L'Oreal Paris Lip Paint Lacquer Pomadka w płynie

No kochani... ten produkt do ust to jest istna rewelacja. Mam kolor czerwony, taki intensywny krwisty wręcz. Jest po prostu cudowny. Nigdzie nie znalazłam drugiego tak pięknego koloru czerwonego. Jest po prostu idealny. Nie jak pomidor i nie jak czerwone jabłko :) To soczysta, żywa i intensywna czerwień. Ta pomadka w płynie sprawia,że makijaż prezentuje się zachwycająco. Praktycznie każdy mój makijaż przy użyciu tej pomadki, wygląda na elegancki. Pomadka ma super opakowanie, trochę jak błyszczyk. Pędzelek jest dość gruby i solidny. Uważam,że nakładanie tej pomadki na usta jest bardzo komfortowe. Usta pięknie i intensywnie błyszczą. Na pewno nie jest to produkt matowy. Usta mają naprawdę silny połysk. Pomadka ta na ustach, pozostaje przez kilka godzin. Szczerze polecam, jest warta wypróbowania. Ja na pewno wypróbuję inne kolory ale ta czerwień to mój zdecydowany Must Have :)

Produkt kupiłam na wyprzedaży w Rossmanie. Już na samym wstępie mogę powiedzieć, że nikt nigdy tak się nie zawiodłam na żadnym produkcie z kolorówki. Kupiłam piękny fioletowy odcień, lecz niestety jakbym nie próbowała go nałożyć na usta wychodzi przedmiotowa tragedia. Pomimo, że jest dobrze napigmentowane i intensywnie oddaje barwę, pomadka szybko się rozmazuje, jest mega nietrwała, do tego niezbyt ładnie pachnie. Trwałości nie ma tutaj żadnej. Aplikator jest okej, ale z pustego i Salomon nie naleje...

Przede wszystkim jest to bardziej błyszczyk niż pomadka. Produkt dostałam w rossmanie chyba z okazji otwarcia. Mam kolor 101. Produkt ma kopytkowy aplikator, co jest spoko, ale ma on za długie włoski przez co łatwo się rozmazać. Nie podoba mi się jego smak na ustach, kolor też nie kryje zbyt dobrze. Kompletnie nietrwały. Na pewno nie kupię innych kolorów.

Leży w szafce, wśród moich małych szminkowych luksusów od Laurenta, Armaniego, Diora i Chanel i wiem, że powinnam jej używać, bo to w końcu Loreal, poza tym cena nie była najniższa jak na produkt drogeryjny. Także leży sobie i czeka chyba na wybawienie :D Kupiłam pomadkę w kolorze 101 Gone with the nude jakieś dwa lata temu - nie mam pojęcia jakim cudem spodobał mi się taki odcień. Rudawo-brązowy, w ogóle do mnie nie pasuje. Pomadka jest słabo napigmentowana, na ustach widać prześwity, nie da się też ładnie i równo pomalować ust przez zbyt "włochaty" aplikator. Pomadka rozmazuje się i wylewa poza kontur ust. Daje jedynie uczucie nawilżenia i ładny blask. Nie kupię ponownie, są o wiele lepsze pomadki w tej samej cenie.

Największy plus jaki dostrzegam w pomadce, którą mam to fakt, że dostałam ją, a nie kupiłam. Nie rozumiem jakim cudem otrzymała oceny na blisko 4 gwiazdki. Za taką cenę oczekiwałabym czegoś zdecydowanie lepszego i przynajmniej odrobinę bardziej trwałego. Kolor może i jest ciekawy, dla odważnych kobiet (Bye, Felicia), ale znika z ust po napiciu się wody. Przepraszam, nie znika, rozmazuje się pozostawiając elegancką niebieskawa poświatę wokół ust. Konsystencja jest nawet przyjemna, usta są nawilżone, ale co z tego, gdy co chwilę trzeba sprawdzać, czy czasem nie ma pomadki na zębach. Dla mnie jest to bardzo duże rozczarowanie. Sprawdza się tylko do zrobienia zdjęcia, ale do codziennego użytku zupełnie się nie nadaje. Opis producenta: "Trwała pomadka do ust w płynie utrzymuje się na ustach do 8 godzin." - jedynie, jeśli w tym czasie jedynie nieznacznie się uśmiechasz. "Lekka formuła powoduje, że pomadka nie pęka, nie kruszy się ani nie łuszczy, zapewnia intensywny i długotrwały kolor." - to nie jest lekka formuła, bardziej taka tłustawa, którą cały czas czuje się na ustach. Nie kruszy się i nie pęka to to bardziej błyszczyk w płynie niż pomadka. "Specjalnie wyprofilowana końcówka aplikatora umożliwia precyzyjne nałożenie pomadki." - fakt, aplikator jest akurat w porządku. "Kremowa konsystencja produktu ułatwia nadanie ustom idealnego kształtu - pomadka w płynie łatwo się rozprowadza i pozostawia na ustach wyjątkowe uczucie lekkości." - tak, dość łatwo się nakłada, ale przy odrobinie nieprecyzyjnego ruchu ciężko jej się potem pozbyć z niechcianego miejsca.

W dodatku źle napigmentowany, kolor nierówno się rozprowadza. Nie zastyga w ogóle i w ogóle nie jest trwały, jak to błyszczyk. Po jednorazowym odciśnięciu ust na chusteczce na ustach nie zostaje nic. Fioletowy ma ładny kolor, ale to wszystko. Bez pomadki pod spodem nie nadaje się do niczego.

Pomadka, a dokładnie opakowanie było dla mnie niezłym zaskoczeniem. Byłam pewna, że jest to produkt w tubce, wyciskany. A tu mamy pędzelek! Dobrze wyprofilowany, ułatwiający malowanie w kącikach ust. Pomadka nie jest typowym matem, ale można ją zaliczyć do matowych pomadek (mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chodzi:D ). Niestety trwałość jest średnia - jakieś 3 godziny posiłkiem. Nie jest najgorzej, ale mogłoby być lepiej.

Ujrzałam ją w Rossmannie, pięknym odcieniu nude (gone with the nude) wydawało się - idealnym dla mnie. Ze względów higienicznych produkt nałożyłam najpierw na rękę a późnej palcem na usta - więc słabe testowanie, ale kolor mi się spodobał, zapach mamby, jedyne co mnie zniechęcilo to cena. Gdy w końcu udało mi się trafić na promocję (prawie 40 zł, co na mnie to nadal dużo), ale mówię za idealny odcień warto. I nagle klops! Nakładam ją na usta - lepi się, nie wysycha, nie zastyga, nie jest odporna na nic, odcisniecie na chusteczce = usunięcie produktu z ust. Nie wiem czy to dlatego że przyzwyczaiłam się do matowych produktów, czy jednak wina leży po stronie tej pomadki. Kolor na moich ustach wpada bardziej w rudy niż czysty nude. Uważam że za taką cenę produktów powinien być trwalszy, zwłaszcza że w nazwie ma lakier

Kupiłam to "cudo" na tyle dawno, że nie było wtedy żadnej opinii. Chwyciłam 110 Dracula Blood i żałuję całym serduszkiem. No jednym słowem dramat. Podchodziłam do niej 4 razy po każdej próbie mając wrażenie, że odebrało mi władzę w rękach albo dostałam jakiegoś stanu otępienia XD No bo jakim cudem aż tak można się tym upaprać... Ogólnie mam styczność z wieloma pomadkami, szminkami, błyszczykami i co tam jeszcze ale no to jest naprawdę niesamowite. Ktoś już tu napisał, że się wylewa i w sumie to bardzo dobre określenie i ogólnie to cieplej tak jakoś,że nie tylko mi nie wyszło c: Wydaje mi się, że może jak ktoś cierpliwy bardzo jest to mu się będzie chciało popaciać i posprawdzać ile warstw nałożyć i ile razy wytrzeć ten "nakładacz" żeby to jakoś wyglądało. Bo ja no co tu się oszukiwać jak widzę efekt to zaczynam wycierać, wzdychać i rzucać epitetami :)) Ooo w sumie to właśnie dzięki temu wycieraniu zauważyłam, że bardzo ciężko schodzi baaaardzo no dla mnie koszmarek. Kończąc - polecam na początek sprawdzić tak sporo przed wyjściem czy wam odpowiada bo pozbywanie się tego z twarzy "na szybko" to katastrofa :)

Kupiłam te pomadkę ze względu na fantastyczny kolor, jakim jest odcień nr 111, czyli piękny, mocny i wyrazisty fiolet. Niestety, jakbym jej nie aplikowała: mała ilość produktu, odciśnięcie na chusteczce itp. tragicznie się rozlewa. Nie jest tego w stanie zrekompensować nawet bardzo praktyczny aplikator i piękna gama kolorów.

Kolor pomadki jaki posiadam to 102 Darling Pink. Jest to dość intensywny, nasycony róż. Produkt zamknięty jest w bardzo poręcznej tubce z aplikatorem, którym bardzo łatwo maluje się usta. Pomadka jest mocno napigmentowana, wystarczy jedna warstwa, aby dobrze pokryć nią usta. Nie jest to produkt zastygający, a jego wykończenie jest satynowo-błyszczykowe. Zatem trwałość też nie jest powalająca. Pomadka dość szybko się zjada i trzeba ją poprawiać. Jej duży plus to piękny malinowy zapach. Jest to jednak ciekawa alternatywa dla matowych pomadek, ale chyba niekoniecznie dla mnie. Niezbyt odpowiada mi wykończenie i kolor, za to moja mama bardzo lubi ten produkt.

Pomadkę otrzymałam w ramach testowania produktów L'Oreal od wizaż.pl. Kolor jaki posiadam to 102 Darling Pink. Pomadka zamknięta jest w tubce w kolorze zbliżonym do odcienia pomadki, co jest świetne np przy wyborze koloru dla siebie. Pomimo opakowania, pomadka ma aplikator. Jest to klasyczna, ścięta gąbeczka. Ma całkiem przyjemny zapach,ale nie utrzymuje się on na ustach. Sam produkt jest bardzo przyjemny. Pomadkę bardzo dobrze rozprowadza się na ustach, nie miałam problemu z rozlewaniem się, czy rozmazywaniem. Produkt nie klei się. Jej trwałość jest ok. Pomimo tego, że nie jest to trwała, zastygająca pomadka to daje rade, chociaż nie jest to jakiś bardzo długi czas. Jeżeli chodzi o krycie to jest super. Jedno muśnięcie i usta są pokryte kolorem, co jest dużym plusem. Jeżeli chodzi o sam kolor to jestem z niego bardzo zadowolona. Totalnie mój kolor, tak więc wizaż trafił idealnie.

Pomadka dotarła do mnie jako dodatek do testowania podkładu i pudru- za co wizażowi bardzo dziękuje. Jak większość dziewczyn byłam przekonana , że produkt aplikuje się bezpośrednio z tubki. Na szczęście w środku jest aplikator. Większy z rodzaju tych '' włochatych '' odpowiednio ścięty , więc aplikacja na usta nie sprawia problemu. Rączka jest lekka i dobrze leży w dłoni. Tubka graficznie ładna- jej odcień odpowiada kolorowi pomadki co jest przydatne przy zakupach :) Zapach jest delikatny i słodkawy. Nie zostawia posmaku w ustach i nie drapie w gardło. Po miesiącu użytkowania nie zauważyłam by napisy się starły- za to dodatkowy plus. Otrzymałam odcień Gone With The Nude- cielisty lekki beż lekko błyszczący i bez drobinek. Konsystencja przypomina bardziej lekko błyszczyk niż gęste płynne pomadki. Leciutko się również lepi także gdy wieje a nosimy rozpuszczone włosy lepiej jej nie nakładać :) Dla pełnego pokrycia ust potrzebowałam dwóch warstw. Nakłada się równomiernie , nie migruje poza usta , nie osadza się w zmarszczkach czy załamaniach na wargach. Nie ściera się również gdy coś mówimy. Ale na szklankach sie odbija- na szczęście schodzi bardzo równomiernie. Na moich ustach utrzymuje się około 6 godzin- czyli troszkę dłużej niż opisywana przeze mnie wcześniej pomadka z gamy Infallible. Nie jest to może do końca mój odcień gdyż zazwyczaj wybieram mocne odcienie ( żebym była widoczna z sąsiedniego miasta :) ) jednak taki odcień nude faktycznie czasem się przydaje więc polecić mogę. Z tym , że nie traktuje tego kosmetyku jako pomadki czy farbki do ust ale jako zwykły błyszczyk , więc jeśli ktoś lubi takie formuły może śmiało po to sięgnąć :)

Otrzymałam od Wizaż szminkę Lip Paint Lacquer nr 105 red Fiction L'Orear Paris Infallible. Pomadka ma fajny aplikator, którym dokładnie się ją nanosi. Kolor ma mocny, soczysty, intensywny. Ma dosyć gęstawą konsystencję. Cudownie się błyszczy i połyskuje w świetle. Bardzo długo utrzymuje się na ustach. Nie powoduje wysuszenia ust i pomalowane wyglądają bardzo naturalnie. Kolor nie schodzi nawet podczas jedzenia. Ta pomadka jest jedną z kilku, bez której nie wychodzę z domu.

Niestety, ale u mnie się nie sprawdza. Mam kolor 103 Fuchsia wars, jest to różowy, jasny, nawet troszkę neonowy kolor. Produkt ciężko rozprowadza się na ustach, ponieważ nie ma równomiernego krycia. Nawet po dwóch, trzech warstwach, zostają lekkie prześwity. Konsystencja jest ok. Zaraz po nałożeniu na usta, delikatnie się lepi. Na plus, to zdecydowanie opakowanie, które jest lekkie i praktyczne. Fajnie sprawdza się też aplikator.

Posiadam odcień Draqula Blood.Kolor absolutnie mi się bardzo podoba jest to bordo wymieszane z fioletem.Kolor bardzo odważny zarezerwowany na jakieś wyjścia bo ja bym do pracy się tak nie pomalowała .Pomadka posiada bardzo wygodny aplikator, którym możemy dokładnie pokryć usta.Pigmentacja jest świetna kolor można spokojnie nałożyć za pierwszym razem bez żadnych prześwitów. Szminka jest błyszcząca jak typowy lakier do ust.Po odciśnięciu nadmiaru chusteczką staje się mniej błyszcząca. Trwałość niestety jest kiepska więc przy posiłku znika już całkowicie praktycznie. Nadaje się tylko jako błyszczyk do ust i to jeszcze trzeba ciągle robić poprawki. Nie polecam używania jej w wietrzny dzień bo poprzyklejane włosy do ust gotowe . Kolor mi się podoba ale też nie do końca dobrze się w nim czuje. Nie kupiłabym jej ponownie bo zdecydowanie wole matowe produkty, które są trwalsze.

Ostatni kosmetyk z L'Orealowego testu z wizaz.pl Tym razem kolejny produkt do ust, ale zupełnie inny niż poprzednik. Jest to pomadka w płynie, która na początku wydawała mi się być błyszczykiem. Jednak po odkręceniu tubki okazało się, ze posiada aplikator. Aplikator jest bardzo miękki i delikatny, łatwo aplikuje sie nim kosmetyk. Podoba mi się taka forma pomadki, takiej jeszcze nigdy nie miałam, a pomadek mam naprawdę sporo. Do moich rąk trafił odcień 110 Dracula Blood. Jest to bardzo ciemny bordowy kolor. Pomadka w konsystencji jest taka "musowata", ma wykończenie połyskujące, ale nie takie mocne jak to bywa przy innych płynnych pomadkach jakie znam. Jej pigmentacja jest dość dobra, jednak trzeba dwóch warstw dla uzyskania mocnego efektu na ustach. Co do trwałości - dość średnia. Ściera się i brudzi i raczej nie jest to pomadka, której używałabym na co dzień. Z racji, że jest bardzo ciemna nada się idealnie na imprezę. Minus daję jej na pewno za trwałość jednak jeśli chodzi o aplikację jak i kolor jak najbardziej na plus. Cena także mogłaby być niższa, bo dużo lepsze produkty do ust mogłabym mieć za połowę mniej niż 55zł.

Mam tę pomadkę w kolorze fioletowym/purpurowym 111 purple panic. Uważam, że jest to bardzo ciekawy produkt. Ma bardzo mocną pigmentację i nawet przy tak ciemnym kolorze już jedno pociągnięcie wystarczy, by pokryć nim usta. Ma wygodny aplikator, bardzo przyjemną błyszczącą formułę łatwą w aplikacji. Usta po jego nałożeniu się nie kleją, ale pozostają błyszczące. Nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza ust, nie wychodzi poza ich kontur. Kolor można stopniować - nałożyć małą ilość, wtedy jest delikatny lub nałożyć go sporo by uzyskać 100% krycia i bardzo mocny fioletowy efekt. Dla mnie będzie idealna na jesień i zimę, ponieważ wtedy lubię używać takich kolorów.