Krem z Lirene, jak dla mnie, szału nie robi.
Opakowanie jest plastikowym wkładem bez wieczka, które można włożyć - o ile dobrze mi się wydaje, bo ja mam sam wkład - do dedykowanego opakowania z Lirene. Szczerze mówiąc średnio mi się podoba taka praktyka. Niby ma być ekologicznie, ale sam w sobie wkład jest na tyle solidnym opakowaniem, że - jak dla mnie - jest to tylko niepotrzebne mnożenie opakowań.
Skład ma całkiem w porządku. Zawiera standardową, emolientową "bazę" (Cetearyl Alcohol), dużo innych emolientów (undekan, C13-15 Alkane, tridekan, Methyl Glucose Sesquistearate, Tripelargonin), w tym także oleje (arganowy, z konopi, "roślinny", masło shea, słonecznikowy), nawilżającą glicerynę i inne humektanty (propanediol, Pentylene Glycol), ekstrakt z miechunki, ekstrakt z kiełków owsa, wit. E, różne substancje konsystencjotwórcze, konserwujące, barwnik, substancję zapachową.
Generalnie, w moim odczuciu, co ma także odzwierciedlenie w składzie, krem nieco za bardzo dodaje skórze emolientów, natłuszcza, a za mało nawilża. Skóra jest po nim przyjemnie gładka, ale ja osobiście nie odczuwam specjalnego nawilżenia. Mam cerę mieszaną, ale w swojej pielęgnacji kładę duży nacisk na nawilżanie właśnie. Na plus jest także fakt, że konsystencja kremu jest dość lekka, choć pozostawia na skórze pewną warstwę ochronną.
Podsumowując - nie jest to krem dla mnie, ale nie ma też tragedii. Nie robi nic złego, ale też nie jest dla mnie fenomenem. Zużyję do na skórę szyi i dekoltu :).
Zalety:
- Lekka konsystencja, nie tworzy ciężkiej warstwy na skórze
- Wygładza
Wady:
- Opakowanie
- Za mało nawilża, minimalnie za bardzo natłuszcza
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie