieczony z pomocą sreberka. Słoiczek jest może mało higienicznym opakowaniem, ale pozwala na zyżycie produktu do końca i wygodną aplikację. KREM Krem ma białą barwę, ale najbardziej lubię jego konsystencję. Jest gęsty, bogaty i zbity, ale zarazem aksamitny w dotyku, przypomina mi pod tym względem krem z serii hialuronowej tej marki, który miałam jakiś czas temu i mile go wspominam. Mimo bpgatej konsystencji łatwo się nakłada i szybko wchłania pozostawiając przyjemną warstewkę ochronną, lekko wyczuwalną i minimalnie tłustą, jednak nie przeszkadza to gdyż nie oblepia on skóry. Posiada neutralny zapach, który jest ledwie wyczuwalny, a to mi odpowiada, bo nie lubię mocno perfumowanych kosmetyków do twarzy. Po nocy skóra jest gładka i miękka w dotyku, niczym po zastosowaniu mocno nawilżającej maseczki. Świetnie nawilża skórę i odżywia ją na długi czas, mam wrażenie, że dodaje jej też zdrowego blasku stosowany razem z kremem na dzień z tej serii a efekty ich działania są wspólne. imo, że posiadam cerę mieszaną nie spowodował u mnie niedoskonałości, nawet uspokoił cerę. Myślę, że jest dobrą formą ochrony przed czynnikami zewnętrznymi, choć tak naprawdę trudno to jednoznacznie ocenić, jednak z większości obietnic producent się wywiązał. Jest wydajny, potrzeba go niewiele na całą twarz i dekolt. Ma krótką datę ważności w porównaniu do innych kremów jakie stosowałam – na jego zużycie mamy tylko 6 miesięcy. Obecnie chyba cała marka znika z półek, więc jeśli macie okazję zakupić, to polecam. PLUSY: + świetnie nawilża, wygładza i odżywia + ma dość bogatą formułę + nie zapycha + dobrze się wchłania + jest wydajny + ma praktyczne opakowanie

Krem kupiłam pod wpływem emocji, kosztował jakies grosze w Hebe, więc stwierdziłam, a co tam wezmę. Skusiłam się na obietnice producenta i nawet nie zwróciłam uwagi na skład. Niestety był to błąd. Skład jest bardzo średni. Jedyne lepsze składniki takie jak olej rzepakowy, ekstrakt z algi undarii pierzastodzielnej, niacynamid, hydrolizowane proteiny soi i pantenol znajdują się niestety pod koniec składu. . Krem znajduje się w bardzo ładnym szklanym słoiczku. Niestety na tym kończą się jego zalety. Ma bardzo dziwną konsystencję, bardzo gęsta. Wchłania się jednak dość szybko, ale pozostawia dziwną "woskową" powłokę, której bardzo nie lubię. . Jakie były efekty używania? Otóż żadne. Nie zauważyłam poprawy stanu swojej cery, skóra nie była bardziej zregenerowana, złagodzona, nie była bardziej promienna. Mimo woskowej warstwy nie zapchał moich porów. Podsumowując: krem ani nie pomógł, ani nie zaszkodził. . Bardzo chciałam polubić ten produkt, jednak zawiódł mnie totalnie. Mincer Pharma wybaczcie - wasze kosmetyki są super (seria z witaminą C to moja miłość ), ale ten produkt jest dla mnie bublem.

Kremik kupiłam sobie przez Internet za niecałe 17 zł, więc cena bardzo ok :-) Byłam ciekawa jego działania, jak ten oxygen detox wpłynie na moja cerę. Krem jest gęsty, biały i bez jakiegoś wyraźnego zapachu. Rozprowadza się dosyć łatwo i wchłania szybko pozostawiając taki jakby woskowy film na skórze. Chyba stąd pomysł na nazwę krem-maska :-) Ogólnie nie lubię kremów, zwłaszcza tych na noc, które zostawiają taka powłokę, ale na szczęście nie przyczyniła się ona do zapchania mojej cery. Mam cerę suchą i powiem szczerze, że nakładam go dość sporo. Używam go juz chwilę i na pewno nie zaszkodził. Co do tego, co obiecuje producent nie zauważyłam u siebie nic więcej po za poprawnym nawilzeniem. Jako ciekawostkę napisze, że ten krem u mnie na twarzy bardzo nie polubił się z serum The Ordinary, Resveratrol 3% + Ferulic Acid 3%. Po nałożeniu, nie chciał się wchłonąć tylko jakby "pływał" po twarzy. Za to dobrze współgra z The Ordinary - EUK 134 0.1%, elegancko się wchłania tylko później ten film sprawia wrażenie lepkiego. Podsumowując, w parze z EUK 134 używa mi się go bardzo dobrze. Nie żałuję, że go kupiłam. Od kremów nie wymagam jakiś spektakularnych efektów, to działka serum, esencji czy innych ampułek. Krem ma nawilżyć i nie pogorszyć stanu cery. Jednakże to będzie mój pierwszy i ostatni słoik, bo do mojej suchej skóry szukam czegoś z bogatszą konsystencją. Nie polecam cerze problematycznej i skłonnej do zapychania, bo jednak taki woskowy film może spowodować wysyp niedoskonałości.

Pomimo dosyć gęstej konsystencji, krem bardzo dobrze się rozprowadza i wchłania, nie pozostawia lepkiej warstwy. Skóra staje się jaśniejsza i bardziej miękka. Dodatkowym atutem jest możliwość zastosowania kremu jako maski oraz brak zapachu.

Krem ma jedwabistą konsystencję i dobrze się rozprowadza. Jest bezzapachowy. Szybko się wchłania i pozostawia na twarzy przyjemną, nietłustą warstwę. Po jego zastosowaniu zauważyłam rozjaśnienie skóry twarzy oraz wyrównanie jej kolorytu.